Ciężkie życie ma polski Prezydent. Myślał, że gdy się będzie uśmiechać po "amerykańsku" lub klęczeć po "ministrancku", to uwiedzie wyborców z prawa i z lewa. Niestety, wyznawców mu nie przybywa, a na bałwochwalstwo może liczyć tylko u tych związanych z PiS.
I jeszcze jacyś "wilcy" rzucili w niego przypuszczeniem, iż będąc posłem ciągnął kasę z tej sejmowej na przejazdy do prywatnej szkoły w Poznaniu, w której wykładał. Nawet prokuratura się tym zainteresowała.
Ma też Prezydent idejkę, aby polska miała wielkie wpływy od morza do morza..., choć nie wziął pod uwagę tego, że inne narody mogą nie chcieć być w takim układzie.
Prezydent nie przypuszczał również, że Ukraińcy nie chcą go przy stole rozmów w ich sprawie - nawet na dostawianym krzesełku. Jest im dobrze z wcześniejszymi partnerami i nie zależy im na zmianach.
Brzydka sprawa wyszła też ze znajomym - zapewne - obecnego pana Prezydenta, a zięciem prezydenta Kaczyńskiego, u którego przecież w kancelarii prezydenckiej Andrzej Duda terminował. Ten Marcin D. okazał się być przekrętasem na znaczną skalę, z niepełnosprawnymi i Cyprem oraz Seszelami w tle.
No i jeszcze teoretyczny koalicjant PiS, Paweł Kukiz /takie oczekiwanie było podobno u niektórych polityków PiS/, zupełnie się zagubił, ponieważ wypiął się oraz zwyzywał jedną z "profesjonalistek" z "niepokornej" TV Republiki. Gorzej, rzucił w nią, że woli rozmawiać z Moniką Olejnik. Zgroza.
Człowiek może wyjść z nerwów, gdy czuje się osaczony, a zatem najlepiej byłoby, aby pan Prezydent zabrał Pawła Kukiza do Juraty /do prezydenckiego ośrodka/, gdzie ponoć przebywają córki prezydenckie /http://jastrzabpost.pl/newsy/marta-kaczynska-doradza-kindze-dudzie_157172.html/, a tam zajęliby się odpoczynkiem i przemyśleniem swoich działań, co pomogłoby im w zminimalizowaniu wpadek.
