rolikman rolikman
230
BLOG

Chora Afryka

rolikman rolikman Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Wydaje się, że stworzony przez mass media obraz Afryki jako „Parku Narodowego AIDS” -  jako „wielkiego słonia chorego na AIDS” - sprawił, że w pewnym momencie Czarny Ląd praktycznie przestał mieć w oczach światowej opinii publicznej inne problemy poza AIDS.  Jednak nie jest i nigdy nie było to prawdą.  Można wręcz zaryzykować tezę, że wystylizowanie „AIDS w Afryce” na megakatastrofę przesłaniającą wszystkie inne problemy, na praprzyczynę całego zła okazało się pod wieloma względami dla tego kontynentu i jego mieszkańców szkodliwe. Dostarczyło bowiem niepełnych wyjaśnień i fałszywych usprawiedliwień katastrofalnej sytuacji, a ta jest w Afryce na tyle zła, że bez wątpienia należy mówić o kryzysie zdrowotnym kontynentu. „AIDS i Afryka” stało się nadrzędną sloganową zbitką redukującą całą skomplikowaną sytuację do prostego wszechwyjaśniąjącego schematu, tym czasem kiedy tylko kryzys zdrowotny Afryki umieści się w szerszym historycznym, polityczno-socjalno-ekonomiczno-ekologiczno-zdrowotnym kontekście, stanie się on całkowicie wyjaśnialny nawet bez konieczności odwoływania się do epidemii AIDS.

Obecny kryzys Afryki jest efektem i świadectwem klęski polityki społeczno-ekonomicznej ostatnich dziesięcioleci prowadzonej z jednej strony przez elity afrykańskie, a z drugiej przez elity USA i Europy Zachodniej. Afryka była bowiem dla jednych i dla drugich terenem inżynierii ekonomicznej, socjalnej i ekologicznej, której niszczące skutki dzisiaj się ujawniają w całej pełni.

„Zielona Rewolucja”, lansowana przez ekspertów od pomocy i organizacje międzynarodowe, polegała na wprowadzeniu przemysłowych metod w rolnictwie w celu zwiększenia plonów. Za kredyty z Banku Światowego siano wysoko wydajne gatunki (ryż, kukurydzę, pszenicę), importowano nawozy sztuczne, budowano pompy motorowe i zapory wodne. Doprowadzono do spadku poziomu wód gruntowych, następowało zasolenie gleby, wysychały rzeki i spłycały się zbiorniki wodne, a kredyty pozostawały niespłacone. Zaciągano następne kredyty, wiercono jeszcze głębsze studnie artezyjskie, nawadniano nowe obszary uprawne i tak dalej. Dzięki wodzie ze studni artezyjskich hodowcy zwiększali pogłowie bydła, następowało tzw. nadwypasanie powodujące erozję gleby, jej stepowienie i pustynnienie, co w rezultacie przynosiło braki żywności czy wręcz klęski głodu. Do skutków rabunkowej gospodarki lasów tropikalnych w czasach kolonialnych doszła błędna polityka rolna na obszarach sawann. W ramach industrializacji i chemizacji rolnictwa stale rósł w Afryce import niskiej jakości (niekiedy zakazanych na Zachodzie ze względu na normy ochrony środowiska) pestycydów, herbicydów i innych środków chemicznych przeciw bakteriom, grzybom, robakom, ślimakom, gryzoniom, przynosząc fatalne skutki dla środowiska naturalnego i co za tym idzie pogorszenie sytuacji zdrowotnej.

Sytuację, do jakiej doprowadziły ekonomiczno-ekologiczne eksperymenty w Afryce, najlepiej ilustruje przykład Jeziora Wiktoria. Jezioro Wiktoria – trzecie co wielkości słodkie jezioro świata liczące ok. 70 000 kilometrów kwadratowych, zaopatruje w wodę od 10 do 30 milionów ludzi, posiada wielkie zasoby rybne, których biomasa jest oceniana na 80 000 ton, i było zawsze ważnym źródłem wyżywienia okolicznych krajów. W latach 50. i 60. zeszłego wieku europejscy „eksperci” wpuścili do jeziora okonie nilowe. Ten projekt wspierany przez Światową Organizację Wyżywienia (FAO) miał polepszyć zaopatrzenie ludności w białko.

Okonie nilowe to duże ryby drapieżne osiągające długość nawet 1,8 m. W okresie do lat 90. przyczyniły się do wymarcia 200 z 300 znanych „tubylczych” mniejszych gatunków okoni. Dla odłowu okoni nilowych trzeba było wprowadzić całkiem nowe przemysłowe metody odławiania i przerobu: użycie łodzi motorowych ciągnących sieci, zbudowanie fabryk konserw i mączki rybnej, transport drogą lotniczą itd. Oto skutki: tradycyjne suszenie złowionych przy brzegu i sprzedawanychw drobnym handlu małych ryb poza dorzeczem jeziora utraciło rację bytu, z powodu wysokiej zawartości tłuszczu u okoni nilowych ich mięso na lokalne rynki musi być wędzone na ogniu z drewna, co jest zagrożeniem dla leśnej roślinności wokół jeziora, do tego dochodzi odłów małych ryb, aby zaspokoić wielkie zapotrzebowania na przynętę w rybactwie okoni nilowych.

W rezultacie, zaopatrzenie miejscowej ludności w białko pogorszyło się, zamiast polepszyć, podczas gdy na przykład w Niemczech okoń nilowy jako „okoń z Jeziora Wiktoria” stał się „hitem” u hurtowników sprzedających świeże ryby. Ale nawet funkcja Jeziora Wiktoria jako monokultury rybnej dla europejskich smakoszy jest zagrożona – przemysłowe, miejskie i przede wszystkim obciążone chemikaliami i fekaliami ścieki ze zmodernizowanego rolnictwa powodują zatrucie i nadnawożenie jeziora, przywiezione przez belgijskich kolonizatorów z Ameryki Południowej do Rwandy hiacynty wodne masowo rozprzestrzeniły się przez rzekę Kagera do Jeziora Wiktoria i, zabierając tlen, przyczyniają się do martwoty wód przybrzeżnych; wraz z małymi rybami znikają te, które pożerały larwy insektów, co z kolei prowadzi do nadmiernego rozmnożenia się insektów, a zatem do zwiększonego zastosowania pestycydów. Od połowy lat 90. mówi się o tym, że całemu ekosystemowi Jeziora Wiktoria grozi zapaść, i o potrzebie realizacji gigantycznego projektu ratunkowego z kanalizacją i oczyszczalniami ścieków.

Jezioro Wiktoria może być symbolem ekonomiczno-ekologicznej inżynierii stosowanej w całej Afryce, ze wszystkimi jej negatywnymi skutkami. Nie jest oczywiście tak, że za aktualny stan Afryki odpowiadają tylko socjalni inżynierowie z USA i Europy Zachodniej. Działali oni bowiem ręka w rękę z afrykańskimi elitami rządzącymi.

Uganda w połowie lat 80. zeszłego wieku uznana została za epicentrum AIDS w Afryce i była pierwszym krajem afrykańskim, w którym WHO rozpoczęła zwalczanie afrykańskiego AIDS. Ugandyjski historyk Phares Mutibwa w swojej książce Uganda since Independence. A story of unfullfilled hopes (Kampala 1992) napisał, że gospodarka ugandyjska była najbardziej prężną i rokującą największe nadzieje gospodarką w Afryce subsaharyjskiej, miała dobry klimat, żyzną glebę, była samowystarczalna żywnościowo, jej rolnictwo wraz z tekstyliami i miedzią zarabiało wystarczająco, aby zapłacić za import i jeszcze mieć nadwyżki, posiadała jak na tamte czasy całkiem dobry system opieki zdrowotnej. Nazywana była „perłą Afryki”. Ale przyszły rządy Idi Amina, błędna polityka gospodarcza, wojna domowa w latach 80., masowe egzekucje, wojna z Tanzanią, śmierć ok. 1 miliona ludzi, zniszczenie kraju, załamanie się struktur politycznych i gospodarczych. Wydatki na opiekę zdrowotną pod koniec lat 80. wynosiły 9% tego, co 20 lat wcześniej. Uganda to dziś jeden z najbiedniejszych krajów Afryki.

Zair na początku lat 50. był jednym z największych producentów miedzi i cynku, miał spory potencjał gospodarczy i niezłą infrastrukturę, dziś należy do najsłabiej rozwiniętych krajów świata. Ghana (Złote Wybrzeże zjednoczone z Togo) była w 1957 roku jednym z najbogatszych krajów Afryki, dysponowała rezerwami walutowymi w wysokości 481 milionów dolarów, co było wówczas bardzo dużą kwotą, miała rozwinięte i nowoczesne rolnictwo; dziś po latach nieudolnych rządów Partii Ludowej Kwame Nkrumaha nic z tego nie pozostało. W 1960 roku Ghana produkowała 440 000 ton kakao rocznie. Potem przyszła planowa gospodarka rolna, państwowy skup kakao po ustalonych cenach, kontrola cen, tworzenie „PGR-ów”. Na efekty nie trzeba było długo czekać: w 1978 roku produkcja kakao spadła do 270 000 ton rocznie, a w 1980 roku do 225 000 ton. W ciągu 20 lat nastąpił spadek produkcji kakao o połowę! Ale to nie odstraszyło rządów Gwinei, Mali, Kongo-Brazaville, Tanzanii czy Zambii przed pójściem za przykładem Ghany. W Tanzanii za rządów Juliusa Nyerere nastąpiła socjalizacja przemysłu, dokonywano przesiedleń ludności, niszczono stare wioski, kolektywizowano rolnictwo, wprowadzano dostawy obowiązkowe dla rolników. W latach 1965-1988 gospodarka kurczyła się w tempie 0,5% rocznie. W 1980 roku trzeba było importować połowę żywności. 10 lat socjalistycznej polityki rolnej wystarczyło, żeby zniszczyć system socjoekonomiczno-ekologiczny Tanzanii. Jej rolnictwo nie podniosło się do dziś po przeprowadzonej tam kolektywizacji. Pomoc zagraniczna sięga w Tanzanii 20% PKB. W Mozambiku produkowano w 1972 roku 216 000 ton orzechów nerkowca rocznie, w 1985 roku – 10 000 ton. Inne uprawy: cukier – 286 000 ton w 1974 roku, 120 000 ton w 1982 roku; kukurydza – 400 000 ton w 1972 roku 200 000 ton w 1983 roku; ryż – 111 000 ton w 1972 roku, 30 000 w 1982 roku, banany – 280 000 ton w 1972, 73 000 w 1983 roku. Kenia była spichlerzem Afryki, dziś skazana jest na import żywności, Zambia była kiedyś jednym z bogatszych krajów Afryki, Wybrzeże Kości Słoniowej miało w latach 1960-1970 wzrost PKB 11% rocznie, Rwanda była samowystarczalna żywnościowo. W 1960 roku było w Kongu 140 000 kilometrów dróg, w 1985 – 19 000, dziś jeszcze mniej. W 1965 roku Nigeria miała wyższy dochód narodowy niż Indonezja, dziś Indonezja zaliczana do krajów ubogich ma dochód 3 razy większy niż Nigeria. Rodezję uznawano za ziemię obiecaną Afryki, był to kraj zasobny o świetnie rozwiniętym rolnictwie, dziś Zimbabwe pod rządami Roberta Mugabe pogrąża się w coraz większej nędzy.

W latach 60. XX wieku zadłużenie państw Czarnej Afryki praktycznie nie istniało, dzisiaj to setki miliardów dolarów (...)

Przeczytaj cały artykuł w portalu Nowa Debata

Tomasz Gabiś, Mateusz Rolik

rolikman
O mnie rolikman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości