Ponoć nad Beksińskimi unosiła się klątwa. Jednak nie dowierzałam temu i czekałam z niecierpliwością na premierę filmu pt. "Ostatnia rodzina". No i dziś ten dzień nastąpił. Jednak, to nie było spełnienie moich pragnień, ponieważ lubię wejść w film i trwać w nim - bez przeszkód - do samego końca, a tu... już po kilku minutach nastąpiła przerwa. Obsługa kina prosiła, aby chwilkę poczekać. OK.
Potem znów wznowiono wyświetlanie z drobnym powtórzeniem ostatniej - przed przerwą - sceny. No i trochę spraw się na ekranie wydarzyło i buch... stop. Obsługa poinformowała wtedy, iż mają problemy z dostarczycielem energii, więc proszą o jeszcze chwilę wyrozumiałości. Dobra.
I ponownie powtórka oraz kilka następnych scen. Po czym, kolejna przerwa i informacja, iż zakłócenia mogą się dziś powtarzać, więc widzowie mogą dać sobie spokój z oglądaniem filmu, a przełożyć to na seans w innym terminie, na bilety, które zostały już skasowane.
No i jestem wściekła, bo choć mam roczną kartę Unlimited i filmy mogę oglądać wielokrotnie, to martwi mnie, że mam zakłócony ciąg obrazu filmowego, który chciałam w spokoju pooglądać.
Jutro dokonam kolejnego podejścia, ale do pierwszej próby samobójczej Tomka Beksińskiego już dooglądałam, więc trochę to potrwa zanim wejdę w nowe sceny i sprawy. Pewnie mnie to jednak odrobinę zmęczy.
Fatum albo efekt "dobrej zmiany".