Stary Stary
883
BLOG

Ekstensja

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 38

Zachodni świat zwalczył biedę, kiedy przeszedł z gospodarki ekstensywnej na intensywną, taką więc, gdzie mnożenie przychodów nie następowało wskutek powiększenia ilości zaangażowanego kapitału, a dzięki poprawie jego wydajności. Mówiąc krótko, każda zainwestowana moneta musiała przynosić coraz większy zysk. Kiedy inwestycja nie mogła sprostać warunkom, inwestor bankrutował, a jego zubożona o straty własność trafiała do bardziej zręcznego następcy. W ten sposób system automatycznie eliminował marnotrawstwo kapitału.

Antysystemowcy proponują odwrót od tej zasady. Postulowana przez nich reidustrializacja Polski oznacza właśnie ekstensywną gospodarkę. Wedle jej propagatorów należy mnożyć inwestycje, a nie zyski i do inwestowania wykorzystać państwowy kapitał, o wielkości ograniczonej tylko wytrzymałością zastosowanego lewara finansowego, czyli skłonności rynku do pożyczania i w ten sposób próbować upowszechnić dobrobyt. Tyle tylko, że niska wydajność państwowych przedsiębiorstw oznacza ich rychłe bankructwo, lub konieczność ciągłego dotowania. W sumie zawsze to powoduje utratę przez państwo większych środków od ilości pożyczonych pieniędzy. Nadzieja na dobrobyt się w takim przypadku przeobraża we własne przeciwieństwo, czyli nędzę nie tylko nierobów, czy nieudaczników, ale powszechną. Skutki tego przeżywa właśnie Grecja. 

Dlatego dla Polski jest tak niebezpieczne przymierze PiSu z kukizowcami, które przeżywa różne zakręty, ale trwa. Pewne nadzieje na jego rozpad przynosi spór o JOWy. PiS próbuje go przesunąć do czasu powyborczego, kiedy to mimo ewentualnego wsparcia kukizowców i tak nie będzie miał w Sejmie wystarczającej większości dla zmiany konstytucji. Na razie jednak oburzeni radośnie popierają pisowski postulat podwojenia liczby pytań w zainicjowanym przez prezydenta referendum w tej sprawie, co musi odstręczyć wyborców od głosowania i wskutek niskiej frekwencji doprowadzić do unieważnienia wyników. Rzecz jest jednak grubymi nićmi szyta. Istnieje więc możliwość, że się woJOWnicy połapią w intrydze i wielbiciele ekstensywnego gospodarowania wezmą ze sobą ostateczny rozbrat jeszcze przed wyborami sejmowymi.  

Po radosnym gospodarowaniu poprzedniego pokolenia ciemniaków pozostały szczególnie w wiejskim krajobrazie betonowe kikuty jakichś absurdalnych mieszalń pasz i dotąd jeszcze cuchnące bunkry na gnojowicę, dając świadectwo niegdysiejszego istnienia tego, co ich epigoni nazywają majątkiem narodowym. No i na uprawach straszy rozprzestrzeniony przez PGRy, trujący barszcz Sosnowskiego. To zielsko, które miało stworzyć podstawę do uzyskania przez socjalistyczne rolnictwo zdolności zaspokajania potrzeb „ludu pracującego miast i wsi”. Wczoraj zabiło kobietę, porządkującą przydomowy ogródek. 

Przeżywamy kolejny atak populizmu. Połączone jego odłamy uzyskały nawet znaczną przewagę. Szczęśliwie nie są oni zdolni do kompromisów. Nie będą więc mogli uzgodnić wspólnych działań. Pozostaje więc nadzieja, że się im kampania wyborcza nie uda. 

A fakt, że obskurantyzm każdej maści się musi posługiwać dawno w nowoczesnym świecie zapomnianymi metodami należy odnotować jako oczywisty.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka