folt37 folt37
1119
BLOG

Kulturowo obyczajowy galimatias z homoseksualizmem w tle

folt37 folt37 Kultura Obserwuj notkę 101

Zaglądający na mój blok wiedzą, że jestem przeciwny małżeństwom homoseksualnym, co dla wielu jest równoznaczne z homofonią. Taka klasyfikacja odmienności poglądów jest zwykłym nadużyciem, bo brak akceptacji jakichś poglądów nie jest tożsame z wrogością do osób te poglądy wyznające.

To jest właśnie mój przypadek, bo ja nie odczuwam do homoseksualistów niechęci a tym bardziej wrogości. Ja po prostu uważam, że fakt odmiennej preferencji seksualnej w żadnym wypadku nie uprawnia do budowania na tym związków małżeńskich, fundamentu stadła rodzinnego. Pary małżeńskie to coś dużo więcej od samych tylko skłonności seksualnych, które w świecie ziemskiej fauny są przez naturę biologicznie zaprogramowane wyłącznie w celu podtrzymania gatunku. Wszystko inne jest biologiczną anomalią, które zdarzają się nie zarówno w biologii fauny jak i flory.

Rozbawił mnie internetowy wpis kogoś broniącego związki jednopłciowe takim rubasznym argumentem, że: „ważne jest, jaką płeć ma się w głowie, a nie to, co się ma między nogami”. Niefortunny ten „myśliciel” bezwiednie wytoczył argument na niekorzyść homoseksualistów i lesbijek, bo w ludzkich głowach jest taka wielość rozmaitych pomysłów szkodliwych ludziom, że wymaga to dokładnej selekcji na akceptowalne w praktyce bądź wręcz zakazane.

Nie jest też prawdą, że do akceptowalnych należy przyjąć wszystko co ludziom nie szkodzi, zaś odrzucać tylko te szkodliwe.

Działacze LGBT perorują, że wzajemne stosunki między dorosłymi ludźmi nie oddziałujące szkodliwie na innych nie powinny być zakazane, I tak to jest w naszej cywilizacji, która nie zakazuje takich kontaktów.  Zaś czym innym jest nie akceptowanie małżeńskiego statusu dla takich związków.

Teza LGBT jest wysoce dyskusyjna zważywszy, że każda cywilizacja zorganizowana we wspólnoty strukturalne - w tym państwowe - sama ustala co jest szkodliwym zachowaniem ludzi a co nimi nie jest. I nie robi tego dla jakiegoś widzi mi się, tylko w interesie całej wspólnoty.

Reguły te z biegiem lat ulegają modyfikacjom. Do XX wieku homoseksualizm uznawano za zboczenie a w najlepszym wypadku za chorobę podlegającą leczeniu kwalifikowanemu jako przypadłość psychiatryczną, co paradoksalnie współbrzmi z tezą owego internauty, ze „wszystko jest w głowie”.

Rosnąca popularność homoseksualizmu w elitarnych sferach nauki, kultury i polityki powodowała skuteczną presję na sfery opiniotwórcze w nauce i polityce na rzecz uwolnienia homoseksualizm od kwalifikacji jako przypadłości wynaturzonej seksualności ludzkiej i przekształcenia jej w seksualność odmienną ale równoprawną z heteroseksualną.

Presja ta odniosła pożądany skutek wykreślenia homoseksualizmu z rejestru chorób w procesie politycznego głosowania tak odnotowanego w kronikach psychiatrii:

„Jednym z najczęściej używanych argumentów dowodzących normalności homoseksualizmu jest fakt wykreślenia go ze spisu chorób w 1973 roku przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, a w konsekwencji także przez WHO. Dlaczego jednak stamtąd homoseksualizm zniknął?

Chyba najważniejszą informacją jest fakt, że homoseksualizm usunięto ze spisu chorób w wyniku głosowania. Naukowcy nie otrzymali rzetelnego raportu podsumowującego badania nad homoseksualizmem. Zamiast tego spotkania naukowców, członków APA były przerywane przez grupy aktywistów gejowskich rzucających emocjonalne oskarżenia – porównujących psychiatrów z nazistami i zarzucających im prześladowania.                                                      Dzięki atmosferze farsy jeden epizod z dziejów współczesnej psychiatrii uzyskał legendarny status. W korespondencyjnym głosowaniu z roku 1974 członkowie Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego (APA) przegłosowali – raczej niewielkim marginesem głosów – usunięcie homoseksualizmu ze swego katalogu zaburzeń psychicznych. Głosowanie poprzedzone było szalonym, a czasem brutalnym lobbingiem: spotkania stowarzyszenia były szturmowane przez aktywistów Gay Lib (…). Podczas kongresu przemówił przebrany i zakryty kapturem "Dr Anonymous", który zadeklarował, że jest gejem i zakomunikował, że ponad 200 innych członków APA też jest gejami, w ten sposób niejako grożąc ich ujawnienie"     (http://www.homoseksualizm.edu.pl/index.php/co-mowi-nauka/34-psychologia/181-dlaczego-homoseksualizm-zosta-wykrelony-z-listy-chorob-psychicznych)

Tyle argumentów dla uzasadnienia mojego stosunku do homoseksualizmu. Nie ma w tym wrogości jest pragmatyzm biologicznych uwarunkowań, które w parze z w/w historią pozbawienia homoseksualizmu piętna upośledzenia chorobowego uprawnia do kwestionowania zasadności tych wszystkich kampanii na rzecz legalizacji związków homoseksualnych z nadaniem im małżeńskiego statusu.

Jedną z ostatnich kampanii jest akcja pod nazwą „przekażmy sobie znak pokoju” zobrazowana ręką z tęczową opaską witająca się z ręką okręconą różańcem. Kampania miast łagodzić napięcie społeczne zróżnicowane kulturą obyczaju wyraźnie je zaostrzyło arogancką narracją inicjatorów kampanii - aktywistów LGBT - prymitywną sugestią braku humanitarnej  empatii do homoseksualizmu środowisk chrześcijańskich i rozmyślne przemilczanie biologiczno-społecznych  argumentów (skrótowo wyszczególnionych wyżej) przeciwników małżeństw jednopłciowych.

Ta kampania jest pomysłem złym, bo konfrontacyjnym skierowanym przeciwko ludziom wierzącym związanym z kulturą chrześcijańską o wielowiekowej tradycji obyczajowej mocno w tym utwierdzonej mądrością definicji homoseksualizmu zawartej w dokumencie Kongregacji Nauki Wiary, dekl. Persona humana, 8:

„są one [skłonności seksualne] sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane". Ale zaraz w następnym punkcie czytamy: „Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”.

A jakie argumenty mają aktywiści LGBT?  Takie tylko jak wspomniałem wyżej:

„Dzięki atmosferze farsy jeden epizod z dziejów współczesnej psychiatrii uzyskał legendarny status. W korespondencyjnym głosowaniu z roku 1974 członkowie Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego (APA) przegłosowali – raczej niewielkim marginesem głosów – usunięcie homoseksualizmu ze swego katalogu zaburzeń psychicznych. Głosowanie poprzedzone było szalonym, a czasem brutalnym lobbingiem: spotkania stowarzyszenia były szturmowane przez aktywistów Gay Lib (…). Podczas kongresu przemówił przebrany i zakryty kapturem "Dr Anonymous", który zadeklarował, że jest gejem i zakomunikował, że ponad 200 innych członków APA też jest gejami, w ten sposób niejako grożąc ich ujawnienie". 

Natężenie różnorakich kampanii pro homoseksualnych dowodzi o rozrastaniu się obyczaju homoseksualnego, ba nawet staje się pewnego rodzaju „ikoną” cywilizacyjnej postępowości, co samo w sobie jest zagrożeniem dla przyrodniczych norm ludzkiej egzystencji i choćby tylko z tego powodu nie zasługuje na utożsamianie związków homoseksualnych z małżeńskimi.

Taka jest postawa większości Polek i Polaków, co zasługuje na szacunek i poważne traktowanie bez epitetowania takich postaw „homofonią”, bo homofonia to „prymitywnystrach przed homoseksualizmem i homoseksualistami, awersja, nieufność, nienawiść i wrogość do nich oraz ich dyskryminacja”.

Sprzeciwianie się uznawania związków homoseksualnych za małżeńskie z powodów pojmowania norm kulturowo-obyczajowych zgodnych z naturalnymi prawami przyrody w tym biologii człowieka, a dla katolików dodatkowo wykładnią moralną KK nie jest homofonią tylko normalną różnicą poglądów z apologetami homoseksualizmu.

Pięknie spointował to Szymon Hołownia w felietonie „Znak pokoju” (TP nr. 38. z 18. września):

„Chcę jednak nadal skupiać się na plakacie, bo to on będzie głównym komunikatem, z którym zetkną się ludzie. Czytam go tak: podajemy rękę środowiskom LGBT mając świadomość, że nie zmieniamy ani na jotę nauczania Kościoła. I oni też mają (mam nadzieję) świadomość, że nie przyjmiemy za swoje ich teorii związków czy płci. Chcemy jednak zrealizować nakaz Katechizmu, który osoby homoseksualne (a nie ich poglądy) każe traktować właśnie z „szacunkiem, delikatnością i współczuciem". Dlaczego to takie ważne? Bo ta triada to warunki brzegowe spotkania. A w naszej religii od czasów Jezusa ogłaszanie Ewangelii odbywa się wyłącznie poprzez spotkanie. Nie może poważnie myśleć o nawróceniu drugiego człowieka ktoś, kto będzie odgradzać się od niego kordonem sanitarnym. Dobrej Nowiny nie obwieszcza się krzycząc zza muru przez megafon”.https://www.tygodnikpowszechny.pl/holownia-o-akcji-przekazmy-sobie-znak-pokoju-35395

Niech te słowa będą konkluzją tej notki jako przesłanie wolności przekonań bez wzajemnego przymusu interlokutorów do przyjmowania cudzych poglądów.

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura