Adalia Satalecki Adalia Satalecki
279
BLOG

CYBER KOPACZ W LOT-cie

Adalia Satalecki Adalia Satalecki Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

            - Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało… – zdają się śpiewać przedstawiciele narodowego przewoźnika, a wtórują mu szczątki reżimowych mediów.

            W czasie ataku hakerów na system informatyczny LOT byłem akurat w Brukseli. Odprawiliśmy się z wnuczkiem jak Bóg przykazał 2 godziny przed odlotem zaplanowanym na 19.25, potem zjedliśmy kolację i wolno ruszyliśmy w kierunku stanowiska nr 56. Tu dowiedzieliśmy się, że nie wylecimy. Po chwili odebrałem SMS-a z informacją, iż nasz lot został zmieniony na dzień następny, to znaczy 22 czerwca o godzinie 10.25. Podano numer telefonu kontaktowego.

            Dzwonię. Zajęte....

            Teraz rodzice wnuczka: nie martwcie się, może coś nam się uda. Dzwońcie na wskazany numer LOT-u w Polsce.

        Dzwonią…Oddzwaniają, że nie mogą się dodzwonić z Warszawy tak samo jak ja z Brukseli…

            Szybka konsultacja rozkładu lotów na trasie Bruksela – Warszawa…

            Jest !!! Lot swissport o 20.50 !!!

           Ruszam więc z tłumem rodaków do hali odpraw. Kto zna lotnisko Zaventem w Brukseli wie, że łatwiejsza do pokonania jest trasa maratonu, niż bieg z jednego krańca korytarza tego portu lotniczego na drugi. Slalom w zatłoczonych pomieszczeniach to istny tor przeszkód.

            6-letni wnuczek biegnie ostatkiem sił i potyka się o własne nogi…Ucz się mały Polaku biegać, na latanie przyjdzie czas… Ale przecież i ja, stary głupek plątam się w gąszczu pasków i klamer własnego bagażu podręcznego… Zachciało mi się kurwa lecieć do Waterloo obserwować rekonstrukcję bitwy. Mój idol przegrał tę batalię. Czy ja wygram dziś to moje malutkie waterloo, czy westerplatte z LOT-em, którego nie ma, nie istnieje, buja w obłokach... ?

           Przybiegliśmy ostatni. Miłe panie z obsługi nie dają mnie i wnusiowi najmniejszych szans. Jest godzina 20.00. Samolot odlatuje za 50 minut, a tu trzeba wystawić dziesiątki biletów, odprawić tony bagażu i przelecieć ponownie te cholerne kilkaset metrów Zaventem.

            Wnuczka zostawiam z bagażami na końcu 30-metrowej kolejki, a sam idę do stanowiska odpraw. Ale po kilkunastu sekundach słyszę rozdzierający krzyk dziecka, któremu udziela się panika przekleństw, dramatycznych telefonów i obłędnych rozmów z kolejki. Wracam, uspokajam małego, i ponownie idę do stanowiska odpraw. Młoda brunetka rozkłada ręce. Nie wierzy, żeby samolot z godziny 20.50 przyjął nas wszystkich na swój pokład. Uśmiecham się, proszę…A ona też z uśmiechem… bierze nagle moje bilety i dyskretnie, bez udziału ciekawskich oczu rodaków, Rosjan i przedstawicieli innych nacji, którzy chcieli się dostać tego dnia ze stolicy Europy do stolicy Polski, wystawia mi nowe bilety…

           Kobieto, urocza brunetko, dziękuję ci, znajdę cię wszędzie, aby ci podziękować. Już szukam cię przez swissport.com!!! Miałaś na czubku głowy tonsurę po przebytej pewnie operacji. Znajdę cię Uwierz mi. Muszę ci podziękować!!!

                Wydaje się, że jesteśmy uratowani.

            Jest 20.15. Biegniemy z podręcznymi (2 razy 15 kilo) bagażami ja, dziad i dziadek w jednym i 6-letni, nie zaprawiony w bojach wnuczek…

             Pierońscy Belgowie fundują nam jeszcze jedną odprawę, po tej z godziny 19.25. Zziajani, jesteśmy nareszcie przy wejściu do samolotu o 20.45. Nie ma ludzi. Czyżbyśmy się spóźnili ? Nie, to samolot do Warszawy z godziny 20.50 będzie opóźniony o 40 minut.  Pal sześć takie opóźnienie. Najważniejsze, że zdążymy do domu: ja do pracy, a wnuczek do szkoły.

            Piszę o tej przygodzie dlatego, że w niedzielę w Brukseli 200 obywateli RP skazanych zostało na samych siebie. Wiadomość o zamachu cybernetycznym była znana w Warszawie po południu. Dlaczego więc odprawiono podróżnych na lot z godziny 19.25 ?  Dlaczego nie dano klientom LOT czasu na zorganizowanie się, pozostanie z rodziną w Brukseli, czy zarezerwowanie w mieście hotelu ? Informacja LOT pod numerem 577 95 72 nie istniała ani w Brukseli, ani z Warszawy. Przedstawicielstwo LOT-u na lotnisku nieobecne. Reprezentanci interesów rodaków, konsulowie RP święcili weekend. Jaśnie deputowani europejscy w liczbie 50 sztuk na rautach lub kolacjach. Kto zapłaci nam, zwykłym podróżnym za ten  bałagan, a dzieciom i naszym rodzinom za stres ? Mógłby zapłacić Boni, który siedział koło mnie w drodze do Brukseli. Gdybym wiedział, co mnie czeka w drodze powrotnej, to bym temu fagasowi raz jeszcze prewencyjnie dał w moerdę jak Korwin, bo to on jeszcze niedawno odpowiadał za informatyzację kraju. Kolaborant.

            W kraju mówi się o międzynarodowych zagrożeniach i naszym udziale w rozwiązywaniu globalnych konfliktów. Rządzących oburza przy tym, gdy mówi się, że państwo polskie nie istnieje. A ono faktycznie nie istnieje w tak drobnych sprawach jak awaria systemu komputerowego narodowego przecież przewoźnika.  Państwo polskie nie istnieje także wówczas, gdy ktoś podpali jeden z kilku mostów w stolicy. Polska blokuje się z zachodu na wschód, gdy na Moście Siekierkowskim dojdzie do stłuczki, i korkuje się z północy na południe, gdy na autostradzie dojdzie do wypadku. Gdy paraliżują kraj sprawy drobne, cóż mówić o możliwości reakcji w przypadku prawdziwych zagrożeń ?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości