Pomimo, że a-priori już zostałem zakwalifikowany jako:
- sierota po PZPR,- pożyteczny idiota (i to po angielsku!),
oraz osoba indyferentna (czyli bierna) religijnie
postanowiłem jednak podzielić się swoją opinią w sprawie lustracji cmentarnych. Powodów ku temu znalazłem wiele – od emocjonalnych do czysto praktycznych.
W tej notce poruszę jeden z nich - być może najważniejszy. To odpowiedź na pytanie – kto będzie orzekał o tym, czy doczesne szczątki osoby zmarłej kilkadziesiąt lat temu (w przypadku Bolesława Bieruta to już 60 lat!) mają zostać (i gdzie) przeniesione czy są godne pozostania na swoim miejscu? A co zrobić z grobem Juliana Marchlewskiego – upłynęło już ponad 90 lat! (zm. 1925)?
Jak więc daleko mamy sięgać w przeszłość? Czy kryterium ma być np. rok 1945 (wówczas komunista Marchlewski zostaje) czy też np. 1918 r.?
Na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach (rok założenia 1912) jak na każdym starym cmentarzu (np. starszym o ok. 100 lat Cmentarzu Rakowickim w Krakowie) leżą szczątki ludzi różnych narodowości i różnych przekonań – Polacy, Rosjanie, Niemcy, Węgrzy, Chorwaci, Czesi i Słowacy... Do odrodzenia Polski (1918) był to zresztą cmentarz prawosławny. Po przejęciu przez polską administrację chowano na nim przede wszystkim żołnierzy – ofiary w zasadzie wszystkich powstań, wojny z bolszewią, przewrotu majowego i września 1939 r.
Niemcy chowali tam swoich poległych podczas okupacji (w tym celu ekshumowano ciała wielu leżących tam żołnierzy polskich). Cmentarz był także wykorzystywany (w konspiracji) przez polski ruch oporu. Jak było po 1945 r. wiadomo. Z jednej strony mamy groby „zasłużonych” (w różnym stopniu) prominentów PZPR – a z drugiej bezimienne doły „Łączki”, na której chowano ofiary różnych „organów bezpieczeństwa”.
Wątpliwości na pewno nie budzi konieczność oddania hołdu patriotom pochowanym na „Łączce”, jednak z selekcją prominentów PZPR przewiduję problemy. Konieczne byłoby zapewne powołanie odpowiedniej komisji w celu przeanalizowania działalności zmarłych i zadecydowania o ich losie. Jednym słowem musielibyśmy przeprowadzić pośmiertną lustrację, co w praktyce wydaje mi się absolutnie nierealne.
Śmierć to na tym Świecie sprawa ostateczna – i niech taką pozostanie. Pisał o tym Wieszcz:
„...rozjemcza mogiła. Tam i ci, co bronili, -i ci, co się wdarli,
Pierwszy raz pokój szczery i wieczny zawarli.
Choćby cesarz Moskalom kazał wstać, już dusza
Moskiewska. tam raz pierwszy, cesarza nie słusza...”
Dusze zmarłych odpowiadają przez Panem – doczesne szczątki niech spoczywają w spokoju. Dziś już nic złego nie mogą nam uczynić.
Zaś tym, których oprawcy pochowali w bezimiennych dołach należy zapewnić przyzwoity, zgodny ze zwyczajem pogrzeb i rozpoznawalny grób, otoczyć go opieką – a ich czyny zachować w pamięci.