Stary Stary
1091
BLOG

Rozgraniczenie

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 43

 Polacy, jak to w Newsweeku pisze Tomasz Lis, raczej  nie doceniają sukcesu jaki odniosła Polska, i oni osobiście, w ciągu dwudziestu pięciu ostatnich lat, kiedy doświadczaliśmy „swojskości chcącej się pożenić z europejskością, liberalno wolnorynkowego instynktu z etatystycznymi nawykami”. Tymczasem mieliśmy chyba dużo gorzej niż na przykład ateistyczni raczej Czesi. Wedle bowiem wielu autorów różnice pomiędzy katolickim i protestanckim czy ateistycznym podejściem do człowieka mają także konsekwencje gospodarcze. 

Protestantyzm traktuje człowieka jako istotę z gruntu grzeszną, która zbawienia może oczekiwać jedynie dzięki łasce Boga. Katolicki zaś system wartości dostrzega w najgorszym człowieku jakiś pierwiastek dobra, który pozwala go popchnąć ku zasługom, otwierającym mu drogę do raju. W konsekwencji tego i tak we własnym mniemaniu z gruntu zły protestant nie odbywa indywidualnej spowiedzi a jego grzechy są mu przez kapłana odpuszczane, kiedy on sam uznaje, że ich żałuje. Katolik zaś wyznaje swemu spowiednikowi winy i odbywa pokutę, która jest warunkiem odpuszczenia. W pierwszym wypadku każdy sam decyduje, czy jest wolny od grzechu, w drugim rozstrzyga to ksiądz.
 
Rzecz ma swoje konsekwencje pozareligijne. Protestanci są sami odpowiedzialni za swoje postępowanie. W rezultacie wierni bardziej zabiegają o doskonalenie swego życia. Kościół katolicki zaś się czuje odpowiedzialny za postępowanie wiernych, zwalniając ich niejako z osobistych wysiłków w tym względzie. Daje mu to też poczucie nadrzędności jego kanonów nad „prawem stanowionym”. Próbuje więc zbawiać swoich podopiecznych, popychając ich ku poprawie także przy pomocy aparatu państwowego, co całkowicie leży poza zamiarami Kościoła protestanckiego. Taki właśnie mechanizm ma leżeć u podstaw gospodarczej pomyślności państw protestanckich i wzorowej tam demokracji, stanowiącej przykład dla krajów katolickich, a także prawosławnych, podobnych pod tym względem.  
 
Państwa protestanckie się zatem raczej liberalizują niezależnie od zamiarów, deklarowanych przez ich polityków, katolickie zaś łatwiej popadają w etatyzm, nawet wbrew wysiłkom administracji, gdyby go chciała unikać. W rezultacie państwa wschodu i południa Europy pozostają w tyle nie z powodu opieszałości swoich obywateli w pracy, ale wskutek oddawania przez nich odpowiedzialności za siebie elitom, najpierw religijnym, a potem też politycznym. Dużo więc łatwiej im wmawiać rzekomy spisek wykształciuchów, podszywających się pod cudze kompetencje. 
 
W tej sytuacji nasz sukces nabiera zupełnie innych barw. Wydaje się, że nasze zapatrzenie na Zachód, krytykowane już w dobie Oświecenia tym razem pokazało swe dobre skutki, pozwalając nam zaakceptować szokową kurację Balcerowicza. Szybko doganiamy Zachód a i Kościół ma się u nas zupełnie dobrze. 
 
Co zaś również ważne, wyraźnie widać, że stoi na głowie marksowskie twierdzenie jakoby byt określał świadomość, jest bowiem dokładnie odwrotnie: świadomość go określa. Rzecz jest chyba podobnie jasna jak to, że stawianie człowiekowi wymagań inspiruje go bardziej, niż zastępowanie w odpowiedzialności za własny los.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka