Ryuuk Ryuuk
1147
BLOG

Wiedeń 1683, czyli o kawie, przedmurzu i obsesjach

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Co wiktoria wiedeńska przyniosła Rzeczpospolitej? Prawda jest taka, że poza kawą po wiedeńsku ta głupia operacja wojskowa przyniosła tylko kłopoty, i wraz z innymi głupimi posunięciami przyczyniła się do upadku naszego kraju.

Mity na temat wiktorii wiedeńskiej:

Zagrożenie Europy przez Islam.

To propagandowa brednia, wyjątkowo żenująca, jeśli się ją zestawi z faktami. Osmanowie nie mogli zagrozić Europie, po prostu nie mieli takich możliwości. Turcja byłaby w stanie zdobyć Wiedeń, lecz nawet jego nie utrzymałaby zbyt długo. Habsburgowie najprawdopodobniej by go odzyskali, lecz ponieśliby przy tym duże straty. Turecka armia nie mogła nawet marzyć o rzuceniu wyzwania dalszym regionom Europy, zaś Kara Mustafa był zbyt miernym wodzem, by pokusić się o jakiekolwiek większe plany podboju poza zdobyciem Złotego Jabłka.

O tureckiej inwazji na całą Europę może mówić jedynie oczadziały propagandysta:)

Starcie cywilizacji chrześcijańskiej z muzułmańską.

Wielu historyków uderza w wysokie tony, co jest jedynie śmieszne. Uderzenie tureckie miało pójść na Węgry, wesprzeć protestanckich powstańców węgierskich przeciwko katolickiej Austrii. Przywódca kuruców, Imre Thököly, chciał odbudować Królestwo Węgierskie z pomocą sułtana, tak jak kiedyś Jan Zapolya i Gabor Bethlen. Wielki wezyr zmienił jednak kierunek uderzenia wprost na Wiedeń, być może taki był od początku plan (utrzymywany w tajemnicy), być może był on po części efektem jego rozbuchanej ambicji. Faktem jest jednak to, że wyprawa turecka była motywowana strategicznie, zaś motywy religijne (już tradycyjnie) były w niej elementem propagandowym … zupełnie tak samo, jak dzisiaj co u niektórych publicystów:)

Bitwa pod Wiedniem jako część nieustannego konfliktu polsko-tureckiego.

Wizja, w której Turcja jest odwiecznym wrogiem Rzeczpospolitej, jest absolutnie błędna. W rzeczywistości stosunki polsko-tureckie były bardzo poprawne. Po bitwie pod Warną (w którą cynicznie wrobiło nas papiestwo) nasze wzajemne relacje w XV i XVI wieku były pokojowe. W wieku XVII daliśmy się wrabiać w wojnę, jednak było to efektem głupoty, słabości i fanatyzmu religijnego naszych władców. W wieku XVIII znowu zapanował pokój.

Może to niektórych zaskoczy, ale Turcja była naszym naturalnym sojusznikiem. Z punktu widzenia osmańskiego Rzeczpospolita nie była atrakcyjnym terenem ekspansji (za zimno i za daleko), za to chętnie z nią handlowała (futra i materiały strategiczne). Najważniejsze jest jednak to, że głównym wrogiem Turcji byli zawsze Habsburgowie, później też Rosja. Trudno nie zauważyć wspólnoty interesów, która miała ogromne szanse powodzenia. Nie bez powodu Zygmunt Stary razem z Turcją wspomagał Jana Zapolyę przeciwko Habsburgom. Zygmunt August bez skrupułów odrzucił papieskie embargo i sprzedawał Turkom duże ilości cyny (do produkcji dział) przed bitwą pod Lepanto.

Nie było czegoś takiego jak nieustanny konflikt polsko-turecki. Do wojen z Turcją Rzeczypospolita była zawsze wciągana podstępem, oszukiwana i następnie pozostawiana samej sobie, to nieustannie powtarzający się schemat.

300 tysięcy Turków pod Wiedniem:)

Historycy już od jakiegoś czasu weryfikują tą absurdalną liczbę, jednak co poniektórzy wciąż powtarzają, że Turków pod Wiedniem było 300 tysięcy (niekiedy podaje się z dużą rozbieżnością od 130 do 300 tys.) Jest to absurd i nie chodzi tu tylko o możliwości mobilizacyjne, a nawet o logistyczne. Wysłanie takiej masy ludzi skończyłoby się ogromnymi problemami z zaopatrzeniem, i co za tym idzie nieuchronną katastrofą.

W rzeczywistości armia turecka liczyła najwyżej 100 tys. ludzi, choć i ta liczba mocno stopniała w trakcie oblężenia. Należy też podkreślić, że owa armia nie prezentowała się zbyt okazale. Ambasador Alberto Carpary nazwał ją wprost hałastrą, i nawet jeśli weźmiemy poprawkę na tradycyjną niechęć, to należy podkreślić, że okres swej militarnej świetności Turcja miała już za sobą.

Wyprawa pod Wiedeń jako sposób na odzyskanie Kamieńca i Podola.

Naprawdę nie wiem jakie powody zmuszają co niektórych do wyrażania tak głupiego poglądu. Weźmy to na logikę. Jeśli król naprawdę chciałby odzyskać Kamieniec i Podole, to powinien ruszyć na Kamieniec i Podole … nie zaś wyprawiać się na daleką, kosztowną i bardzo ryzykowną operację, ogałacając kraj z wojska.

Konieczność współpracy chrześcijan z chrześcijanami przeciwko nie-chrześcijanom.

Taaa … Tu można mówić o wyborze drogi postępowania. Jeśli ktoś dba o własny kraj, powinien kwestie religijne zepchnąć na dalszy plan. Wówczas międzywyznaniowe sojusze, czy popieranie innowierców i niewiernych w różnych układach nie były niczym nadzwyczajnym. Arcykatolicka Francja łączyła się w sojuszu z muzułmańską Turcją, i choć co poniektórzy krytykowali ten sojusz pod względem religijnym, to nikogo to nie dziwiło. Ba, nawet papież Innocenty XI popierał protestancką krucjatę Wilhelma Orańskiego, która to była urządzona była przeciwko arcykatolickiemu królowi Anglii, Jakubowi II Stuartowi.

Wybór był prosty – walczysz o kraj albo o religię.

Dlaczego tak naprawdę Sobieski wyruszył pod Wiedeń?

Upadek Wiednia byłby Rzeczpospolitej bardzo na rękę. Finansowe, militarne i polityczne osłabienie Habsburgów można by wykorzystać na wiele sposobów. Nie jest to przejaw cynizmu, tylko normalna polityka. Sobieski powinien zadziałać dyplomatycznie, korzystając z okazji odebrać Kamieniec bez wystrzału (co było możliwe). Jeśli nie, odbić go militarnie. Jeszcze lepiej – oderwać Prusy książęce od Brandenburgii, czemu Szwecja by radośnie przyklasnęła, a Francja na to nie ruszyła palcem. Wtedy było nas na to stać. Po zdobyciu Wiednia przez Turków byłoby jeszcze lepiej. By go odzyskać (no i spacyfikować powstanie kuruców na Węgrzech, którzy z pewnością skorzystaliby z okazji) Habsburgowie musieliby poświęcić ogromne zasoby, a to utarłoby im nosa, który od dawna wściubiali w nasze sprawy, no i zredukowało ich siły do znacznie dla nas bezpieczniejszych.

Dlaczego zatem Sobieski wybrał rozwiązanie najgorsze i niewątpliwie najgłupsze z punktu widzenia naszej racji stanu? Dlaczego ruszył pod Wiedeń, uratował wrogich nam Habsburgów, później zaś toczył bezsensowne i nieskuteczne wojny mołdawskie?

Odpowiedź nie ma nic wspólnego z politycznym pragmatyzmem – Sobieski chciał sławy pogromcy Turków, tytułu obrońcy chrześcijaństwa, splendoru krzyżowca. Antytureckie i antytarskie obsesje odgrywały w jego życiu ważną rolę. Jako dziecko był regularnie zabierany do mauzoleum hetmana Żółkiewskiego, poległego pod Cecorą. Zaczytywał się w turcykach (propagandowych dziełach ostrzegających przed tureckim zagrożeniem), jako hetman i król nawet inspirował ich powstawanie. Pobierając nauki wielokrotnie pisał wypracowania, w których jasno określał charakter polsko-tureckich relacji  – Turcję nazywał rozbójnikiem i wiecznie głodnym nieprzyjacielem, Polskę zaś przedmurzem chrześcijaństwa (oczywiście:) Zostać pogromcą bisurmanów było od dziecka marzeniem Sobieskiego.

Przedmurze chrześcijaństwa.

Pochodzący ze Starego Testamentu termin antemurale trafił do powszechnego obiegu jako antemurale christianitis, zasłaniające Europę przed najazdem tureckim. Wiele krajów i narodów do tego pretendowało, nie tylko my, począwszy od Chorwacji przez Hiszpanię, Wenecję, Austrię, Rosję i Mołdawię. Szybko zatem przedmurze spowszedniało. Doszło nawet do tego, że za antemurale przed Anglia uważała się Francja:) Oczywiście też Turcja miała swoje antemurale, twierdze Silistrię nad Dunajem. Nie da się ukryć, że termin ten przybrał karykaturalne wymiary i nieuchronnie zaczęto z niego kpić. U nas np. robił to Konstanty Ildefons Gałczyński w utworze „Sobieski i Mustafa” – wielki wezyr nazywa antemurale koturnem, patosem, gafą i fikcją, zamiast niej należałoby „przemysł organizować”. Nasz wojowniczy król tak odpowiada: „ja ci mówię, Mustafo, ty świętości nie szargaj” oraz „ja ci zaraz pokażę, bo ja jestem przedmurze”.

Gałczyński nie miał litości dla Sobieskiego. W innym utworze „Destrukcyjny wpływ kobiet” – o Sobieskim i Marysieńce – pisał, czy raczej kpił w taki oto sposób:

Turcy zalewają Europę, powstają piekarnie tureckie, kawa po turecku i marsze tureckie. Jednocześnie pojawiają się masowo na golasa tak zwani święci tureccy …”

http://ohistorii.blogspot.com/2013/12/woskie-i-acinskie-dokumenty-kancelarii.html

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/historia/1531089,1,wieden-1683---niepotrzebne-zwyciestwo.read

http://www.histmag.org/Dariusz-Kolodziejczyk-Wieden-to-starcie-imperiow-a-nie-cywilizacji-7240

http://ksiazki.onet.pl/walka-o-rzad-dusz/gyheg

John Stoye „Oblężenie Wiednia”

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura