nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
1343
BLOG

'Ssij ogona' - w Kościele idzie nowe?

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 64

Wydawałoby się, że różowe stringi na tyłku biskupa katolickiego czy bita śmietana zlizywana z kolanka dyrektora katolickiego liceum to szczyty wyzwolenia obyczajowego na jakie stać zarabiających nauczaniem o świętej żydowskiej rodzinie zdewociałych i wycofanych seksualnie facetów.

Mowa oczywiście o publicznym manifestowaniu własnej seksualności, bo wiadomo przecież, że podziemna, oficjalnie kryta aktywność seksualna kleru to prawdziwy kipiący wulkan. Jeśli niektórzy usiłują zjawisko bagatelizować mówieniem o tzw. lobby homoseksualnym w Kościele, to nie mówią prawdy - mówiąc o niewielkim i kompletnie nieistonym wycinku (to, co robi dwóch dorosłych w sypialni, to nie ich sprawa), rozmyślnie i skrupulatnie ukrywają całą resztę. Dokładnie jak watykańska wersja 'Sztuki kochania', czyli tajna 'Crimen sollicitationis', która w zasadzie sprowadzała się do instrukcji jak bezkarnie i bez niepotrzebnego rozgłosu rżnąć katolickie dzieciaki. Cóż, jaka instytucja taka sztuka.

Ostatnia manifestacja kleszej namiętności pokazuje, że nienaturalne - tożsame z religijne - tłumienie popędu płciowego potrafi narobić znacznie więcej szkody niż najbardziej nawet postępowa edukacja seksualna.

Nieszczęsny celibant, któremu najwyraźniej sperma uderzyła do głowy - chociaż koniecznie trzeba rozpatrywać to również w kategoriach i osobniczego chamstwa - jest dodatkowo klasycznym przykładem niewyedukowanego seksualnie dorosłego mężczyzny. A zarazem wyedukowanego religijnie, i z religijnego nadania społecznie nienależnie usadowionego ponad społeczeństwem chama. Religijnego macho. A może i sadomacho.

Jest więc przykładem duchowo i mentalnie zgwałconego przez własną subkulturę osobnika. Subkultury, w której człowieka wprost przyrównuje się do królika. Przykładem pozbawionego elementarnej wiedzy, wyzbytego szacunku wobec bliźnich i ideologicznie/urzędowo wykastrowanego gościa, któremu tylko w końcu puściły zawory.

Jest też - jak sam o sobie mówi - potrzebującym zwierzątkiem. Zwierzątkiem, które również chciałoby, by ktoś czasem zaopiekował się jego ogonkiem. 

Powstaje więc pytanie, na ile manifestacja ta jest podświadomym krzykiem z rodzaju: zaczął się czas akcji bezpośredniej... ...muszą nas zobaczyć...?

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo