Ciekawe jak wielu Polskich żołnierzy poległo pod Monte Casino TYLKO z powodu niekompetencji gen. Andersa? / Fot. Google
Ciekawe jak wielu Polskich żołnierzy poległo pod Monte Casino TYLKO z powodu niekompetencji gen. Andersa? / Fot. Google
el.Zorro el.Zorro
1265
BLOG

Tło bitwy pod Monte Casino

el.Zorro el.Zorro Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

 

Nic bardziej nie zawstydza,

niż obdarta z patosu faktografia historyczna.

 

Na wstępie autor pragnie zaznaczyć, że jest pełen podziwu i szacunku dla odwagi, i poświęcenia tych żołnierzy z 2 Polskiego Korpusu, którzy szturmowali pozycje niemieckie pod Monte Casino. Ostatecznie nie Oni sobie wybrali tak niekompetentnego dowódcę swojej formacji!

Właśnie mija 72 rocznica zakończenia CHYBA NAJBARDZIEJ BEZSENSOWNEJ bitwy, jaką stoczył na Zachodzie, w czasie 2 wojny światowej Polski Korpus, bitwy która miała zdjąć z generała Andersa piętno tchórza, który jedyne co potrafił na polu bitwy, to ...salwować się rejteradą! Bitwy końcem wiosny 1944 roku JUŻ NIEPOTRZEBNEJ a gdyby dowodzący lądowaniem na Półwyspie Apenińskim alianccy generałowie mieli pod czerepami rozum zdolny do myślenia, a nie jedynie ...Regulaminy, to zamiast tracić tysiące żołnierzy na szturmowanie rubieży Linii Gustawa w maju 1944 roku dawno by podziwiali uroki Wiecznego Miasta.

Na początek pochylmy się nad CV wówczas generała dywizji Władysława Andersa, aby stało się oczywistym, że dla ratowania nadszarpniętej dwoma spektakularnymi rejteradami opinii, wolał zezwolić na masakrę głównych sił II Korpusu, niż przejść do annałów jak ten generał, który walki unika bardziej, niż domowy kocur wody.

W ogóle jest bardzo zastanawiającym jak to było możliwym, aby szef sztabu generała Rozwadowskiego z czasu Przewrotu Majowego NIE TYLKO uniknął szykan, ale do tego jeszcze ...awansował! Pomijając jaki los zgotował marszałek Piłsudski najbardziej kompetentnemu swojemu generałowi i do tego JEDYNEMU, który posiadał do połowy lat 20 XX wieku w Wojsku Polskim rzeczywisty Patent Generalski i to sztabowy, (jako C.K. feldmarschalleutnant, mylnie porównywany z generałem dywizji z racji tylko hierarchii), czyli generałowi Rozwadowskiemu, taki generał Sikorski, TYLKO ZA BIERNOŚĆ, czyli za to, że nie opowiedział się po żadnej ze stron Przewrotu Majowego, zostawiając podległych mu żołnierzy w koszarach, „poszedł w odstawkę” i nawet po 1 września 1939 roku, mimo niezaprzeczalnych kompetencji, nie doprosił się bojowego przydziału!

Prawdopodobnie powody były trzy:

-wyznanie ówczesnego pułkownika Andersa. Był od zawsze wyznania protestanckiego, a marszałek Piłsudski protestantem został, kiedy rozwodził się ze swoja pierwszą żoną. Środowisko protestanckie było dość wpływowym, a marszałek Piłsudski nie mógł sobie pozwolić na jeszcze jeden konflikt z grupą wyznaniową;

-„urok osobisty” ówczesnego pułkownika Andersa. Cóż pułkownik Anders nie na wszystkich polach unikał konfrontacji! Pisząc dyplomatycznie, był nałogowym kobieciarzem, do tego stopnia, że bardzo wiele ówczesnych dam poznał dalece dokładniej, niż na to zezwalały normy obyczajowe. Te damy miały mężów, a to wystarczyło, aby pułkownik Anders uniknął politycznej dintojry środowiska marszałka Piłsudskiego;

- zdobyte u boku gen. Rozwadowskiego doświadczenie sztabowe. Marszałek Piłsudski sztabowcem był nietęgim, a jego najbliżsi współpracownicy jeszcze gorszymi! Już sam łomot, jaki zainkasował w 1920 roku, od przecież nie posiadającego żadnego znaczącego doświadczenia sztabowego komarma Tuchaczewskiego i dopiero przełom, spowodowany przejęciem kierowania sztabem przez gen. Rozwadowskiego , były poważnym ostrzeżeniem. Ale maniana jaka odstawił marszałek Rydz-Śmigły planując obronę Polski w 1939 roku pokazała, że przyboczni marszałka Piłsudskiego wykazywali ponadprzeciętną odporność na wiedzę militarną! Tak więc mimo niechęci, pułkownika Andersa ominęły personalne czystki, zaordynowane przez Piłsudczyków przeciwnikom w mundurach W.P. po zwycięstwie Przewrotu Majowego.

Potem jeszcze pułkownik Anders miał „jakieś problemy” z rozliczeniem paszy dla kawaleryjskich wierzchowców, a jak to twierdziły osoby mu nieprzychylne, awans generalski otrzymał w nagrodę za zdeklasowanie konkurentów przez kierowaną przez niego reprezentację Polski w zawodach hipicznych O Puchar Narodów odbytych w Nicei!

I chyba sporo w takim upatrywaniu rozkwitu kariery wojskowej Władysława Andersa jest, niestety, prawdy!

 

Skandalicznie za to zachował się gen brygady Anders podczas Kampanii Wrześniowej z 1939 roku!

  • Dowodząc Nowogródzką Brygadą Kawalerii, w Bitwie pod Mławą nie wykonał rozkazu, czyli ZREJTEROWAŁ z pola bitwy, doprowadzając do rozbicia 20 Dywizji Piechoty, której skrzydło rozkazano mu osłaniać, z racji dużo większej mobilności kawalerii od piechoty.

  • Podczas Bitwy nad Bzurą PONOWNIE ZREJTEROWAŁ, odmawiając wykonania rozkazu tym razem gen Tadeusza Kutrzeby, polegający na osłonie skraju Puszczy Kampinoskiej, z podobnym rezultatem.

  • 22 września 1939 roku zdobył, a następnie samowolnie opuścił Krasnobród, bez poinformowania dowódcy, a następnieprowadził samowolne i nieskoordynowane działania bojowe,w efekcie których postrzelony przez ukraińskich nacjonalistów, trafił do radzieckiej niewoli.

Sorry, ale za DUŻO MNIEJSZE niesubordynacje na polu bitwy stawiano oficerów przed Sądami Wojennymi i zwykle na mocy ich wyroków, rozstrzeliwano! Nawet generałów.

Ki diabeł podpowiedział gen Sikorskiemu, aby dowódcą reaktywowanego w ZSRR Wojska Polskiego mianować mocno skompromitowanego podczas Kampanii Wrześniowej generała dywizji Andersa, dziś się nie dowiemy, być może dawni jego koledzy z Armii Carskiej podsunęli tę kandydaturę Stalinowi, jedno pozostaje dla obiektywnych badaczy tamtych zdarzeń bezspornym:generał Anders był po prostu nieprzewidywalnym i nieodpowiedzialnym warchołem-rusofobem, którego głównym celem było zerwanie sojuszu z ZSRR!!!

Zorro ma na ten temat dokładne informacje, bo tak się złożyło, że daleki jego krewny przeszedł CAŁY szlak bojowy Armii Andersa, ciężko ranny pod koniec Bitwy pod Monte Casino, jako kaleka wrócił po demobilizacji do Polski i gdyby nie „wredne PRL”, to by skończył jako nędzarz w brytyjskim przytułku. A we wrednym PRL jakoś dotrwał godnie do śmierci, pobierając kombatancką rentę. Lichą, bo kombatantów z armii Andersa nie rozpieszczano, ale na godną egzystencję wystarczyło.

Tak więc gen. Anders nieustannie prowokował zatargi, np. nieustannie domagając się dla nowo formowanej armii zwiększenia racji żywności, choć doskonale wiedział, że jego żołnierze fasują bojowe i to gwardyjskie racje żywności, jakie przysłuchiwały WYŁACZNIE gwardyjskim pułkom Armii Czerwonej i tylko podczas działań bojowych na 1 linii frontu! Znamiennym też był epizod, z podarowanym mu OSOBIŚCIE przez Stalina, wspaniałym białym wierzchowcem. Taki prezent i to od samego dyktatora ZSRR oznaczać mógł tylko jedno! Konkretnie ostentacyjnie wyciągniętą rękę do trwałej zgody pomiędzy Polakami i ZSRR. I co zrobił gen Anders? Owoż „na oczach” pilnujących polskiego obozowiska służb wartowniczych z NKWD, gen Anders zaprzągł owego, wspaniałego rumaka do pługa i zaczął nim orać teren tuz przy granicy obozowiska! Pisanie, że to była jawna i ostentacyjna zniewaga, wyartykułowana pod adresem Stalina, nie oddaje skali incydentu. Dość napisać, że Polacy na poważnie zaczęli stawiać zakłady o to KIEDY Stalin rozkaże „zwinąć” Polskie Wojsko!

Stalin cierpliwie łykał kolejne zniewagi i bezpodstawne posądzenia gen Andersa o dyskryminowanie „jego” armiitylko temu, żewówczas pilnie potrzebował każdej dywizji, a gen Anders miał pod rozkazami 3 dobrze wyszkolone i sprawnie dowodzone dywizje!Do tego uzbrojone w deficytową, nowoczesną broń, której brakowało we frontowych oddziałach. Kiedy więc pułki Armii Czerwonej ruszały w bój mając uzbrojonych w broń strzelecką ledwie 50% stanu osobowego, resztę w granaty i koktajle Mołotowa, z zadaniem przejmowania broni od poległych żołnierzy, żołnierze nowo sformowanej i gotowi do walk 5 Wileńskiej Dywizji Piechoty, deficytowe uzbrojenie wykorzystywali głównie do doskonalenia ...musztry! Sytuacja się powtórzyła przy 6 Lwowskiej DP oraz 7 DP, a Stalin powoli zaczynał pojmować to, że gen Anders W OGÓLE NIE PLANUJE angażowania polskich dywizji w walki, a jedynie formować w nieskończoność Polską Armię.

Oczywiście, że rysująca się bitwa, która przeszła do annałów jako Bitwa na Łuku Kurskim zapowiadała się na bardzo zażartą i krwawą, ale na Froncie Wschodnim zwykle TYLKO TAKIE bitwy staczano! Do tego w Armii Czerwonej obowiązywał kategoryczny zakaz cofania się, połączony z drakońskimi karami za oddanie wrogowi pozycji, podobny do decymacji stosowanej wobec legionów w Rzymie, uzupełniony obecnością oddziałów NKWD, mających rozkaz zabijania wszystkich cofających się żołnierzy. A nadchodząca bitwa wyglądała na taką w której koniecznym będzie czasowe oddanie nacierającym dywizjom Wermachtu nawet sporo terenu, zaś Armię Czerwoną powoli przestawało być stać na tracenie całych pułków a nawet dywizji, które zamiast się w porę wycofać, zostawały zamykane w kotłach i albo unicestwiane, albo brane w niewolę. Zatem Stalin bardzo chętnie powitałby w pierwszej linii armię, która OPTYMALNIE gospodarowałaby swoją siłą żywą i kiedy naprawdę zajdzie taka potrzeba, to w sposób zorganizowany cofnie się na dalsza linie oporu, bez obaw o drakońskie szykany za taki krok. Z resztą nie bez powodu Stalin w 1939 roku rozkazał przekonać gen Andersa do wstąpienia i to ze stopniem marszałka, do Armii Czerwonej, kiedy nikt nawet nie planował reaktywacji w ZSRR Wojska Polskiego.

Niestety I TYM RAZEM gen Anders wykazał się ordynarną niesubordynacją i DOPROWADZIŁ do wyprowadzenia nowo formowanej armii z ZSRR, przy okazji tracąc niepowtarzalną okazję „wjechania do Polski na białym koniu”.

A Stalin już o to zadbał, aby Anders opuszczał teren ZSRR z piętnem dekownika i tchórza, który KOLEJNY RAZ zrejterował przed bitwą, pozostawiając „na lodzie” swoich sojuszników, i towarzyszy walki. Najpierw Bitwa Pod Mławą, potem Bitwa nad Bzurą, teraz Bitwa na Łuku Kurskim; ILE JESZCZE RAZY generał Anders zrejteruje zasłaniając się „przewidywanymi dużymi stratami”?!! Przecież trwa wojna a na wojnie straty wśród walczących wojsk są normą, nieprawdaż?

Oczywiście nikt nie może przewidywać jakie straty poniosłaby Armia Andersa, gdyby wzięła udział w walkach na Froncie Wschodnim, ale taki udział po stronie ZSRR dawałby Polakom potężna kartę przetargową co do kształtu politycznego powojennej Polski!Wówczas NA BANK nie doszłoby do koszmarnej i okrutnej dyktatury Bieruta, a delegacja Polskich oficerów, obok Anglii, USA, ZSRR i Francji, jako pełnoprawny sojusznik przyjmowałaby kapitulację III Rzeszy! Jakby kto zapomniał, takiego udziału oczekiwał od Armii Andersa gen Sikorski, czego obraz mamy w korespondencji pomiędzy obu generałami! Z resztą, to dokładnie gen Anders był jednym z pierwszych na „liście podejrzanych” o udział w spisku na gen Sikorskiego.

Natomiast z tego, co opowiadał i to nie jeden, weteran z Armii Andersa, przejście na stronę Zachodnich Aliantów wcale nie poprawiło sytuacji wcielonych do niej żołnierzy! Owszem samo wyżywienie się poprawiło, ale za to zaatakowały Polaków choroby tropikalne, wobec których organizmy przystosowane do innego klimatu były bezbronne. Koszmar nastąpił na pustyni, gdzie pustynia pochłonęła WIĘCEJ żołnierskich istnień, niż walka z wrogiem! Nienawykli do pustynnych krajobrazów Polacy masowo się gubili, a nie mając doświadczenia w sposobach życia na pustyni, po kilku godzinach przebywania na otwartej przestrzeni, umierali od palącego słońca i pragnienia.

Jedynymi którzy tak naprawdę skorzystali na wyjściu z ZSRR Armii gen Andersa, to ...syjoniści, bowiem podczas pobytu armii w Palestynie, z jej szeregów OFICJALNIE zdezerterowało ponad dwa tysiące Żydów i to z uzbrojeniem, niewiele mniej wystąpiło z armii i przyłączyło się do żydowskiej partyzantki, wstępując do „brygad Żabotyńskiego” mordujących tych Arabów, którzy nie opuścili swoich majątków.

Tak więc dotarliśmy do roku 1943 i desantu Aliantów na Półwysep Apeniński.

Jankesi pod dowództwem gen Pattona, w przeciwieństwie do Brytyjczyków, bardzo sprawnie uporali się z zajmowaniem Sycylii, niestety, znany z mocno kontrowersyjnych zachowań gen. Patton spoliczkował i poniżył w szpitalach kilku żołnierzy, cierpiących na rozstrój nerwowy spowodowany intensywnymi walkami. W efekcie został pozbawiony dowództwa 7 Armii i w atmosferze skandalu wycofany z grona dowódców US-Army. Jego miejsce zajęli bardziej „przewidywalni” generałowie, niestety zdecydowanie mniej kompetentni! Szczytem braku kompetencji i patologicznego wręcz asekuranctwa okazał się być gen John Lucas, któremu powierzono dowodzenie desantem pod Anzio w styczniu 1944 roku, kiedy wskutek planowanego przeniesienia ciężaru walk na Front Zachodni znacząco ograniczono wsparcie dla również nieudolnie dowodzonego Frontu Włoskiego, postanowiono otworzyć sobie „drogę na Rzym” przy pomocy około 50 tysięcy desantowanych na tyły wojsk niemieckich żołnierzy, pod dowództwem wspomnianego generała Lucasa.

To był bardzo dobry pomysł, niestety, skutecznie storpedowany przez defetyzm nieudolnego generała made in USA.

Niemcy do już, de facto, okupacji Włoch wyznaczyły 13 dywizji, w tym kilka wyszkolonych do walk w trudnych, terenach. Trzynaście dywizji jednak TO ZA MAŁO, aby zabezpieczyć linię brzegową półwyspu Apenińskiego przed skutecznym desantem więc gdzieś musiała być luka i taka była w okolicach Anzio. Niemieckie siły w tamtym obszarze liczyły zawrotną ilość ...kompanii i trzeba było kilku dni, aby ściągnąć potrzebną ilość wojska w rejon lądowania sił gen Lucasa, aby uniemożliwić inwazję z tego przyczółka! Nic więc dziwnego, że zbytnio nie utrudnili Aliantom lądowania. Jednak najbardziej zdziwionym rozwojem sytuacji był chyba generaloberst von Mackensen, który od wysłanych zwiadowców dowiedział się, iż zamiast podążać w kierunku praktycznie bezbronnego Rzymu, Alianci pracowicie się ...okopują na zdobytym, a dokładniej zajętym bez walki przyczółku!!! Lepszego prezentu od losu nie mógł otrzymać dowodzący obroną Półwyspu Apenińskiego feldmarszałek Kesselring, który przyrzekł Hitlerowi utrzymać obronę Linii Gustawa przez minimum 6 miesięcy, bo gdyby gen. Lucas „poszedł za ciosem”, to opanowałby bez problemu nie tylko Rzym, ale odciąłby od zaopatrzenia system umocnień tworzący Linię Gustawa której częścią były okolice klasztoru na Monte Casino. A tak to Niemcy dostali jeszcze ekstra grant w postaci kolejnej możliwości wypróbowania przydatności potężnej nadarmaty kolejowej 283 mm zwanej „Anzio annie” do prowadzenia nękających bombardowań artyleryjskich.

Próby przełamania Linii Gustawa nosiły znamiona monstrualnej amatorszczyzny!

Amerykańscy i angielscy generałowie, dowodzący atakującymi tę rubież armiami, po prostu NIE OGARNIALI WYOBRAŹNIĄ zarówno jakości, jak i głębokości niemieckich fortyfikacji i prawdę powiedziawszy NIE MIELI KONCEPCJI jak tę rubież skutecznie zaatakować! Po prostu wysyłali w bój kolejne pułki i bataliony, w nadziei, że te „zasypią ciałami poległych” stanowiska ogniowe pierwszej linii niemieckiej, a „potem to już pójdzie”. Aliancka artyleria i lotnictwo okładało skały tonami bomb i pocisków różnych kalibrów, ALE NIKT NIE SPRAWDZAŁ jakie skutki przynosiło chaotyczne bombardowanie, w efekcie kolejną tyralierę atakujących witał morderczy ogień i bardzo przemyślanie założone pola minowe.

Generał Anders posyłając w nocny bój pierwsze natarcie, PO PROSTU POEŁNIŁ ZBRODNIĘ!!! Zrobił bowiem dokładnie to, CZEGO ZABRANIAŁY Regulaminy Pola Walki obowiązujące w Wojsku Polskim!

Po pierwsze, posłał wojsko w bój bez dokładnego rozpoznania pozycji wroga! Generał Anders miał ponad miesiąc, aby dokładnie rozpoznać pozycje wroga, ba mógł nawet skorzystać z bardzo rzadkiej możliwości lustrowania tychże pozycji, bowiem przyjął propozycję ataku, kiedy trwało jeszcze natarcie Nowozelandczyków i Hindusów. Wystarczyło tylko wsadzić w samoloty speców od zwiadu, wyposażonych w silne lornetki.

NIE UCZYNIŁ TEGO, ponoć w obawie przed tym, aby Niemcy się nie dowiedzieli o tym, kto będzie kolejnym szturmującym klasztorne wzgórze. Nie podjął też prób rozminowania tak zwanej ziemi niczyjej, ani nie zadbał o to, aby na drodze ataku saperzy przygotowali tak zwane zasłony, czyli na przykład położyli wzdłużne ładunki, które odpalone tuż przed atakiem, dają atakującym możliwość osłony przed ogniem z broni strzeleckiej.

Po drugie, nie zastosował „klasyki”, czyli wału ogniowego „zmuszającego do milczenia” stanowiska ogniowe atakowanego wroga. Będąc szefem sztabu gen Rozwadowskiego, w przerwach pomiędzy uwodzeniem niewiast i uprawianiem hipiki, mógł się czegoś przydatnego na polu bitwy ówczesny płk Anders, od swojego przełożonego ...nauczyć, nieprawdaż?

Po trzecie, po zakończeniu nawały na atakowaną rubież, artyleria „dostała wolne”, zamiast prowadzić ostrzał punktów ogniowych, z których dziesiątkowano atakujące kompanie! Tylko że wówczas w szeregach atakujących powinni być celowniczy artyleryjscy, podający bateriom namiary na punkty ogniowe wroga i korygujący ogień. Ale prawie takich speców w bój nie posłano, no bo ...po cholerę?!

Po czwarte, gen Anders ...zapomniał o lotnictwie! Zorru nie chodzi o ciężkie bombowce, które zwykle „orały pola” tonami na ślepo zrzucanych bomb, ale o lotnictwo szturmowe. Jakby kto pytał, to Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie miały na podorędziu, przykładowo,307 Dywizjon, latający na wręcz idealnych do zastosowań szturmowych samolotach Mosqito, uzbrojonych w 4 działka kal 20 mm i do 8 pocisków rakietowych o wagomiarze 27 kg. Wystarczyło jedynie ...pomyśleć, ale prawie ta przypadłość generalicję aliantów, zdobywających Linię Gustawa, w tym generała Andersa, nachodziła nader rzadko, niestety!

Niewiele lepiej było w drugim natarciu! Według relacji świadków, straty, jakie spowodował pierwszy szturm, najpierw rozsierdził gen Andersa, który wpierw rozkazał ponowić atak, potem, na szczęście doznał otrzeźwienia i przez kilka kolejnych dni nękano Niemców wychodzącymi patrolami. Generał Anders wyraźnie stracił koncept,ale w sukurs przyszedł mu rozszyfrowany rozkaz,wedle którego,z powodu przełamania dnia 14 maja Linii Gustawa przez atakujących Francuzówi groźby zamknięcia doborowej dywizji 1 Dywizji Pancerno-Spadochronowej w kotle, rozkazano jej żołnierzom w nocy z 17, na 18 maja opuszczenie pozycji w masywie klasztoru Monte Casino. Niestety, nastąpiły „pewne opóźnienia” i zajmujące, bo to jest w tym przypadku właściwym słowem, opuszczane niemieckie pozycje polskie oddziały napotkały na silny opór ze strony zabezpieczających odwrót niemieckich pododdziałów na rubież odległą o około 20 km od Linii Gustawa, czyli Linię Hitlera, aby w oparciu o jej umocnienia kontynuować opóźnianie zajmowanie przez Aliantów Półwyspu Apenińskiego.

Bitwa Pod Monte Casino to kolejny przykład krwawej i ZUPEŁNIE NIEPOTRZEBNEJ bitwy, w której nieudolni alianccy generałowie posyłali na rzeź całe bataliony z rozkazem zdobywania praktycznie nie do zdobycia przy pomocy frontalnego szturmu pozycji, zamiast poszukać innych efektywnych sposobów.

Co zastanawiające, nawet nie próbowano wykorzystywać lotnictwa szturmowego, wręcz idealnego oręża do atakowania bunkrów i umocnionych stanowisk poukrywanych w skalistych zboczach. Generał Anders dostał od generała-porucznika Leese, (zastępującego na stanowisku dowódcy 8 Armii marszałka polnego Montgomery`ego oddelegowanego do przygotowania lądowania w Normandii), klasykę „propozycji nie do odrzucenia”, czyli zmazania opinii unikającego walki dekownika. Jako odpowiedzialny generał, dowódca korpusu, powinien STANOWCZO ODMÓWIĆ, albo zażądać takich środków, które umożliwią zdobycie rubieży bez ponoszenia dotkliwych strat. Alianci zaś, zamiast tracić siły i wykrwawiać się na stokach Linii Gustawa, powinni te siły przerzucić na przyczółek pod Anzio, w celu jego poszerzenia i wymuszenia groźbą zamknięcia w kotle, opuszczenia pozycji na Linii Gustawa.

Front Włoski był przecież klasyką frontu pomocniczego, czyli takiego, który służy do wymuszenia rozrzedzenia linii obronnych wroga na planowanym głównym kierunku natarcia. Alianckim strategom zależało przede wszystkim, na tym, aby owych 13 dywizji pozostawało na Półwyspie Apenińskim, kiedy ruszy inwazja z plaż Normandii.

Sumując, generał Anders przez praktycznie całą 2 wojnę światową zachowywał się nieodpowiedzialnie, a sprzeciw wobec wzniecenia Powstania Warszawskiego takiej oceny nie może złagodzić i basta! Próbując ratować swoją fatalną reputację, podjął się zadania, którego posiadanymi siłami i środkami wykonać po prostu 2 Korpus NIE BYŁ W STANIE!

W efekcie tej hochsztaplerki nie tyle wykrwawił jego siły, co pozbawił 2 korpus kadry dowódczej średniego szczebla, która poległa pod Monte Casino. To tam utracono większość dowódców: plutonów, kompanii, batalionów, a nawet pułków, wreszcie to tam utracono większość saperów, poległych podczas prób wykonywania przejść w nierozpoznanych wcześniej polach minowych. Więc ten „sukces” najbardziej ucieszył Stalina, który w ten sposób już „miał z głowy” problem Polskiego Korpusu, mogącego znacząco zaistnieć na Froncie Zachodnim i potem pozwolić Rządowi Londyńskiemu dyktować Mocarstwom Zachodnim warunki co do kształtu przyszłej Polski!

Na temat Bitwy o Monte Casino w Polsce obowiązują mity, a nie rzetelna prawda! Tak było już za czasów PRL, jeszcze gorzej jest obecnie.Polacy nie zdobyli, ale zajęli rubież, o którą toczono miesiącami krwawe boje, bo wcześniej Niemcy otrzymali rozkaz opuszczenia pozycji i wycofania się.

Za ewidentną polityczną głupotę i krótkowzroczność, oraz dowódczą niekompetencję, generał Anders jest kreowany przez prezesa Kaczyńskiego na męża opatrznościowego Polski choć to dokładnie generał Anders osobiście odpowiada za skalę szykan, jakie po wojnie spadły na Polaków od siepaczy Bieruta!

A może prezes Kaczyński ma powody do wdzięczności? Ostatecznie gdyby nie brak odpowiedzialności i niesubordynacja gen Andersa, dr Jarosław Kaczyński, do spółki z drem Andrzejem Dudą gnębiliby dziś studentów na uniwerkach, a omc dr Beata Szydło spełniałaby się w roli liderki Koła Gospodyń Wiejskich w Brzeszczach. Tylko czy polscy studenci i mieszkańcy Brzeszcz sobie na aż tak okrutną karę ...zasłużyłyby?!!

Co do okazania było. Amen.

Zorro

 

 

 

Zobacz galerię zdjęć:

Tak scena bitwy wyglądała na mapie sztabowej. / Mat Google
Tak scena bitwy wyglądała na mapie sztabowej. / Mat Google Z takimi wyzwaniami musieli sobie radzić szturmujący niemieckie pozycje. / Fot Google A z takiej perspektywy atakujących swoje pozycje Aliantów w dzieli Niemcy. / Fot Google
el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura