Andrzejowi Dudzie z humanitarnych wartości zostały tylko chrześcijańskie, tj. takie, które uchwalą biskupi polscy.
Nie podpisał ustawy o uzgodnieniu płci, bo Kościól sobie nie życzy. Jakoś prezydent musi się odwdzięcznić za ambony. Najbardziej podobało mi się uzasadnienie weta: „Rozwiązania przyjęte przez parlament dopuszczają m.in. wielokrotną zmianę płci metrykalnej na podstawie uproszczonych procedur oraz nie wymagają wykazania trwałości poczucia przynależności do określonej płci”.
Bzdura na resorach. W ustawie też zabrakło zapewnień, iż „nie wymagają wykazania trwałości poczucia przynależności do określonej narodowości”.
Przed zmianą płci Polak, po zmianie np. Niemka. To nawet jest logiczniejsze, niż ten bełkot uzasadnienia weta.
Sejm może odrzucić weto, do czego potrzeba większości kwalifikowanej 3/5 głosów w obecności połowy ustawowej liczby posłów. A więc wszyscy posłowie oprócz PiS.
A że ostatnio Janusz Piechociński ogłosił zamiar koalicji z PiS, więc możliwe, że chłopi z Wiejskiej będą chcieli się Dudzie, tj. Kaczyńskiemu i PiS podlizać.
Renata Kim z „Newsweeka” zaapelowała w TOK FM do posłów PSL o przyzwoitość. To zdaje się jakiś oksymoron w podwójnym nelsonie z przyzwoitością. Poseł i przyzwoitość, PSL i przyzwoitość.
Klasę polityczną mamy buraczaną. Trzeba im apelować o opłacalność. PSL spływa z sondażach i coraz częściej znajduje się tam, gdzie powinna być od dawna. Kim mogłaby zapewnić, że zagłosuje na PSL.
Dlatego nie wróżę odrzuceniu weto niczego dobrego. PSL nie odrzuci się od władzy, a Piechociński myślenia o fotelu premiera dla siebie nie przegna żadną kłonicą. Takie to Witosy z Wiejskiej.
