niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
597
BLOG

kiełzko czyli perełka ero -tykonu

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Kultura Obserwuj notkę 41

O północy dziewczęta namotały swoje nici, powiązały je w pasma. Wychodziły w noc jasną z Walczakowej chałupy, głośno zdrówkując, unosząc plon swojej pracy do domów. Wieś skąpana w księżycu i w śniegu. Metalicznie skrzypi śnieg pod nogami. Chłopcy naturalnie wyszli z dziewczętami. Po drodze grupka maleje, pojedyncze postacie odbijają do chałup, skręcają w bok. Najdalej ma Zośka Bachledzianka. Już pozostał przy niej tylko Jędrek.

- Ka idzies? Przecie twój dom hań – pokazała mu oczyma Karpielówkę.

- Ale twój jest hań – odpowiedział hardo, z uśmiechem, wskazując ruchem twarzy na Gronik.

Zrozumiała, że chce ją odprowadzić. Spodobał się jej ten gest. Przechodzili przez ścieżkę nad potokiem. Puścił ją przed sobą. Stawiała stopy lekko, jak gdyby tylko dotykała palcami śniegu i podnosiła je natychmiast. Podobnie jak cała odzież górala nie zataja, przeciwnie, podkreśla wrodzoną jego zgrabność, tak kierpce u góralek uwydatniają lekkość i wdzięk ich chodu.

Szli do góry, pnąc się ku drodze. Szeptem ciurlał w jarze potok, jedyny żywy głos w tej cichości. Ścieżka była śliska.

- Zośka!

- Co fces? – oglądnęła się.

- Pockoj – powiedział jakimś innym tonem, od którego zrobiło się jej gorąco.

- Coz ci?

- Biyda haw wyńś – patrzył jej w oczy zuchwale, kłamiąc, bo stał w miejscu. – Kiełzko.

To znaczy ślisko.

- Wyńdź, miesiącek świyci, podom ci rękę – żartowała, widząc, że nie o to mu chodzi.

- Podź haw – powiedział znowu tym samym, nie swoim tonem, jakby zdławionym; aż mrowie przeszło jej po grzbiecie.

Zarzuciła sobie pasma przędzy na ramię i zstąpiła parę kroków w dół. Jakieś nagie zarośla, dwa drzewka gołe, samotne. Łeb ośnieżony Giewontu widoczny znad brzegu jaru. Księżyc zielonkawy. Potok tylko ciurlał cichutko, kropliście.

 

Tytuł musiałem udziwnić, bo "zawierał niedozwolone słowa" (czyli to na e-). Tyle słów na portalu pada, przygniatają ciężarem. Ale noga stołu musi być przykryta, jak w wiktoriańskiej Anglii.

Nie o tym wszak chciałem. Notkę tę już dawno ugadaliśmy z W. tu umieścić. Sprawy poszły - w międzyczasie tak zwanym - już znacznie dalej, ale com obiecał to wykonuję. Zagadka to trochę literacka, chociaż banalna, mówiłem W., że to stare i znane, wręcz kanon. A W., że to ważne, i piękności rzadkiej. Powisi więc trochę w nadziei, że ktoś rozpozna, banał przecie dla średnio oczytanego.

Przyznaję rację W. - fragment zgrzebny, bez ozdobników zbędnych, surowy jak zima. Sama esencja.

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura