folt37 folt37
2404
BLOG

Szczęście rodzinne w oczach LGBT.

folt37 folt37 LGBT Obserwuj temat Obserwuj notkę 46

 Pokaz żenującego sporu na oczach telewidzów TVN we wczorajszej audycji Moniki Olejnik „Kropka nad i” dali uczestnicy tej audycji p. Marta (nie zapamiętałem nazwiska) - feministka i zadeklarowana lesbijka i ks. dr hab. Dariusz Oko -wykładowca Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie - o (?) wyższości szczęścia rodzinnego - czy w związkach heteroseksualnych czy homoseksualnych. Ten śmieszny spór przypomina kłótnię, na temat, które święta są ważniejsze: Boże Narodzenie czy Wielkanoc.

Nie muszę zaznaczać, że lesbijka p. Marta dowodziła, że związki homoseksualne to kaskada miłości, w której dzieci są bardziej szczęśliwe niż w związkach heteroseksualnych. Zaś ks. Oko wręcz odwrotnie dowodził o moralnej traumie dzieci wychowywanych w tych związkach. To był pokaz bełkotliwej kłótni, z emocjonalną  stronniczością Moniki Olejnik po stronie lesbijki. 

Dzisiejsza GW (1.10.) piórem Ewy Siedleckiej omawia badaniana 3038 osobach żyjących w rodzinach homoseksualnych przeprowadzone przez
prof. Joannę Mizielińską oraz psycholożki Martę Abramowicz i Agatę Stasińską. Badaczki w każdym województwie docierały do osób LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych) żyjących w związkach, które wskazywały badaczom kolejne osoby.

Nie wiem, czy te badania mają status badań naukowych, ale w moim odbiorze jest to zwykłe piarowskie (PR) opracowanie na propagandowe potrzeby stowarzyszenia LGBT nieustająco  promującego homoseksualizm, czyli obyczajowość społecznie nie akceptowaną.  Promowaniu takiemu dowodzi konkluzja wstępna do artykułu: Bardziej partnerskie relacje, mniej przemocy, więcej satysfakcji. Związki jednopłciowe są szczęśliwsze - wynika z pierwszych polskich badań nad "rodzinami z wyboru", które tworzą osoby LGBT.”

Opracowanie jest litanią pochwał homoseksualizmu dowodzącą o ich „lepszości” nad heteroseksualizmem takimi między innymi  stwierdzeniami:

·        Dla osób żyjących w "rodzinach z wyboru" (homoseksualizm) warunkiem szczęśliwego życia są: udany związek (78 proc.), potem zdrowie (51 proc.) i przyjaciele (27 proc.).

·        Dla ogółu - według badań CBOS - na pierwszym miejscu jest zdrowie (60,6 proc.), potem praca (34 proc., LGBT - 21,4 proc.), dzieci (32 proc., LGBT - 5,3 proc.) i pieniądze (32 proc., LGBT - 20 proc.).

Czyli - zdaniem badaczek - homoseksualiści na pierwszym miejscu stawiają udany związek (?) przed zdrowiem i innymi dziedzinami życia rodzinnego. Na przykład dla 32% związków tradycyjnych (heteroseksualnych) ważne są dzieci i tylko jest to ważne dla 5,3% związków homoseksualnych. To wyraźnie zaprzecza propagandzie LGBT o rzekomej większej miłości homoseksualistów do dzieci. Zdziwienie wywołuje też nazewnictwo badanych rodzin określając związki homoseksualne „ rodzinami z wyboru”, co nieuprawnieni sugeruje, że pozostałe rodziny z wybory nie są.

Nie jest zaskoczeniem, że dla osób LGBT żyjących w związkach jednopłciowych ponad dwukrotnie ważniejsze niż dla ogółu są wolność, uczciwość i szacunek otoczenia. A trzykrotnie mniej ważne: "opatrzność, Bóg" i wykształcenie. 

Ponieważ wiara w Boga potępia praktyki homoseksualne, więc dla LGBT z natury rzeczy zakaz taki nie może być dla nich obowiązujący. Dziwi zaś ich małe przywiązywanie do wykształcenia, choć apologeci ruchy LGBT tak skwapliwie odwołują się do uczonych im sprzyjających.

Zdaniem badaczy „rodziny z wyboru” (?) są szczęśliwsze od innych, dlatego, że:

·        bycie razem jest dla nich wartością najwyższą. Ale zapewne też z powodu zasadniczych różnic pomiędzy rodziną tradycyjną a "rodziną z wyboru". W tej ostatniej partnerzy albo wszystko robią razem, albo na zmianę: sprzątają, gotują, piorą i prasują, robią zakupy, naprawy, załatwiają sprawy w urzędach. Nie ma podziału na czynności kobiece czy męskie.

No proszę jak pięknie pokazano „równopartnestwo” par homoseksualnych, co jest śmiesznym argumentem, bo skoro nie różni ich płeć to nie mogą różnicować obowiązków na „męskie” i „damskie”. Łatwo w tym dostrzec źródło populistycznej propagandy feminizmu o równouprawnieniu małżonków w wykonywaniu obowiązków domowych. 

Problem dzieci jest ujęty wyjątkowo powierzchownie zestawieniami statystycznymi bez refleksji na temat zmian w psychice dziecka otoczonego normalnym światem z mamą i tatą i zderzającym się w domu z anomalią dwóch mam lub tatusiów. Ujęto to tak:

„Wśród osób mających dzieci 58 proc. lesbijek i 7 proc. gejów wychowuje je wspólnie z partnerem lub partnerką, w "rodzinie z wyboru". 8,3 proc. zostało rodzicem w trakcie trwania obecnego związku, a zatem świadomie podjęło decyzję o wychowaniu go w takiej rodzinie.
52 proc. dzieci zna drugiego biologicznego rodzica i utrzymuje z nim relacje, 5,8 proc. to dzieci anonimowego dawcy nasienia. 3,2 proc. zostało zaadoptowane i nie zna biologicznych rodziców. 1,4 proc. dzieci urodziło się w wyniku umowy pomiędzy mężczyzną a parą kobiet, a ojciec bierze udział w wychowaniu dziecka.
Dzieci w "rodzinie z wyboru" najczęściej mówią do rodzica "społecznego" po imieniu (61 proc.), "ciocia/wujek" - 31 proc., "mama/tata" - 6,3 proc.
61 proc. ma świadomość, że rodzic żyje w związku jednopłciowym i najczęściej wie to "w sposób naturalny" lub z wyjaśnień rodzica żyjącego w tym związku (83 proc.). 82 proc. w opinii badanych zareagowało na informację pozytywnie, 5,8 proc. - negatywnie. Ponad 80 proc. dzieci kontaktuje się z dalszą rodziną, w tym z dziadkami, a więc ma kontakt z wzorcami społecznymi obu płci.
Badania "rodzin z wyboru" przeprowadzono za pomocą ankiet i wywiadów. Kolejnym ich etapem będzie "badanie etnograficzne". Badacze przez cztery tygodnie będą towarzyszyć wybranym rodzinom w ich codziennym życiu, najczęściej po prostu u nich mieszkając i obserwując, jak w praktyce wyglądają ich relacje.”

Ta ofensywa LBGT i feministek jakże nachalnie obecna w lewicowo-liberalnych mediach dowodzi, że ośmielone biernością społeczną ruchy te na całym świecie dążą do wyparcia z umysłów ludzi ich anormalnych odmienności seksualnych i uznania je za normalne.

Oprócz agresji militarnych i terrorystycznych nasza cywilizacja jest bezczelnie atakowana intelektualnymi napaściami typu gender, którym z zatrważającą uległością przyklaskują lewacko-liberalne środowiska i podporządkowane im media, czym wręcz bezmyślnie przyczyniają się do cywilizacyjnego kataklizmu, który zmiecie z powierzchni ziemi cały nasz cywilizacyjny dorobek grzebiąc pod jego gruzami wszystkich włącznie z apologetami tych burzących ruchów.

Wszak ta rujnująca ludzkie obyczaje machina pędzi dalej sygnalizowana już przez niejakiego Hartmana, który anonsuje kolejne rozszerzenie swobód kulturowo-obyczajowych o obszar wyjątkowo obrzydliwych kazirodczych praktyk seksualnych.

Czy jest jakaś siła, która to zatrzyma?  Wierzę, że jest, choć szczerze mówiąc jeszcze jej nie widać. Ale rewolucja zawsze objawia się w ostatniej chwili. Czy ta chwila już nadchodzi?

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo