niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
442
BLOG

miotacz ognia

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Radia słuchałem nieuważnie, tylko jednym uchem, bo służyło jako tło, urozmaicenie w długich i żmudnych czynnościach remontowo-porządkowych. Wiem, że pojawił się pierwowzór „Kolumba” u Bratnego, ale nie zapamiętałem imienia i nazwiska. Mówił o powstaniu po swojemu, bez brązu i z wielką goryczą człowieka, który to wszystko przeszedł. Rzeczy, które określą jako kontrowersyjne, że „Monter” wysyłał ludzi na pewną śmierć, że on z „Kedywu”, więc miał okazję już działać wielokrotnie wcześniej, a inni czekali na to powstanie, które nie mogło się udać. O czołgu-pułapce i rzezi, jaką spowodował jego wybuch, o brawurowym przejściu przez Ogród Saski, w panterkach, z mówiącym po niemiecku człowiekiem na czele, że udawali oddział niemiecki idący się bić z Polakami. Mówił, bo był świadkiem. Nie ubierał w patos, daleki od bogoojczyźnianego tonu. Oj, daleki.

Musiało wreszcie paść od prowadzącego: „Był pan bohaterem, walczył z Niemcami”. „Jakimi Niemcami?” – padła raz zdumiona odpowiedź – „nawet nie wiem, czy to byli Niemcy czy Ukraińcy.” A potem była ta historia: „Widziałem może jednego Niemca, był ze trzy metry ode mnie, miał miotacz ognia. Nie było szans, spaliłby mnie, skierował na mnie miotacz i buchnął ogień z rury. Tylko, że powiał wiatr, i zamiast mnie spalił siebie.”

(c) z Mordoru

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura