Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
1623
BLOG

Minister Szumilas też ma plany ...

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 27

 

 

Po piątkowym sejmowym wystąpieniu premiera Tuska, które celnie podsumował w sobotniej „Rzeczpospolitej” Tomasz Wróblewski pisząc o państwowym kapitalizmie szefa rządu, rozpoczął się festiwal występów i obietnic jego ministrów. W poniedziałek głos zabrała minister edukacji, opowiadając m.in. o planach zmian w formule matury w 2015 r. oraz możliwości przyjmowania od 1 września 2013 r. dwulatków do przedszkoli, a generalnie snując świetlane wizje polskiej oświaty od przedszkola do matury. W klasyczny dla większości czynnych polityków sposób operowała też rosnącymi wraz z kolejnymi latami nierealnymi kwotami pieniędzy, jakie zostaną przeznaczone na realizację prezentowanych planów. Maturze i dwulatkom warto poświęcić trochę uwagi, gdyż te kwestie doskonale ilustrują sposób działania ekipy minister Szumilas /a właściwie ekipy duetu Hall – Szumilas/.

W 2015 r. maturę będą zdawać uczniowie, którzy we wrześniu br. rozpoczęli naukę w szkołach średnich, demolowanych właśnie przez pomysły obecnych lokatorów gmachu na Szucha. Przypomnę, iż licea ogólnokształcące będą teraz zasługiwały na swoją nazwę jedynie w klasie pierwszej /w niej zakończy się powszechne nauczanie historii, fizyki, chemii, biologii i geografii/, później uczniowie będą wybierać naukę mocno sprofilowaną. Wprowadzając silne profilowanie od klasy drugiej LO zapowiadano wcześniej, iż wybrane przez uczniów przedmioty poziomu rozszerzonego w naturalny sposób będą finalizowane egzaminem maturalnym na tym poziomie. W ten sposób miało dojść do lepszego skorelowania kształcenia na poziomie szkoły średniej z przyszłymi studiami. Jeżeli wprowadzane do kształcenia licealnego zmiany miały mieć jakikolwiek sens to uczelniana rekrutacja powinna zostać oparta od 2015 r. na wynikach egzaminu maturalnego zdawanego na poziomie rozszerzonym. Tymczasem obecna minister edukacji oświadczyła, iż na maturze w 2015 r. uczeń będzie miał obowiązek zdania przynajmniej jednego przedmiotu na poziomie rozszerzonym /czyli zdanie matury będzie prawdopodobnie uzależnione tylko od jednego przedmiotu zdawanego na poziomie rozszerzonym/, a więc zdawanie matury na poziomie podstawowym również będzie najprawdopodobniej elementem rekrutacji na studia. Innymi słowy może się okazać, iż uczeń wybierze tylko jeden przedmiot maturalny na poziomie rozszerzonym mimo, że na tym poziomie uczył się większej ich liczby. Muszę pisać o maturze’2015 i związanej z nią rekrutacji na uczelnie w trybie pewnego prawdopodobieństwa, gdyż pomimo tego, że uczniowie pierwszych klas LO już podejmują decyzje o wyborze profilu kształcenia i związanych z nim przedmiotów, to o ich maturze wiemy doprawdy niewiele.

Skądinąd zaprezentowane właśnie zamierzenia pani Szumilas to nic innego, jak powrót do pierwotnej koncepcji nowej matury sprzed prawie dwudziestu lat, ale wówczas miała ona finalizować nauczanie w poprzednio obowiązującym modelu kształcenia ogólnego. Gdybyśmy mieli w Polsce odpowiedzialny rząd i poważnego ministra edukacji to koncepcja matury finalizującej nauczanie w modelu liceum autorstwa ekipy Hall – Szumilas byłaby znana, wraz ze szczegółami dotyczącymi rekrutacji do szkół wyższych, przed 1 września br. Tymczasem młodzi Polacy rozpoczęli naukę w licealnopodobnych tworach bez znajomości reguł, na podstawie których zakończą naukę w nich oraz bez wiedzy o zasadach rekrutacji na studia. Opowieści minister Szumilas o planach zmian w formule egzaminu maturalnego to kolejny dowód na to, iż wprowadzony został do polskiej oświaty kompletnie nieprzygotowany i nieprzemyślany system kształcenia ogólnego. Jeżeli wybór przedmiotów na poziomie rozszerzonym i uczenie się ich od klasy II nie będzie determinował zdawania ich na maturze, a następnie oparcia rekrutacji uczelnianej na ich wynikach, to mamy do czynienia z kolejnym skandalem spowodowanym przez ludzi odpowiedzialnych za oświatę w rządzie premiera Tuska, gdyż kompletnie niezrozumiały staje się cel zmian dotychczasowego modelu kształcenia ogólnego w Polsce. Być może minister Szumilas i jej otoczenie nie zdają sobie sprawy, iż jedynym sensownym celem działania LO jest przygotowanie młodego człowieka do dalszej edukacji i zmiany w koncepcji pracy tej szkoły powinny być ściśle powiązane z kończącym nauczanie w niej egzaminem, który winien być z kolei skorelowany z wymaganiami szkół wyższych. Jak widać zdemolowanie polskich liceów nastąpiło w kompletnym oderwaniu od pomysłu na sensowny egzamin maturalny, otwierający w logiczny sposób możliwości studiowania. Taka sytuacja zakrawa wręcz na sabotaż ze strony ministerstwa edukacji. Będziemy mieli w roku 2015 najprawdopodobniej maturę projektowaną w połowie lat dziewięćdziesiątych XX w. dla prawdziwego, czyli zupełnie innego niż obecne LO. Taka sytuacja skłania do wniosku, iż najprawdopodobniej efektem tej pseudoreformy będzie dalsze obniżenie poziomu kształcenia młodych Polaków i zdecydowane ograniczenie możliwości uzyskania przez nich dobrej jakości wykształcenia ogólnego.

Na swojej konferencji prasowej szefowa MEN-u poruszyła problematykę finalnego etapu kształcenia w systemie oświaty, ale jakby dla symetrii odniosła się też do fazy początkowej opowiadając o możliwości objęcia edukacją przedszkolną od września 2013 r. dwulatków. Abstrahując od kwestii przygotowania większości przedszkoli na przyjęcie tak małych dzieci, trudno wyobrazić sobie, jak znajdą one miejsca w przedszkolach, gdy już teraz brakuje w nich miejsc. Taki pomysł MEN wskazuje, iż maluchy z rocznika 2008 r. chyba nie umkną przed wcześniejszym rozpoczęciem obowiązku szkolnego. Piszę „chyba”, gdyż kwestia sześciolatków nie pojawiła się w wystąpieniu minister Szumilas, pomimo że w znacznej części opowiadała ona o upowszechnianiu zorganizowanej edukacji dla najmłodszych, operując przy tym zupełnie nierealnymi kwotami, jakie zostaną na to przeznaczone. Skądinąd trudno sobie wyobrazić, iżby w najbliższym czasie nastąpiło takie zwiększenie liczby miejsc w przedszkolach, że zmieszczą się w nich wszystkie dzieci w wieku od trzech do pięciu lat /o czym mówiła minister edukacji/, pozostaną w nich sześciolatki i jeszcze dojdą dwulatki. Być może minister Szumilas ma nadzieję, iż wreszcie zdarzy się jeden z zapowiadanych przez jej szefa cudów i nastąpi rozmnożenie przedszkolnych miejsc. Podobnie, jak w kwestii matury’2015 także w sprawie sześciolatków mamy do czynienia z potężnym bałaganem, który zdaje się nie niepokoić ministerialnych urzędników. Ale w tej sprawie najmniej chodzi o dobro najmłodszych, a zdecydowanie bardziej o wcześniejsze „wrzucenie” maluchów w tryby sformalizowanej oświaty. W ten sposób ograniczony zostanie bowiem wpływ rodziców na wychowanie ich dzieci. A przecież można było uniknąć konfliktu z rodzicami i zamieszania związanego z obniżaniem wieku rozpoczynania obowiązku szkolnego, pozostawiając rodzicom decyzję o ewentualnym wcześniejszym rozpoczynaniu obowiązkowej nauki szkolnej przez ich dzieci. Trzeba zresztą przypomnieć, iż obecna władza zafundowała najmłodszym Polakom obowiązek edukacyjny od lat pięciu. Być może za kilka lat zostanie on znowu obniżony, a docelowo obejmie całe przedszkole. W takiej perspektywie dwulatki w przedszkolach to wstęp do bardzo wczesnego „upaństwowienia” dzieci.

Ograniczanie wpływu rodziców na losy edukacyjne ich dzieci oraz wzmacnianie kapitalizmu państwowego to klasyczne lewicowe pomysły. W tej materii rząd Tuska oraz sejmowa opozycja są wyjątkowo zgodne, o wzmocnieniu pozycji obywatela wobec biurokratycznego państwa nie mówi żadna z partii. Mamy do czynienia z licytowaniem się na liczbę socjalistycznych pomysłów pomiędzy rządem a opozycją. Ogranicza się wpływ obywateli na edukację ich dzieci, podnosi podatki, zwiększa liczbę urzędników przeżerających owe coraz wyższe podatki, a poprzez obniżanie poziomu edukacji rząd zabezpiecza się przed pojawieniem się większej liczby samodzielnie i krytycznie myślących obywateli, potrafiących zadbać samodzielnie o siebie i swoich najbliższych. Sprawne, silne i subsydiarne państwo ma niewiele wspólnego z państwem, które zafundowali nam obecni politycy, skutecznie dbając o swoje korporacyjne interesy i uszczęśliwiając obywateli coraz bardziej dotkliwymi dla nich pomysłami.

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości