Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
623
BLOG

O prawdziwej przyczynie odrzucenia metody "in vitro"

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Społeczeństwo Obserwuj notkę 7
specyficznie ludzkie wartości płciowości, które «wymagają, by przekazanie życia osobie ludzkiej nastąpiło jako owoc właściwego aktu małżeńskiego, aktu miłości między małżonkami». Techniki przedstawiane jako pomoc do przekazywania życia «nie dlatego są do odrzucenia, że są sztuczne. Jako takie świadczą o możliwościach sztuki medycznej, jednak powinno się je oceniać pod kątem moralnym w odniesieniu do godności osoby ludzkiej, wezwanej do realizacji powołania Bożego, w darze miłości i w darze z życia».

Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/140853,odpowiedzialnosc-spada-na-prawodawcow.html
 
Wydaje się, że inspirowani wystąpieniami biskupów krytycy uchwalonej ostatnio ustawy o leczeniu bezpłodności  jak i krytycy samej metody nie wczytali się dostatecznie pilnie w przyczyny odrzucenia tej metody przez Kościół.
 
Kościołowi nie chodzi bynajmniej o ewentualne zamrażanie nadprogramowych zarodków, selekcję  w celu wyeliminowania zarodków obciążonych rozmaitymi wadami, koszt refundacji, nazywanie leczeniem metod, które nie leczą bezpłodności, bądź wreszcie - bo i z takimi argumentami się spotkałem - że in vitro dotyczy tylko pewnej znikomej mniejszości. Doprawdy, moi drodzy, chyba nie dość uważnie słuchacie w trakcie kazań, nie dość uważnie wgłębiacie się w  komunikaty KEP, nie dość starannie czytujecie publicystów związanych z Kościołem.
 
A sprawa jest prosta. Moralność nauczana przez Kościół opiera się na dogmatach i wierności im. Nie ma tutaj nawet skrawka terenu do dyskusji. Albo akceptujecie dogmat w całości, nie dyskutując, nie podważając i nie zmieniając jego treści, albo stawiacie się poza nawiasem katolickiej wspólnoty. Tutaj nie ma miejsca na argumentowanie, jedyną akceptowaną postawą jest absolutne posłuszeństwo i brak wątpliwości.
 
Tak więc wasze uwagi nie mają żadnego znaczenia, bo nie o to w tym wszystkim chodzi.
 
A chodzi o to, że według Kościoła jedynym akceptowalnym i moralnym sposobem realizowania ludzkiej płciowości jest małżeński stosunek dopochwowy nakierowany na prokreację. Niespełnienie któregolkolwiek z tych warunków jest grzechem i niemoralnością. Jeśli macie wątpliwości, to oznacza, że jesteście zarażeni wirusem moralności wyrozumowanej i popełniacie grzech w myśli a być może i w uczynku.
 
Małżeństwo według Kościoła musi być sakramentalne, to znaczy na przykład, że małżeństwo cywilne lub tym bardziej prywatna przysięga małżeńska i wreszcie, o zgrozo, narzeczeństwo nie spełniają tego warunku. Stąd zarówno płciowość w tych związkach jest grzeszna, choćby jak najbardziej była dopochwowa, ze składaniem nasienia w pochwie, i nastawiona na poczęcie, jak i grzechem obciążone są skutki tej płciowości. No, Kościół kocha i te dzieci poczęte w grzeszny i niemoralny sposób i szczuje na nie tylko czasami.
 
Stosunek seksualny ma więc odbywać się dopochwowo, przy czym istnieje tu głęboki podział w samym Kościele i dwie wrogie sobie postawy, reprezentowane odpowiednio przez ks. Knotza i przez ks. Leksa. O ile według pierwszego dozwolone są rozmaite sposoby na zwiększenie, urozmaicenie i spotęgowanie radości z seksu, jednak zawsze kończonego wytryskiem (złożeniem nasienia, złożeniem daru życia itp) w pochwie, to dla ks. Leksa nie ma zmiłuj - seks ma byc nudny, ponury i odstręczający - to obowiązek nałożony przez Boga, którego chcielibyście uniknąć.
 
Wreszcie po trzecie Kościól nie akceptuje żadnych metod unikania prokreacji. Żadnych gumek, pigułek, globulek czy grzechu Onana (coitus interruptus).
 
Powtarzam - jeśli złamaliście choćby jedną z tych zasad to zgrzeszyliście.
 
No, sory, taki mamy Kościół.
 
W jednym zgadzam się z KEP. Z dogmatami się ne dyskutuje, dogmaty się akceptuje albo odrzuca. Nieważne, że tzw związek niesakramentalny jest długotrwały, wierny, szczęśliwy, że sposobem życia mógłby stanowić wzór dla innych - ci ludzie żyją w grzechu. Nie ma też  znaczenia, że nie są katolikami i wydaje im się, że nakazy religijne ich tym samym nie obowiązują - żyją w grzechu tym większym. Kościół nie zna pojęcia "tolerancja". Bo nie chodzi tutaj o życie godziwe tak jak rozumiemy to my, zwolennicy cywilizacji śmierci. Nieważne, że osobiście uważacie wasz głęboki związek uczuciowy wraz z przynależnym seksem za szczęściodajny. Według księdza Leksa samo szczęście w pożyciu jest grzeszne, bo zazwyczaj osiągnięte grzesznymi czynnościami np pocałunkami lub objęciami. Wreszcie, drodzy małodzietni katolicy, na nic wasze tanie wybiegi i wymówki - każdy stosunek ma w zamierzeniu prowadzić do poczęcia. Jeśli zaś nie nabawiliście sie bezpłodności po pierwszym dziecku to musicie mieć kolejne i kolejne i kolejne. Każdy kto ma jedno, dwoje dzieci musiał w skrytości popełniać grzech.
 
Czy jest dla was jakiś ratunek? Nie, nie namawiam wcale do porzucenia wiary. Są przecież inne wyznania i inne religie, jest cały szwedzki bufet możliwości. Jest protestantyzm. Ale coś za coś. Nikt wam nie będzie narzucał co i z kim robicie prywatnie. Ale z moralnością protestancką nie ma zmiłuj. Osobista uczciwość, przestrzeganie zasad współżycia ludzkiego, miłosierdzie. I do tego wszystko egzekwowane nie przez księdza, którego można na spowiedzi lekko nabujać, tylko przez własne, osobiste sumienie i własną osobistą odpowiedzialność przed samym sobą. Prawie zupełnie jak w ateizmie. No, nie wiem, czy katolik, zwłaszcza z kraju tak anarchicznego jak Polska, gdzie "moja chata z kraja" i "wolnoć Tomku w swoim domku" dałby radę udźwignąć brzemię.
 
Może w takim razie islam? Dość obrzydliwy i nie do zaakceptowania dla mnie, jeśli chodzi np o podrzędne miejsce kobiety i parę innych, ale do ludzkiej płciowości ma stosunek pragmatyczny i afirmujący. Sidi Mohammed El Nefzaoui: Pachnący ogród to jednak dzieło w wymowie zupełnie odmienne od strachów i obrzydzania ks. Leksa.
 
Może jakiś reformowany odłam żydostwa? Albo zgoła niereformowany? Warto popytać.
 
Dobra, a co z tymi argumentami używanymi w dyskusji przez krytyków? W większości są niemądre lub obarczone logiczną wadą genetyczną. Przyjrzyjmy się dla przykładu dwóm z nim.
 
"In vitro" nie leczy bezpłodności. Jeśli w takim razie uznamy ten brak leczenia za zasadę ogólną, to należałoby odrzucić większość medycyny. Na przykład całą protetykę. Albo medycynę paliatywną. Albo chirurigię. No, sami widzicie, że argument dość słaby.
 
"In vitro" dotyczy znikomej mniejszości. Poza pandemiami wszystkie działania medyczne dotyczą znikomej mniejszości. Więc i ten argument nie jest wysnuty z obowiązującej zasady ogólnej, tylko wyciągnięty z nosa. Do kosza z nim.
 
Moi drodzy, jest sobota, piękny letni dzień, zapowiada się miły wieczór. Niech Boccaccio będzie z wami.
 
 
 
 
 
 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo