John Kowalski John Kowalski
894
BLOG

Mataczenie smoleńskie

John Kowalski John Kowalski Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

Cała zabawa Antoniego Macierewicza w były zespół parlamentarny i obecnie w podkomisję "badającą" katastrofę smoleńska, ma na celu skołowanie opinii publicznej przez przedstawianie skutków jako przyczyny katastrofy, dorabiając temu chwytliwą populistycznie narrację zamachową. Ma to na celu zbicie kapitału politycznego dla Jarosława Kaczyńskiego.

Podkomisja zajmuje się bowiem zdarzeniami, które miały miejsce po osiągnięciu przez samolot wysokości 30m nad terenem, w zagłębieniu przed lotniskiem, co odpowiada 2m wysokości baro QFE (czyli 2m powyżej elewacji lotniska). To był moment zerwania kanału "pitch" w autopilocie, co było efektem pociągnięcia kolumny sterowej w celu poderwania samolotu w górę. W narracji "ekspertów" Macierewicza, dopiero po tym fakcie pojawiają się jakieś punktowe wybuchy, awarie i inne zdarzenia, przedstawiane jako "przyczyna katastrofy".

Tymczasem przyczyna katastrofy leży całe 2,4 km przed progiem pasa. Leży tam, gdzie pilot przekroczył minimum lotniska wynoszące 100m baro QFE (100m powyżej elewacji lotniska). Należy przypomnieć, że minima w lotnictwie ustala się właśnie po to, aby nie było katastrof typu CFIT, czyli takich jak w Smoleńsku.

Jest rzeczą znamienną, że podkomisja Macierewicza w wymienionej wyżej odległości od progu pasa nie odkryła i nawet nie wymyśliła odkrycia żadnych elementów "rozpadajacego się w powietrzu samolotu", żadnych awarii i innych anomalii technicznych, nawet tych proceduralnych w pilotażu.

Nawet gdyby samolot miał przelecieć 20m ponad feralną brzozą smoleńską, czym ludzie Macierewicza próbowali już mataczyć, to i tak samolot leciałby na wysokości barometrycznej ca. 35m, a więc grubo poniżej 100m minimum.

Pilot jest tym, który pilotuje samolot. Ma do dyspozycji najdokładniejsze przyrządy w kokpicie, aby mógł wykonywać swoją pracę. Jeżeli pilot przekroczył minimum lotniska w warunkach poniżej minimum, to tylko na nim spoczywa odpowiedzialność za resztę lotu. Nie na kontroli i nie na aktualnym polskim rządzie.

Jeśli podkomisja Macierewicza chce faktycznie wyjaśniać katastrofę smoleńską, a nie mataczyć w tej materii i odwracać uwagę "ciemnego ludu" od podstawowych faktów, to powinna zacząć od pryncypiów dotyczących bezpieczeństwa w locie do Smoleńska. Czyli wyjaśnić, co spowodowało, że pilot złamał minimum lotniska w warunkach poniżej minimum? Czy to była decyzja samego pilota, wpływ kultury panującej u operatora (36-ty pułk), czy okoliczności w których pilot wykonywał lot? Bo chyba punktowe wybuchy, zaczadzenie i jakieś tajemnicze awarie nie wchodzą tu w grę. Sama podkomisja się ich nie dopatrzyła w odległości 2,4 km przed pasem.

Należy zatem systematycznie i przy każdej nadarzającej się okazji przypominać panu Macierewiczowi, oraz pseudo-ekspertom z podkomisji, prosty, podstawowy fakt, od którego usilnie odwracają uwagę opinii publicznej: Minima w lotnictwie ustala się po to, żeby nie było katastrof typu CFIT, czyli takiej właśnie jak ta w Smoleńsku!

Należy bezwzględnie i przy każdej okazji pytać Macierewicza i jego ludzi z podkomisji, oraz wymagać od nich jasnej, klarownej odpowiedzi, dlaczego pilot złamał minimum w warunkach poniżej minimum? Nie wolno przy tym dać się zająć tematami pobocznymi, odwracającymi uwagę. Bowiem wszystko co wydarzyło się po złamaniu minimum jest tylko skutkiem złamania minimum. Feralna brzoza nie ma tu większego znaczenia. Na wysokości kilku metrów nad ziemią było wystarczająco dużo innych drzew aby dokonać podobnej destrukcji co owa feralna brzoza.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka