z Sieci
z Sieci
adam kadmon adam kadmon
385
BLOG

Witryna Poetów nr 33

adam kadmon adam kadmon Kultura Obserwuj notkę 8

                                                               

 

                                                         Moi Drodzy.

 

Lato w pełni, czas taki ciepły i piękny, i gdyby nie zamachy terrorystyczne, ostatni wczoraj w

Nicei, byłoby wspaniale.

Ale nie o tym powinnam pisać w Witrynie Poetów, jednak trudno przejść obojętnie nad tym,

co dzieje się obecnie w Europie! Po prostu pat!

Jednak ad rem - dziś prezentujemy wiersze Renaty Grześkowiak z Konina,

Marka Różyckiego Jr. z Warszawy, Jarosława Baprawskiego z New Jersey,

Adama Kadmona ze Środkowopomorskiego, "Przesłanie dla Nadwrażliwych"

psychologa klinicznego, psychiatry, filozofa i pedagoga prof. Kazimierza Dąbrowskiego

oraz wiersz Czesława Miłosza "Sens", a także kilka moich.

Mam nadzieję, że każdy coś dla siebie znajdzie.

     

 

 

                                                                          Pozdrawiam lipcowo

                                                                           Ludmiła Janusewicz

 

 

 

                                                              LUDMIŁA  JANUSEWICZ

 

 

 

 

                                                               Nie śnij o sake


 

Śnił mi się blues,
co w szklance się mienił,
a mnie rozrzewniał, roztkliwiał,
śnił mi się blues,
bursztynem rozjaśniał mój smutek
na dnie szklanki piwa.

 

Więc życzę ci przyjacielu -
nie śnij o kraju Kwitnącej Wiśni,
nie śnij o sake,
niech blues ci się przyśni!

 

 

 

 

 

                                                              On do Niej o kropelce ze słońcem Chin

 

 

 

 

Nigdy nie myślałem że będzie mnie zaprzątał taki temat

można powiedzieć chiński albo do tej pory tak odległy

jak Chiny i równie egzotyczny

Kogo obchodzi jak pić herbatę zwłaszcza że chcę ją pić

w twoim towarzystwie

 

Czasem warto skupić się na obiekcie pożądania

bardziej refleksyjnie

Może to być równie silne przeżycie jak samo spełnianie

 

Picie herbaty może być prawdziwą przyjemnością

Jestem nawet zwolennikiem drobnych łyków

Niech jej kropelka kolebie się na języku i odda nam słońce

Chin zanim ją wypijemy

Niech zapach i aromat przypomina zapach twego ciała

A jej barwa niech kojarzy mi się z twoją opalenizną

brązową aksamitną i równie delikatną jak ów aromat

który chwilę zabawi między nami nim się ulotni

 

Warto mieć świadomość tego co nam się przytrafiło

że nie jest to dane na zawsze że musimy o to zabiegać

a będąc razem cieszyć się swoją obecnością

Że owo picie herbaty jest ważne tak jak dotykanie twoich

piersi mimochodem i trzymanie cię za rękę przez chwilę

jak dziecko aby zobaczyć twój uśmiech

 

Może to wszystko jest fragmentem układanki nie powiem

boskiego planu bo na ten temat nic nie wiem

 

 

 

                                                                                     Uciszanie morza

 

 

 

Pulsowałam jaskrem

rozkwitałam jaśminem

stawałam się winem

i chlebem

który mogłeś przełamać

 

Uciszyłam w sobie

morze rozkołysane

 

 

                                                                                        Ta historia

 

 

 

Ta historia miała
początek
środek
i koniec
jak w porządnej
powieści

 

A teraz głowa
jak pas transmisyjny
od ściany do ściany
jakby końca
nie było widać

 

 

 

 

                                                                                Rodzaj rzeczywistości

 

 

 

 

Nasze rozstanie

to tylko rodzaj rzeczywistości

W ten czas przesunięty w czasie
jak przy nagłej utracie wzroku
trzeba dojrzeć nową drogę

Dajcie mi punkt oparcia
powiedział Archimedes
a wyważę wam całą ziemię


 

 

                                                                                        Słowa

 

 

 

Zbudowana jestem

cała ze słów

 

Cały świat tworzę

też swoimi słowami

 

 


 

                                                                                     Białe i czarne

 

 

 

 

Codziennie słyszę
jak jakiś facet uderza w klawisze
i każdy klawisz ma widoki marne,
bo raz wali w białe,
raz w klawisze czarne.

 

Na nic się zdały głosy,
że rasista i czarnych
bić nie powinien,
niech wali białe,
czarny nic nie winien.

 

Lecz jak on ma grać bluesa,
bo on grywa bluesy,
jak bez klawiszy czarnych
oddać
rozpacz i życia minusy?

 

                                                                     *   *   *   *   *

 

 

 

 

                                                    RENATA  GRZEŚKOWIAK

                                                                 KONIN

                             

Krótki biogram? spoko...jestem bio, trochę chem. i całkiem niezłe fiz. …ważę 60.000 gram.))

 

A tak na poważnie:

Renata Grześkowiak, poetka, animatorka kultury. Autorka tomiku poezji „Może

jutro…” (2008), i „Na krawędzi słońca i cienia…” (2014). Jej wiersze

drukowane były w pismach regionalnych i literackich oraz w zbiorach

poetyckich w kraju i za granicą. Jest także autorką tekstów piosenek,

współpracując z kompozytorem – Januszem Wierzgaczem. Poeta Andrzej

Dębkowski podsumowuje – „Twórczość poetycka Renaty Grześkowiak to nic

innego, jak promocja miłości do drugiego człowieka”

 

 

 

            

                                        pójdę z tobą

 

 

 

pójdę z tobą


pójdę w nieznane


zgromadziłeś wokół siebie 


cały spokój ducha


i bezpieczeństwo


więc gdzie mam być


jeśli nie przy tobie



sznuruję buty


przewieszam torbę przez ramię


niesamowity jest


widok wyciągniętej w moim kierunku


ciepłej dłoni


jestem twoja


jesteś mój


świat należy do nas

 

 

 

                                                 zakwitam

 

 

 

każdego roku na nowo


wyżółca się we mnie forsycja


i wtedy nie ogarniam radości


naniesionej na bocianich piórach

 
jakby dom miłość i twoje imię

 

miały kształt i barwę słonecznika


tegoroczna wiosna zwariowała


na punkcie żółtego koloru


i na twoim... zaplatam warkocze


bluszczom i uczę je jak trzymać


cień nad twym czołem


nie szukaj mnie zeszłorocznej


narodziłam się z wiosną


by pobyć z tobą do ostatniej


jesieni

 

 

 

 

                                   zostawmy kwiaty na łąkach

 

 

 

 

chciałabym zobaczyć w twych oczach


nie ogień ani iskry


nawet nie miriady gwiazd.

 
pokaż mi bezpieczeństwo wspólnych nocy 


i poranki znaczone pocałunkiem



mam nadzieję odkryć w twoim sercu

 

nie obietnicę cudownej przyszłości 


ale ochotę na wspólną wędrówkę 


nie zajmuj dłoni pękami kwiatów 


zostawmy je na łąkach 


lecz weź moją rękę ..

pójdę 


bez oporu

 

 

 

                                                          Szósty grudnia

 

 

 

 
Dzisiaj nie zasnę, lampa zagląda do okna,
mruga świątecznymi ozdobami
i namawia...

Na saksofonie gra nieokreśloną melodię,
chyba jakiś rozkochany we Wrocławiu
poeta. A może to malarz, który maluje
dźwiękiem, by zarobić na farby i sztalugi.

Nie zasnę dzisiaj.To noc Mikołaja,
a ja tak daleko
i moje buty pod niewłaściwym adresem.
Chciałam, aby chociaż Twardowski z księżyca
zanucił mi swój wiersz...

Gapa ze mnie,
przecież on teraz przy Ratuszu gra na saksofonie.
 
 
 
 

                                                      szeptem

 

 

 

czy pan wie

mój drogi przyjacielu

że w świetle latarki

nie tylko pan ale i słowa

które wypowiada

wywołują moją gęsią skórkę


czy w ramach samoobrony

przed cieniami pana mrocznych słów

uciekać powinnam w czarną noc

czy wręcz przeciwnie

przycisnąć mocno biodro do pana biodra

i ramię do pana ramienia

bezpańska poetka powiedziała mi

że noc jest magiczna

tylko wtedy kiedy

słowa zamieniają się w szepty

a ciepło bez problemu przechodzi
                                                                                               
z ciała w ciało
 
 
 
                       
                      
                                                     Z serii Bezpańska Poetka
 
 
 
 
                                        
 
Bezpańska Poetka

nałożyła kapelusz z bardzo szerokim rondem.

W jego cieniu Samotny Grajek widzi gwiazdy.

- Mrugnij Poetko, niech jedna spadnie

i spełni marzenie..
 
 
 
                                                           *   *   *   *   *

 

 

 

 

 

                                                             MAREK RÓŻYCKI  Jr.

                                                                    Warszawa

 

                               Podszept

Na początku strać wszystko
abyś nie miał już nic do stracenia -
Wtedy dopiero weź pióro do ręki
(to nie musi być wiersz
nawet najprostsze listy stają się poezją)
Gdy nie ma w nich strachu
Na początku wmów sobie
że od Ciebie zależą losy tego świata
Wtedy dopiero zacznij walczyć
o świeże myśli
o czystość intencji
o twórcze spełnienie
o prawdziwość uczuć
o moc emocji
Tylko nie walcz o stypendium!
Na początku uwierz tym,
którzy mówią
że strach należy zostawić przed progiem
razem z kaloszami -
Wtedy dopiero potknij się o próg
i krzyknij:
A jednak nie upadłem!
Na początku strać wszystko -
wtedy zrozumiesz, jak niewiele mamy do stracenia…
 
 
 

 

            NA SPADOCHRONIE IDEI

 

 

       - Co u pana słychać, MISTRZU? – człowiek w kaftanie myśli z nieodłącznym 
opiekunem – wesołym(?) sanitariuszem spojrzał na mnie niczym Ofelia w  scenie
 Szaleństwa.
_________________
- hm… ludzie stają się groźni
obdarzeni niezwykłymi siłami
odczytują myśli
działają różnymi promieniami
tworzą tajemne spiski
podsłuchują
wydają na odległość rozkazy
osądzają
wciąż patrzą i obserwują
znają każdą najskrytszą myśl
muszę się bronić
bo inaczej będę zniszczony
tylko ten lęk przed drugim człowiekiem
nie mogę ufać nikomu
najmniejszy odruch zaufania
jest zgubny
rzeczywistość pęka
szczelinami wciska się groza
gdzie jesteście bezpieczne systemy poglądów
przyzwyczajeń, norm i wartości?
 
 
 


- Widziałeś – rzekł z błyskiem w oku -
klienci
w sklepach z książkami
operują tymi zdumiewającymi porcjami
zatrzymanego czasu, przestrzeni, życia.
Kupują głosy zmarłych
oczy zmarłych 
uszy zmarłych
i wychodzą z tą znakomitą śmiercią
pod pachą
po to, żeby jej zaprzeczyć
w cudzie zmartwychwstania
między sztachnięciem się 
łykiem wina
a przypadkowym komentarzem!

- Och, to tylko ci, którym nie dane jest prowadzić
swojej walki z Szatanem  
 
 
 
 
WŁODZIMIERZ WYSOCKI

Tłumaczenie: Marek Różycki jr
 



WĘDRÓWKA DUSZ
 




Ktoś wierzy w Mahometa, Allacha czy w Jezusa,
Inny w nic nie wierzy i w diabła wątpi też.
Hindusi wymyślili, że krąży każda dusza
I nową wdziewa szatę, gdy przyjdzie ciała kres.

Jeżeliś głową w chmurach tkwił – odrodzisz się marzeniem,
Lecz jeśliś zawsze świnią był, toś wybrał sam wcielenie!

Gdy podejrzliwie patrzą, choć nic nie masz do ukrycia –
Wytrzymaj, odnajdziesz się w postaci bez tych trosk!
A jeśliś widział wroga śmierć podczas pierwszego życia –
W następnym zapewniony masz sokoli, bystry wzrok!

Skromniutko żyj, lecz rozchmurz twarz, niech dumą cię przenika
Fakt, że realną szansę masz się wcielić w Przewodnika.

Dziś możesz zwykłym stróżem być, po śmierci czeka awans,
A później z brygadzisty dusz – w ministry, w wielki świat!
Lecz jeśliś tępy jest jak pniak – zostaniesz baobabem
i będziesz baobabem co najmniej tysiąc lat!

Papugą zostać – straszna myśl! – lub gadem jadowitym...
To może lepiej być od dziś człowiekiem przyzwoitym?!

Więc kto jest kim i kim kto był, jeśli nikt nie jest nikim?
Od genów i krzyżówek mózg biologowi spuchł.
Może ten wyliniały kot wcześniej był nikczemnikiem,
A sympatyczny gość – to pies był, wierny druh?

Dzięki Hindusom wiem już że, kto się pokusom oprze,
Po śmierci wszystko, czego chce, otrzyma według potrzeb.
 
 
 
 
 
 
MOJA MOJOŚĆ, czyli Moje Credo Życiowe
 
 


uczyli mnie poczucia własnej wartości
nie wypierania uczuć i emocji
poruszania się w świecie społecznym
(zakładając „normalność” tego świata)

a ja gdzieś mam świat 
w którym rządzi znieczulica, szmal i cynizm,
a o mym losie decydują niedouczeni wizjonerzy
gdzie zachowania dziecka są obelgą dla „dorosłego”
bo moim zdaniem tylko dzieci tak naprawdę wiedzą
czego chcą i oczekują

gdzieś mam świat, w którym polują na moje słabości
i nie doceniają wartości
gdzie mogą przejść po mnie – nie oglądając się za siebie
gdzie moralność jest sprawą umowną albo natychmiast płatną
gdzie nowa kasta złodziei sumień ludzkich
chce mnie przymusić do lawirowania, ustępstw i kluczenia
w imię Ojca Pieniądza i Syna Dobrobytu –
- dla wybranych – którzy pojęli zasady gry w piekło i niebo

gdzieś mam świat
którego gdybym przyjął reguły gry
potłuc bym musiał wszystkie lustra z wizerunkiem mej twarzy
i opluć zwierciadła prawdy o Człowieku
gdzieś mam świat
w którym mimo poczucia własnej wartości
z trudem utrzymuję się na powierzchni życia
.

Marek Różycki jr @^
 
 
 
 
                     *    *    *    *    *   *        
       

 

                                                             JAROSŁAW  BAPRAWSKI

 

                                                                  New Jersey ,  USA

 

 

 

                  Jutro ...z cyklu na bagnach życia

              _______________________________

 

 

 

głowa mi pęka w tym nienormalnym domu
pakować się zdziry i won mi z chałupy
skończyło się wracam do życia
koniec

heniek pierdolnięty jesteś daj pospać
wczoraj tak kryśkę gniotłeś po nocy
zmęczona jestem niewyspana rozbita
a ty się rzucasz z samego rana
niedochlany jesteś czy źle ci dała

sylwia ty się odwal od mojej szparki
no nie baby nie wytrzymam wypierdalać
wiersz chcę napisać
na dziś
na odnowę
jak mam się skupić
butelka pusta
usta suche
coś gadacie
kto was zrozumie
jak wy same
takie głupie

heniek a o czym ten wiersz napiszesz
o was bezmyślne rury
a o mnie napiszesz że ładna jestem
ładna jesteś ale głowę masz do dupy
a w wierszu chodzi
by miał duszę
delikatność i piękno
a wy takie jesteście puste
bez ambicji
tak mi wstyd za was
no i gdzie goła mi tu idziesz
gdzie tu się wciskasz
nie widzisz że piszę

heniu
heniu
jutro napiszesz
rzucisz picie
może nawet wygrasz w totka
lub znajdziesz pracę
wszystko się zmieni
kupisz dziś flaszkę
heniek

ty to zawsze popadasz w przygnębienie
gdy w twoich oczach te marzenia
chodź do pokoju
dam Ci za darmo
tylko już przestań
no nie płacz

heniu
heniuśku
heniuńku
ty marzycielu kurwa

poeto

 

 

                                            

 
 
 

                                 NA WYSOKOŚCI KRAWĘŻNIKA

 

 

 

 

ile dobroci 
może udźwignąć 
reklamówka samotnego 
na babilońskim przedmieściu


wie pewnie tylko Jezus Frasobliwy 
Ty i omszałe do niczego kamienie 
zepchnięte przez budowniczych
poza obywatelskie rusztowania

do czasu uderzenia w ziemię 
ognistej bilardowej kuli
sprawiedliwego

zapytuję się 
motyla

 

 

                                   

 

 

                POMAZANIEC

 

 

 

 

napiszę dla tych co umarli
nie wierząc w gwiazdy
z pogardą na twarzy
patrzyli nam w oczy

ściętych drzew 
i dżejmsów dinów
nikt już nie wskrzesi
zostało słowo śpiące w ziemi

porośnie drzewem samotnego milczenia
obsypując wędrowców kwiatem

i dla tych napiszę co jeszcze żyją
popłyną z nurtem rzeki bez powrotu
ławice próżnej myśli i skrzela bez oddechu

oprócz piany fałszywej tożsamości
będą was zaczytywać w trupach 
swoich sztucznych wytworów

i dla siebie napiszę 
pierdolę ławicę
wolność smakuję 
jak początek życia

na pewno nie jeden bochenek chleba
złożę w ofierze pustemu stołowi

nakarmię nadzieją z rondelka rozpaczy
słowami pływającymi w pustych okach
powierzchownej prawdy

Panie - podano niemowlę
na twoje podobieństwo

 

 

 

 

                                                             *    *    *   *    *

 

 

 

 

 

                                        ADAM  KADMON

                                     Środkowopomorskie

 

 

 

 

                                          NASZA  HISTORIA

 

 

 

 

       Naszej historii nie uleczy cud ,

   same nie zabliźnią się rany i szramy ,

  naszej historii potrzebny jest trud ,

  któremu zwyczajnie - miłość na imię .

      Niech nastąpi , nie zwątpi ,

z dymem dygresji - nie ,

nie minie.

 

   

 

 

                                             NIE DZWOŃ

 

 

 

      Nie dzwoń , nie wyrzekaj , jakoby masz dość.

Świat aż tak stały nie jest w jego poglądach

na ciebie.

      Kiedy  pora przyjdzie , one same - dzwony,

zadzwonią podzwonne - swoje  i bić będą

 dla mnie. Taka kolej rzeczy.  Niestety.

Może morzu się oddaj  , albo odwróć odeń

Trzeba  rozumieć słowa , by piszącego

nareszcie zrozumieć.

 

 

 

 

                            NIE UJDZIE  CI...

 

 

 

 

 

       Tobie Doriano , nie ujdzie na sucho ;

 muszę cię podlewać cały sezon letni ,

pamiętając o tym , komu cię zawdzięczam

i z czyjej ty ręki.  Tego nie zapomni moja

lepsza połowa , gdy trzeba , odtworzy

jej własne wspomnienia.

      Datury złe są , niebezpieczne -

bo piękne.

 

 

 

 

 

                 PONAD LUDZKIE POJĘCIE

 

 

 

 

    Gwałt wzniósł się podniebny i wzleciał

ponad ludzkie pojęcie uwalniając wszystkie

absurdalne lęki tam gdzie ty i ja  a pomiędzy

cały durny sens bezsensów  Duma płacze i godność

choć usta zawisły w oniemiałym zdumieniu

Jeszcze tylko rzeka gotowa cofnąć się

zawrócić aby zalać dramę serc z których

tak jedno jak drugie stukają rytmem

naprzemiennym Każde z nich płonie

 w morzu niepewności wzajemniej

 

 

 

 

                               CO ZA MUZA

 

 

 

 

        Uznając ,że jest już  poetą - od wezbranej

 chwili , zapragnął zostać wielbicielem Muzy ,

 jej jedynym na moment kochankiem lecz

 Erato rzekła , 

pod przysięgą zeznając - córa Mnemosyne -

że był tylko beznadziejnym , nudnym w samej rzeczy

przypadkiem , upierdliwym starcem , 

któremu ktoś kiedyś poprzewracał w głowie

i tak mu zostało .

 

 

 

                              

 

                                                    CODZIEŃ  ŚWIĘTO

 

 

 

    Codzień niech będzie święto. Niechaj widać ,że jest w nas

święty płomień tam , gdzie skrywamy serca. Przy nim

ogrzać się mogą rzesze zabłąkanych pielgrzymów przez życie.

    Zarzewie podajmy sobie dalej ; nie ukrywajmy miłości.

Ona , miłość jest naszą dumą , chlubą , zaszczytem.

Godnie i zaszczytnie dzielić się nią , to świat czynić lepszym .

Spójrzcie , jak wiele można ofiarować , nie tracąc niczego .

 

                ŻADNE  życie nie jest najważniejsze ,

kiedy brak mu wzruszeń i zwyczajnej , ludzkiej miłości.

Tak , miłość cudem życia jest .

 

 

 

 

 

 

                   ZAMIAST  DESERU ,  KOCHANI

_______________________________________________________

 

 

 

 

PRZESŁANIE DLA NADWRAŻLIWYCH

     Prof . Kazimierz  Dąbrowski *

 

 

 

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata,
za niepewność – wśród jego zwierzęcej pewności
za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych
zarażając się każdym bólem
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością,
która nie ma dna
za potrzebę oczyszczenia rąk z niewidzialnego
nawet brudu ziemi
bądźcie pozdrowieni

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za wasz lęk przed absurdem istnienia
i delikatność niemówienia innym tego co w nich
widzicie
za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność
obcowania z niezwykłością
za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego
za nieprzystosowanie do tego co jest a przystosowanie
do tego co być powinno
za to co nieskończone – nieznane – niewypowiedziane
ukryte w was

Bądźcie pozdrowieni, nadwrażliwi
za waszą twórczość i ekstazę
za wasze zachłanne przyjaźnie, miłości i lęk, że miłość
mogłaby umrzeć jeszcze przed wami

Bądźcie pozdrowieni
Za wasze uzdolnienia – nigdy nie wykorzystane –
(niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli
poznać wielkości tych, co przyjdą po was)
za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować,
że jesteście niszczeni - zamiast leczyć chory świat
za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę
za niezwykłość i s a m o t n o ś ć waszych dróg
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi…

 

 

 

*Kazimierz Dąbrowski (ur. 1 września 1902 w Klarowie, zm. 26 listopada 1980 w Warszawie) – polski psycholog klinicznypsychiatrafilozof oraz pedagog, twórca teorii dezintegracji pozytywnej. Autor licznych publikacji naukowych i popularnonaukowych w dziedzinie psychologii klinicznejhigieny psychicznejpsychiatrii orazpedagogiki.

 

Jako pionier ruchu higieny psychicznej w Polsce utworzył Instytut Higieny Psychicznej, którym kierował w latach 1935-1949. Był założycielem i prezesem Polskiego Towarzystwa Higieny Psychicznej.

      (z wiki )

 

                                                     *    *    *    *    *

 

 

 

                         CZESŁAW  MIŁOSZ

 

 

 

                    Sens

 

- Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było niepojęte, będzie pojęte.

- A jeżeli nie ma podszewki świata?
Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc
Następują po sobie nie dbając o sens
I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?

Gdyby tak było, to jednak zostanie
Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony,
Na międzygwiezdne pola, w kołowrót galaktyk
I protestuje, woła, krzyczy.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
Lubię to!
Lubię to!
Super
Ha ha
Wow
Przykro mi
Wrr
 
Skomentuj
adam kadmon
O mnie adam kadmon

Jestem istotą czującą , która swoje przeżyła.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura