To ich ambicje legły u podstaw wojny polsko-bolszewickiej. / Mat. Google
To ich ambicje legły u podstaw wojny polsko-bolszewickiej. / Mat. Google
el.Zorro el.Zorro
2011
BLOG

Bitwa Warszawska; jak do niej doszło.

el.Zorro el.Zorro Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 48

 

 

O Bitwie Warszawskiej narosło równie wiele mitów,

co o Powstaniu Warszawskim.

 

Większość tych mitów powstała jeszcze za czasów II Rzeczpospolitej, w efekcie wielkiej antypatii jaką do siebie żywili liderzy środowisk wojskowych, które w ostatecznym rozrachunku wojnę polsko-bolszewicką wygrali. A było to uczucie równie wielkie, a może i większe, jak to, które okazują sobie na każdym kroku kibole Wisły Kraków i Cracovii.

Po prostu panowie: marszałek Piłsudski, generałowie Haller, Rozwadowski, Sikorski, Sosnkowski i pan Dmowski, serdecznie się ...nienawidzili, a to uczucie potem radośnie rozwijali ich pomniejsi poplecznicy i sympatycy.

Większość źródeł, w tym te, mające aspiracje bycia obiektywnymi, jakoś tak nie zauważa tego, że sam konflikt polsko-bolszewicki sprokurowali nam „oddani sojusznicy” z Wielkiej Brytanii, do spółki z pozbawionymi wyobraźni środowiskami obszarników, które uroiły sobie granicę polsko-radziecką na linii sprzed I zaboru, czyli daleko na wschodzie. Tymczasem mocarstwa Ententy, z lordem Curzonem na czele wysmażyli granicę pomiędzy Polakami, a Rosjanami na tak zwanej Linii Curzona, czyli z pominięciem terenów dawnych Prus Wschodnich, tam gdzie jest OBECNA granica polsko-białoruska i polsko-ukraińska.

Lenin w 1918 i 1919 roku bardzo potrzebował spokoju, aby umocnić rządy bolszewików i gotów był przystać na granicę polsko-radziecką pokrywającą się z granicą sprzed II rozbioru Polski, czyli mniej-więcej tam gdzie ja ustanowił Traktat Ryski z 1921 roku, oraz gotów był oddać Polsce dzisiejszą Ukrainę Zachodnią, ale nie temu, że tak lubił Polaków, ale temu, że wolał problem wiecznie zbuntowanych i warcholących Kozaków pozostawić Polakom. Po prostu wolał drugi raz nie być zmuszonym do walki z czymś na kształt Białej Gwardii. Swoje też dorzucili Niemcy, pozwalając „po cichu”, w ramach tajnych porozumień, Armii Czerwonej zajmować swoje linie okopów z 1 wojny światowej, zamiast przekazać te rubieże obronne Polakom, jak to postanowiono w Wersalu.

Czemu Imperium Brytyjskie tak jawnie faworyzowało, przecież wrogi im Kraj Rad?!! Wytłumaczenie logiczne tej niedorzeczności może być tylko jedno. Rody: Romanowów, z których wywodził się ostatni car Rosji i Windsorów, rządzący Imperium Brytyjskim, BYŁY BLISKO SPOKREWNIONE i tak ostatni car był ...kuzynem króla Jerzego V. Zaś nad Tamizą, zdaniem Zorra, wygłówkowano, że reżim bolszewików to efemeryda, która szybko przejdzie do annałów, a kiedy jego miejsce zajmie jakiś „normalny” rząd, to lepiej będzie dla brytyjskich imperialnych interesów, jak nowe imperium rosyjskie będzie „bliżej Europy”. Obecności Polski w tych planach jakoś tak ...nie uwzględniali na poważnie.

Ale to nie wszystko! Mimo, że podczas 1 wojny światowej głównym i to bardzo groźnym wrogiem dla Brytyjczyków były Niemcy, a zwłaszcza ich ogromny potencjał przemysłowy, zdolny uzbroić w nowoczesną, często lepiej uzbrojoną od angielskiej, potężną armię, do tego armię jednolitą narodowościowo i bardzo kompetentnie dowodzoną, znacznie lepiej od wielonarodowej i wielokulturowej armii Imperium Brytyjskiego, to wbrew logice Brytyjczycy faworyzowali właśnie Niemców w sporze z Polską o: Śląsk i Wielkopolskę, a Czechosłowację w sporze o: Zaolzie i Orawę! Przecież to brytyjscy komisarze ułatwili Niemcom przewał podczas plebiscytu o Górny Śląsk, polegającym na czasowym „doludnieniu” przez Niemców terenów objętych plebiscytami, oraz zagrozili Polakom, że jak nadal będą stawiać zbrojny opór Czechom i Słowakom, bezpardonowo realizujących klasyczne czystki etniczne, to mogą zapomnieć o Górnym Śląsku! Już oni o to zadbają.

Takie są udokumentowane fakty historyczne i warto zadać w tym miejscu pytanie CZEMU SIĘ MILCZY o tych, jawnie niesprawiedliwych dla Polaków działaniach brytyjskich komisarzy okupacyjnych, którzy mieli pilnować porządku po ustaniu działań zbrojnych 1 wojny światowej w Europie Środkowej.

Z jednej strony podejmowano jawnie antypolskie działania na obszarach spornych z Niemcami i Czechosłowacją, z drugiej strony, lord Curzon dał „amunicję propagandową” bolszewikom i Ukraińcom, kreśląc mocno dyskusyjną Linię Curzona biorąc pod uwagę głównie to, jakie wyznanie dominuje na rozpatrywanym obszarze. A wszystko temu, że w tępym umyśle angielskiego arystokraty nie mieściło się to, że w dawnej Rzeczpospolitej wyznanie nie miało charakteru narodowościowego, jak to się kształtowało w samej Anglii, oraz w Europie Zachodniej, i było sprawą mało istotną; grunt, że król był wyznania rzymskokatolickiego, a prymas pełnił jego obowiązki w czasie bezkrólewia.

Wracając do sedna podnoszonego zagadnienia,

fakty historyczne wskazują, że Bitwa Warszawska była wynikiem FATALNEJ doktryny militarnej i JESCZE GORSZEJ polityki zagranicznej wobec Kraju Rad, (tak poprawnie nazywał się protoplasta ZSRR).

Po stronie polskich dowódców, boleśnie „walił po oczach” totalny brak jakiejkolwiek sensownej myśli strategicznej, mającej wyznaczać cele wzniecania oraz sposobu toczenia działań zbrojnych przez Wojsko Polskie.

Natomiast po stronie Imperium Brytyjskiego, które zdominowało poczynania Ententy, dominowała idea brutalnego i nieodpowiedzialnego rozgrywania niepodległościowych nastrojów Polaków przez dyplomację Imperium Brytyjskiego i do pewnego momentu Francji. Fakty wskazują bezspornie, iż Brytyjczykom zależało głównie na tym aby:

po pierwsze, restytuowana Polska była państwem bardzo słabym gospodarczo, więc łatwym do wchłonięcia przez odradzające się potęgi Niemiec i Rosji;

po drugie, aby Polacy wzniecając nieuniknioną wobec mocarstwowych rojeń Polakówwojnę z bolszewikami o granicę, doprowadzili do ostatecznego „wykrwawienia się” Armii Czerwonej, a tym samym przyśpieszyli upadek dyktatury bolszewików i tym samym umożliwili powrót burżuazyjnych rządów w dawnym imperium carów.

Czemu Brytyjczycy tak bardzo dbali o interesy Niemiec, niedawnego i z takim trudem pokonanego wroga? Prawdopodobnie chcieli, aby powojenne Niemcy stanowili przeciwwagę dla Francuzów, odwiecznego rywala w podboju kolonialnym. Zakładano pewnie w Londynie, że im więcej dywizji będą musieli Francuzi zostawić dla pilnowania granic Francji, tym mniej korpusów ekspedycyjnych będą mogli wysłać do zamorskich kolonii, a jeszcze mniej przeznaczyć do poszerzania posiadłości kolonialnych.

Czemu jawnie Brytyjczycy kwestionowali prawo Polski do dawnych ziem Rzeczpospolitej? Prawdopodobnie liczyli na owocniejszą niż z Polską wymianę handlową z bolszewikami, wiedząc jakie bogactwa kryją bezkresy Syberii i jak bardzo dawne imperium carów będzie potrzebowało nowoczesnych wyrobów przemysłowych, aby w ogóle przetrwać.

Warto też podnieść rolę w całym tym zamieszaniu ...Żydów.

Zarówno tych obecnych w wierchuszce bolszewickiej dyktatury, jak i we wpływowych kręgach burżuazji i finansjery brytyjskiej, francuskiej niemieckiej, oraz w środowiskach politycznych sterowanych przez KOMINTERN. Cóż, POLITBIURO bolszewików to praktycznie byli sami Żydzi albo Semici i żaden Dzierżyński czy Stalin tego obrazu nie powinien zaburzać. Powodem takiej nadreprezentacji tej narodowości było to, że obok programowo przez bolszewików zwalczanej burżuazji rosyjskiej, tylko Żydzi dbali o wykształcenie dzieci, bo obowiązkiem każdego szanującego się Żyda było to, aby jego synowie, a o ile to było możliwe, córki, potrafili: czytać, pisać i liczyć. Dobrze też było w kahale widziane, jak do tego umieli: grać, śpiewać i rysować. Agitatorami modnych wówczas Rad Robotniczych, też byli w przytłaczającej większości Żydzi, podobnie jak żydowskie korzenie miała spora część burżuazji, wywodzącej się z kręgów mieszczańskich. A Żyd z Żydem, w przeciwieństwie do Polaków, zawsze się dogada, zwłaszcza jeśli obie strony mają w tym interes.

Gdzie Polacy popełnili błąd?

Dokładnie na początku 1919 roku, kiedy mogli POKOJOWO ustanowić granicę polsko-bolszewicką, bo Lenin MUSIAŁ najpierw rozprawić się z Białogwardzistami.Lenin doskonale wiedział, że wojna na dwóch frontach nie może dać pożądanych efektów, więc zgodziłby się na granicę polsko-radziecką na linii granicy sprzed II zaboru. Jakoś by utemperował towarzysza Trockiego i jego wizje zbrojnego eksportu rewolucji na zachód. A zawarty na takich warunkach pokój dawałby Polakom tak cenny czas, potrzebny na: dozbrojenie armii, umocnienie granicy i obsadzenie jej odpowiednio uzbrojonymi siłami, mogącymi skutecznie powstrzymać wprawdzie liczne, ale fatalnie dowodzone oddziały Armii Czerwonej.

Rozmowy z dowódcami Białych były skazane od początku na fiasko, bo dla tego autoramentu restytucja jakiejkolwiek niepodległej Polski nie wchodziła nawet w grę.

Zdecydowanie więcej można było ugrać u bolszewików, którzy chwilowo potrzebowali pokoju z Polską, a że formalnie nie byli spadkobiercami imperialnych ambicji, łatwiej byli skłonni do ustępstw. I nie miejmy żadnych złudzeń, zdaniem liderów bolszewickiej dyktatury, chwilowych.

Komendant Piłsudski BYŁ SAMOUKIEM. Nie posiadał ani akademickiego wykształcenia wojskowego, ani nie miał doświadczenia w dyplomacji. Owszem, potrafił dowodzić na polu walki nawet dużymi pododdziałami, ale to za mało, aby skutecznie przygotować kampanię nawet przeciwko bolszewikom, de facto dowodzonych nie przez mających staż dowódczy komisarzy wojskowych, jacy zastąpili oficerów, ale przez komisarzy politycznych. Gdyby dopiero co upieczony generalissimus Piłsudski miał militarną wiedzę wiedzę akademicką, to by za cholerę nie wdawał się w improwizowane działania zbrojne, jakie prowadzono na wojnie polsko-bolszewickiej podczas fazy inwazji na wschód wojsk polskich, wiedząc, że kluczem do sukcesu w każdej wojnie jest trwałe opanowanie terenu, a wobec niedawnych walk z Ukraińcami o Lwów, czy z Litwinami o o Wilno, ma przychylność będących na kresach w większości Ukraińców czy Białorusinów miejscowych nie ma co liczyć..

Gdyby komendant Piłsudski miał niezbędną dla planowania kampanii militarnych wiedzę akademicką i również niezbędne doświadczenie sztabowe, to by wiedział, że nie tak potężne jak Jego armie, „połamały zęby” na rosyjskich bezkresnych pustkowiach, więc jedynym sensownym scenariuszem prowadzenia wojny jest czekanie na wroga w solidnie przygotowanych liniach obronnych i atakowanie dopiero co przybyłych i tym samym wyczerpanych marszem, nie rzadko wygłodniałych sił wroga. Owszem Wojsko Polskie szybko zdobywało teren, ale tę zdobycz pozostawiało bez należytego zabezpieczenia, do tego narażając się na ataki w odsłonięte skrzydła pułków, brygad i dywizji. Taka taktyka przynosiła sukcesy tak długo, jak długo gro sił Armii Czerwonej uganiało się za białogwardzistami.

Sytuacja diametralnie zmieniła się na początku roku 1920, kiedy to praktycznie siły „Białych” uległy rozbiciu i przestały realnie zagrażać dyktaturze bolszewików.

Ale pozostał poważny problem logistyczny, w postaci setek tysięcy głodnych Krasnoarmiejców!!!

Wojna domowa totalnie spustoszyła kraj, do tego stopnia, że nawet nie było czym obsiać pól, bo w rewolucyjnym zapędzie zarekwirowano nawet materiał siewny! A głodny i z widmem demobilizacji żołnierz to bardzo niebezpieczny autorament, podatny na rewolucyjną agitację! Doskonale wiedziano o tym w POLITBIURZE, bo dokładnie na takim autoramencie udało się wzniecić Rewolucję Październikową!

Tak więc pewnie postanowiono w POLITBIURZE, że pod pretekstem eksportu rewolucji, najlepiej będzie, jak Krasnoarmiejcy ...sami się o siebie zatroszczą, zdobywając aprowizacje na ...polskich burżujach. Dla informacji towarzysze Trocki i Lenin „nie odkrywali Ameryki”, bo kiedyś identycznie postępowali, na przykład, królowie Szwecji, wysyłając chwilowo bezrobotnych, ale wygłodniałych żołdaków na wojny rabunkowe z Polska lub Rosją. A jeśli uda się im zdobyć Warszawę i tam zainstalować bolszewicki rząd Polski, to tym lepiej dla Kominternu się stanie. Grunt aby jak najdłużej setki tysięcy czerwonoarmistów, dla których nie było zastosowania w cywilnej sferze Kraju Rad, miało zajęcie i do tego żywili się na koszt okupowanej Polski.

Tak więc gdyby Polacy, kierowani przez ekipę naczelnika Piłsudskiego, zamiast wdawać się w z góry skazaną na fiasko awanturę budowania niepodległej Ukrainy,w 1919 roku WYPRZEDZILI sytuację poprzez ...uznanie Kraju Rad i dyktaturę bolszewików jako legalną władzę tego kraju, mogli w zamian zażądać od Bolszewikówtrwałego pokoju do tego opartego na tak potrzebnej obu stronom wymianie handlowej.

Dla Lenina bowiem po wielokroć cenniejszym byłby akt uznania jego dyktatury na arenie międzynarodowej i wyrwanie się z politycznej izolacji oraz gospodarczego ostracyzmu, niż odzyskanie terenów, którymi jego komisarze nie potrafili efektywnie administrować.

Cud nad Wisłą”? Wolne żarty!

Strategia, a dokładniej brak jakiejkolwiek strategii w prowadzeniu wojny polsko-bolszewickiej przez środowisko skupione wokół komendanta Piłsudskiego MUSIAŁO dać tragiczne skutki, a takimi była obecność bolszewickich zagonów na przedpolach Warszawy w sierpniu 1920 roku i realna wizja zainstalowania w Warszawie władz Polskiej Republiki Radzieckiej,(od słowa rada robotniczo-chłopska, a nie Związku Radzieckiego).

Tak paskudna sytuacja militarna w końcu OTRZEŹWIŁA umysły polskich generałów, w większości samouków, którzy nie mieli zwykle kwalifikacji ponad dowodzenie batalionem, a raptem kilku pułkiem! (W Armii Imperium Rosyjskiego, z racji zniesienia stopnia majora, stopień generała-majora bardziej odpowiadał polskiemu pułkownikowi, niż brytyjskiemu brygadierowi, stopniowi pośredniemu pomiędzy pułkownikiem, a pierwszym stopniem generalskim, czyli generałem-majorem od starszego, czyli majora, wśród dowódców pułków) Jedynie oficerowie wywodzący się z C.K. Armii Austro-Węgier mieli możliwość kształcenia się na akademii wojennej i jedynie spośród tych oficerów należało szukać kompetentnych sztabowców, potrafiących z sensem zaplanować kampanię, mogąca odrzucić bolszewików. Takim kompetentnym sztabowcem-planista okazał się feldmarszałek-porucznik Rozwadowski, uznany teoretyk i praktyk zastosowania artylerii na polu walki i kwalifikowany kwatermistrz armii. Bo w CK armii Austro-Węgier nie od parady stopień który nosił, choć niższy rangą od dwóch stopni mających w nazwie „generał”, w nazwie zawierał słowo „feldmarschal”, oraz prawo do tytułowania „ekscelencjo”, wskazujące jednoznacznie, że feldmarschalleutnant to dokładnie pełnomocnik marszałka polnego, odpowiedzialny za logistykę grupy armii dowodzonej przez posiadacza stopnia feldmarschal.

I co tu ukrywać, DOPIERO powierzenie opracowania kontrofensywy generałowi Rozwadowskiemu spowodowało przełom i zwrot w rozwoju sytuacji pod Warszawą.

CK feldmarschalleutnant Rozwadowski, dowodząc nominalną dywizją, uratował dla Państw Centralnych sytuację na terenie Galicji, zyskując uznanie dla swoich dokonań u głównodowodzących armiami. On wiedział jak skutecznie walczyć z Rosjanami. Tak więc to gen Rozwadowski, znając, dzięki złamaniu szyfrów Armii Czerwonej przez polski radiowywiad, dokładnie zamierzenia wroga, odpowiednio rozmieścił polską artylerię, która stosując zmasowany ostrzał na kierunkach, spodziewanych dyslokacji sił wroga, zwany potocznie „walcem Rozwadowskiego”, skutecznie pozbawił konnicę bolszewicką impetu. Do tego starannie zaplanował kierunki uderzeń i to alternatywnie dla spodziewanych rozwojów sytuacji na froncie. W efekcie naczelnik Piłsudski mógł z wyprzedzeniem w stosunku do pierwotnych planów, korzystać z gotowych już planów operacyjnych, a nie improwizować w oparciu o rozwój sytuacji, jak to czynił do tej pory.

Do tego trzeba sobie uzmysłowić, że atakujące Warszawę dywizje i brygady miały „w nogach” nawet po 600 km intensywnego marszu, więc ich zasoby kwatermistrzowskie uległy w połowie sierpnia 1920 roku praktycznie całkowitemu zużyciu! Te oddziały „żyły” tym, co zrabowały na polskich ziemiach i kiedy tylko zostały zastopowane i zaatakowane z flanki, masowo szły w rozsypkę, nie mogąc nawet liczyć na wsparcie miejscowej ludności.

Fakty są dla Piłsudskiego, jako politycznego stratega, bezlitosne.

Prowadząc w 1919 roku bardzo awanturniczą politykę i do tego wojnę, próbującą stworzyć pas państw-satelitów, mających buforować obszar kontrolowany przez bolszewików od ziem polskich, naczelnik Piłsudski NIE TYLKO dał pretekst Leninowi i Trockiemu do klasycznego „wyprawienia po wojenne łupy” w 1920 roku blisko miliona czerwonoarmistów, ale przy okazji zraził do Polski i Polaków Brytyjczyków! W efekcie nie tylko nie uzyskał bezpośredniej pomocy od Imperium Brytyjskiego w bardzo ciężkiej sytuacji, ale umożliwił bolszewikom ofensywę propagandową, w efekcie której prowadząca wojnę Polska, została skutecznie odizolowana od wszelkich dostaw pilnie potrzebnego uzbrojenia!

Mało tego, walcząc o iluzoryczną niepodległość Ukrainy totalnie zaprzepaścił polską rację stanu na Śląsku, na Zaolziu i na Orawie!

W efekcie tak nierozsądnej polityki Polska walczyła o mało warte gospodarczo ukraińskie stepy i nic nie warte mokradła oraz bagna, kosztem silnie uprzemysłowionych obszarów Górnego Ślaska i Opolszczyzny oraz Zaolzia i Orawy, o Karwinie nawet nie wspominając, którą Brytyjczycy podarowali Czechosłowacji!

(Te ziemie były przed zaborami polskie, jakby ktoś zapomniał).

Dla próbujących jakoś ogarnąć kraj po doszczętnie rujnującej kraj wojnie domowej z „białymi” bolszewików, możliwość wyprawienia prawie miliona niewykształconych czerwonoarmistów po łupy na Polakach było istnym darem od losu, bo taka masa pozbawionych środków do życia, ale zaprawionych w krwawych bojach mołojców, mogła z łatwością wywołać w Rosji ...kolejną rewolucję, a tej przecież towarzysze sobie stanowczo w Kraju Rad nie życzyli.

W POLITBIURZE pewnie nie mieli złudzeń, że z tego miliona wróci do ojczyzny ledwie garstka, góra 20%, co mądrzejszych i lepiej wykształconych, bo albo zginą na wojnie lub trafią do niewoli, albo zostaną na ziemiach polskich, w celu utrwalania bolszewickiej dyktatury. Jednym zdaniem, towarzysz Lenin pewnie zbytnio nie rozpaczał po tym, kiedy ustanowiono warunki pokoju ryskiego w 1921 roku!

Przecież to były praktycznie te same warunki jakie proponował Piłsudskiemu i polskim emisariuszom przed rozpoczęciem polsko-bolszewickiej awantury!

A do tego zyskał to, że zajmując polskie ziemie, otrzymał darmowe źródło zaopatrzenia w podstawowe produkty żywnościowe, których ostry deficyt panował na zrujnowanym wojną domową terenie Kraju Rad.

Sumując, fajnie, że dzięki Bitwie Warszawskiej mamy choć jedną wojnę, którą na przestrzeni blisko 500 lat nie tylko, że wygraliśmy, ale nawet niewiele na niej straciliśmy! Ostatnią tak udaną wojnę Polska toczyła z Państwem Krzyżackim, znaną jako Wojna Trzynastoletnia, zakończoną II Pokojem Toruńskim w 1466 roku. Z drugiej strony już nie jest fajnie, kiedy uzmysłowi się, że to była dla Polaków bardzo krwawa i wyniszczająca wojna, a do tego ZUPEŁNIE NIEPOTRZEBNA!

To prawda, że zarówno Lenin, jak i najwyższe kręgi bolszewickiej dyktatury restytuowanej Polski, jako kwintesencji burżuazji i ziemiaństwa nie trawili, ale z drugiej strony, potrzebowali jak najwięcej spokoju, aby uporać się z interwencją zewnętrzną, oraz białogwardzistami, bo zamordowanie całej rodziny ostatniego cara wprawdzie pozbawiło białogwardzistów jednolitego dowodzenia, ale nie zgasiło u nich nienawiści do bolszewickich porządków!

Środowisko „białych” nie brało pod uwagę możliwości restytucji niepodległej Polski i nie trzeba było wysyłać tam emisariuszy, aby się tego dowiedzieć!

Lenin, chcąc zyskać dyplomatyczną przewagę, gotów był za neutralność Polski w jego konflikcie z „białymi”, przystać na granice które ustanawiał potem Traktat Ryski i to bez większych sporów. Czemu? Odpowiedź znajdziemy w jego tasiemcowych „Dziełach”, w których nie raz wykładał to, że porządek bolszewicki MUSI odnieść zwycięstwo nad burżuazyjnym wyzyskiem i jest tylko kwestia czasu, kiedy ten, „spodziewany dziejowo” tryumf nastąpi. Nadarzyła się okazja, sprokurowana przez awanturniczą kampanię kijowską, na odzyskanie władzy nad Polską to ją próbował wykorzystać i nie wolno mieć o to do niego pretensji! Ostatecznie naczelnik Piłsudski też tylko temu pchnął polskie dywizje pod Kijów, że uznał, iż bolszewicy są na tyle słabi, aby skutecznie pokrzyżować mu plany zbudowania pasa antybolszewickiego kordonu, od Bałtyku po Morze Czarne. Jeden i drugi się przeliczył, więc sytuacja wróciła w roku 1921 do punktu wyjścia i tyle na polu oceny efektów wojny polsko-bolszewickiej.

Niestety, na wojnie polsko-bolszewickiej, per saldo straciła Polska, na rzecz Niemiec i Czechosłowacji, bo nie tylko ci sąsiedzi urwali spory kawał wysoko uprzemysłowionego obszaru, który mógł trafić do Polski, ale przede wszystkim nawiązali, kosztem Polski, lukratywne kontakty handlowe, sprzedając powstałemu na bazie Kraju Rad ZSRR po dobrych cenach, wyroby przemysłowe, w zamian za wyceniane po dumpingowych cenach radzieckie zboże, skutecznie rugujące z rynku polskie płody rolne.

Te kraje po prostu wystawiły Leninowi i jego następcy Stalinowi rachunek, za skuteczne izolowanie Polski w roku 1920, a zwłaszcza blokadę dostaw uzbrojenia dla wojska polskiego. I ten rachunek bardzo sumiennie spłacał ZSRR, do tego stopnia, że ostatni transport taniego zboża do III Rzeszy odprawiono na dwa dni przed atakiem wojsk III rzeszy na ZSRR, kiedy to konflikt stalinowskiego ZSRR z koalicją skupioną woków Hitlera był nie do uniknięcia, z czego Stalin doskonale zdawał sobie sprawę.

Tak więc trudno polemizować z faktami, że mimo zwycięstwa militarnego w wojnie polsko-bolszewickiej, JAK ZAWSZE Polacy odnieśli tylko same ...straty na polu politycznym i gospodarczym, czyli mieli klasykę przebudzenia się z ręką w pełnym ekskrementów nocniku! Tyle, że byli na zbyt wielkim kacu, aby to zauważyć.

Co do okazania było. Amen.

Zorro

 

 

 

Zobacz galerię zdjęć:

Wersja dla tych, co potrafią czytać mapy. Mat Google
Wersja dla tych, co potrafią czytać mapy. Mat Google
el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura