Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
2723
BLOG

Kościół Katolicki a rozwodnicy

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 168

Muszę przyznać, że hierarchowie KK nie przestają mnie zaskakiwać. Nawet nie wiedziałem, że do tej pory KK nie wie na której nodze ma stać, jeśli chodzi o rozwody. Przy czym KK polski jawi sie jako wyjątkowo zapyziały, dogmatyczny i niemoralny. Niemoralny, potepiając ludzi, którzy żadnej krzywdy nikomu nie wyrządzili, jedynie z różnych względów wystąpili przeciwko pewnej, na zewnątrz, a i dość mocno wewnątrz KK kwestionowanej wykładni niejasnych słów z którejś z księg kościelnych.

Nie mają problemów z rozwodami żydzi, którzy bądź co bądź mają niezaprzeczalne pierwszeństwo w kwestiach biblijnych, nie mają muzułmanie, mimo że ich stosunek do małżeństwa jest dość anachroniczny, nie mają wreszcie inne główne denominacje chrześcijańskie. Zresztą, podobny bezrozumny i niezrozumiały upór wykazuje KK i w niektórych innych kwestiach, jak gdyby idąc wbrew woli boskiej. Ot chociażby taki celibat księży katolickich, obwarowany setkami usprawiedliwień i czarodziejskich zaklęć, tyle tylko, że dość późny i bezpodstawny religijnie.

W ciągu ostatniego bodaj półwiecza dokonała się na świecie, a ostatnio coraz silniej i w Polsce swego rodzaju protestantyzacja katolików, którego to procesu hierarchia polskiego KK usilnie nie zauważa, szczelnie zamykając oczy. Protestantyzacja polegająca między innymi na tym, że wierni rezygnują z pośrednictwa kleru, proboszcza w interpretacji zawartych w Ewangeliach, Biblii a i Katechizmie wskazówek moralnych stosując własne czytanie i rozumienie. Dotyczy to zwłaszcza spraw moralności seksualnej. Odrzucanie rygoryzmu dogmatycznego na rzecz moralności wyrozumowanej, tak jak to napisałem w pierwszym akapicie - skoro nikomu nie wyrządzam krzywdy, to czyn mój jest moralnie obojętny, skoro zaś krzywdę wyrządzam, to nawet jeśli w zgodzie z dogmatami - moralnie obojetny nie jest.

To własne rozumienie zasad moralnych demonstruje sie w sposób praktyczny i coraz bardziej powszechny, a upadek dogmatów kościelnych jest coraz bardziej zauważalny. Młodzi ludzie nie widzą żadnych przesłanek moralnych dla kościelnej interpretacji przykazania nie cudzołóż, uznając, że wierny i seksualnie spełniony, choć nie sakramentalnie potwierdzony związek, oparty na zasadach partnerskich stoi moralnie wyżej nad nienawistnym, kościelnie usankcjonowanym małżeństwem, w którym dawno nie ma już miłości,  przywiązania, lojalności i wsparcia. Obserwuję to na codzień, bo młodzi ludzie z Polski, gdy tylko ustabilizują sie na miejscowym rynku pracy ściągają swoje dziewczyny i w rok, dwa zaczyna sie wysyp małych PolakoSzwedów. Nieślubnych, a jakże, wręcz nawała jakaś, sznyt i styl. Wiem to, bo z przyjemnością pomagam w załatwianiu spraw okołodziecięcych.

Zalatwiam chlopakom sprawy bytowr a oni rewanzuja sie. Wole oscypek od ukrainskiego koniaku

Załatwiam chłopakom sprawy bytowe, a oni rewanżują się. Wolę oscypek prosto z gór od ukraińskiego koniaku.

Wiem również, że wspólne mieszkanie młodych ludzi bez ślubu kościelnego, czyli, jak to się w nowomowie teologicznej nazywa, bez sakramentów, nie dotyczy już jedynie wąskiej elity ateistycznych wolnomyślicieli, ale rozprzestrzenia się, niczym epidemia jesiennych przeziębień po całej Polsce, docierając i do ostoi tradycyjnego klerykalizmu w małych miasteczkach, a i na wsi, nie spotykając się w zasadzie z potępieniem społecznym.

Cywilne zasady udzielania rozwodów przez lata coraz bardziej się liberalizowały, choć pod naciskiem kleru i tradycjonalistów nie zostały nigdy zliberalizowane zupełnie i ciągle obowiązują pewne absurdalne obostrzenia i warunki do spełnienia. Trudno uznać, by dziesiątki tysięcy cywilnych rozwodów, które są corocznie udzielane przez sądy dotyczyły jedynie ateistów i protestantów. Znaczy to, że wbrew oficjalnemu stanowisku KK rozwód, jako rozstrzygnięcie uznanego rozpadu małżeństwa jest akceptowany powszechnie w społeczeństwie. Powtarzam - wbrew stanowisku Kościoła ludzie wierzący rozwodzą się, gdy uznają, że jest to w ich sytuacji najlepsze rozwiązanie. Owszem, istnieje procedura unieważnienia małżeństwa, którą stosuje KK, ale jest ona upokarzająca, nekająca i kosztowna i decyduje sie na nia niewiele rozchodzących sie par. Wymaga ona pewnej dozy hm, hipokryzji, a mówiąc otwartym tekstem kłamstwa wstepnego, tego o nieskonsumowaniu, by w ogóle była możliwa do przeprowadzenia. Otóż dla wielu ludzi kłamstwo jest trudniejsze do zaakceptowania niż rozwód cywilny.

Tej milionowej rzeszy rozwodników Kościół nie zauważa, ignoruje, a być może i przymyka oko na ich uczestniwctwo we wspólnocie wiernych, tego już nie wiem. Z nowych małżeństw, już wyłącznie cywilnych, rodzą się dzieci, w świetle prawa kanonicznego ani te nowe związki nie są małżeńskie, a i dzieci rodzą się poza związkiem sakramentalnym.

Głos Kościoła w tej sytuacji traci na wadze i znaczeniu, prywatna interpretacja moralności, niedogmatyczna a praktyczna zyskała powszechną akceptację, podobnie jak powszechną akceptację zyskała pewna powszechna hipokryzja. Ksiądz z ambony swoje, ludzie słuchają i robią swoje.

Erozja dogmatów, utrata posłuchu są śmiertelnym zagrożeniem dla KK. Materialnie KK jako instytucja może trwać wiecznie, ma byt zapewniony, niczym Stronnictwo Demokratyczne, czy Prawo i Sprawiedliwość po ewentualnej utracie ostatniego promila wyborczego poparcia. Korporacja kościelna może rekrutować nowych pracowników, zapewniając im godziwe wynagrodzenie, choćby nawet jednego wiernego już nie stało. Samorozwiązanie nie wchodzi oczywiście w rachubę. Ale wydaje się, że KK ma ambicje większe niż uporczywe trwanie. A w takim razie czeka go seria kłopotliwych i niechętnych przewartościowań. Nie będzie od tej konieczności wolny i tradycyjny Kościół polski. Każda próba ofensywy ideologicznej Kościoła spotyka sie z falą potepienia pojmowanych jako nieuprawnione, pretensji do narzucania przez Kościół swojej woli. Do tego dochodzi nieufność co do czystości intencji hierarchów, wiele z wypowiedzi wygląda na lekko tylko zawoalowana chęć sprawowania władzy świeckiej, albo jeszcze wygodniej, bo bez odpowiedzialności, przyjęcia na siebie roli arbitra w sprawach państwowych przez hierachów. Niezręczność wypowiedzi hierarchów wynika z zupełnego, jak sie wydaje, wyobcowania z codziennego życia wiernych, i z biskupiej pychy. Odrzucają te nauczania przecież nie wyłacznie ateiści, ale przede wszystkim ci wierzący, których nacechowane pogardą i potępieniem słowa Michalika, Gądeckiego, Hosera, i wielu, wielu innych bolą i odstręczaja.

Doprawdy, wierzący mają inne problemy do codziennego rozstrzygnięcia, problemy, których istnienia zainteresowani wyraźnie jedynie sferą okołoseksualną, przedstawiciele Kościoła w Polsce nie dostrzegają.

I na koniec - i wśród pisujących w S24 są osoby rozwiedzione, a zarazem wierzące. Jak one odbierają dotychczasową politykę Kościoła, polegająca na odrzuceniu i potępieniu? Przecież stygmatyzowanie dotyka ich osobiście, każde kościelne słowo o rozwodnikach jest jak cios, jak uderzenie, każda wypowiedź oficjalna, rozpowszechniona w środkach masowego przekazu jest kolejnym kamieniem rzucanym w ich kierunku.

Jak oni sobie radzą w tej sytuacji? Ja im nie zazdroszczę dylematu i rozdarcia, z przyczyny wewnętrznego przekonania o własnej racji i słuszności, przekonania, z którym muszą sie kryć.

Byc może publicznie antyklerykalizm deklarują jedynie jednostki, w prywatnych rozmowach jazda na Kościół jest jednak ostra. Sam tego bywam świadkiem, padają wypowiedzi pełne oburzenia i potępienia, często szydercze. Za pazerność, pychę, złotogłów, grzeszki mniejsze i większe.

No, a o ho ho, homoseksualistach w Kościele to nie ma co mówić. Na ich miejscu poszukałbym sobie bardziej tolerancyjnej denominacji, w której nikt ich nie będzie potępiał i zostaną w pełni zaakceptowani jako ludzie. Doprawdy, nie ma się co upierać przy pozostawaniu w klubie, który waszego członkostwa nie akceptuje. Są inne miejsca.

PS. Argument - a co cie obchodzi Kościół  odrzucam. Skoro bowiem Kościół uzurpuje sobie uprawnienia do wypowiadania się w kwestiach, które dotyczą mnie bezpośrednio, skoro Kościół domaga sie i otrzymuje przywilej wpływania na prawodawstwo świeckie i świeckie sprawowanie władzy to jak najbardziej sprawy okołokościelne dotyczą i mnie.

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo