Ryuuk Ryuuk
872
BLOG

Generalny Tropiciel Czarownic

Ryuuk Ryuuk Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Łowca czarownic - ten zwrot nie zrobił takiej kariery jak pogromca wampirów (w filmie i literaturze, rzecz jasna), jednak kiedyś taki pogromca czarownic wywoływał prawdziwy strach, gdziekolwiek tylko się pojawiał.

Była ich cała masa w Europie, często nie poddająca się jakiejkolwiek kontroli. Większość z nich nie miała żadnej „specjalistycznej” (jeżeli to właściwe słowo) wiedzy, była po prostu samoukami – wykrywali czarownice patrząc w oczy, wąchając je, rzekomo dostrzegając to, czego inni nie widzieli. Oczywiście główne wykrywanie działo się podczas tortur …

Jednak była też taka swoista arystokracja wśród tropicieli, obeznanych z najnowszymi osiągnięciami teologii, nosząca stale przy sobie egzemplarz „Młota na czarownice” (lub innego nawiedzonego dzieła), tworząca też na podstawie swoich doświadczeń podręczniki dla łowców i pobierająca wysokie honoraria za wykrycie wiedźmy. Jednym z bardziej znanych (zapisanym w historii) tropicielem czarownic był Matthew Hopkins, działający w Anglii dość krótko, bo tylko od 1644 do 1647 roku).

„Generalny Tropiciel Czarownic”, taki tytuł sam sobie przyznał Hopkins, był adwokatem z wykształcenia, został wychowany przez ojca duchownego na surowego purytanina. Szybko zgromadził wokół siebie bandę osiłków z którymi najeżdżał wioski i miasta, gdzie przyjmował donosy i przeprowadzał badania, zwykle osobiście.

Za każdą wytropioną czarownicę pobierał honorarium: dwadzieścia szylingów. Szybko stał się sławny, pisały o nim gazety a jego furgon zaprzężony w osiem koni poprzedzała ponura sława. Był bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć około 300 kobiet, jednak „zbadanych” przez niego było znacznie, znacznie więcej (po prostu wiele jego ofiar co bardziej rozsądni ludzie zdołali ocalić od śmierci).

Generalny tropiciel osobiście dokonywał przeglądu czarownicy, po prostu to uwielbiał. Co prawda wówczas parlament brytyjski zakazywał tortur, jednak nakłuwanie ciała w poszukiwaniu miejsc naznaczonych przez diabła nie było uważane za tortury, podobnie było z pławieniem. Hopkins miał swoją własną igłę, w zasadzie szydło, biorąc pod uwagę jego wielkość, i do badania podchodził niezwykle poważnie, zgodnie z zaleceniami świętych mężów.

Hopkins dobrze się przygotował do swojego zawodu – poznał „wybitne” dzieła inkwizytorskie, jak „Młot na czarownice” Kramera i te bardziej rodzime, jak "Demonology" autorstwa króla Jakuba I. Sam również, wzorem „wielkich pogromców”, wydaje własne dzieło – "The discovery of witches", czyli "Wykrywanie czarownic" (1647).

Gdy na jego drodze stanął pastor Lowes, duchowny anglikański starego typu, próbujący skończyć z tym szaleństwem, Hopkins także z niego zrobił czarownika – podczas badania siedemdziesięcioletniego starca, któremu odbierając sen (to także nie były tortury a były zalecane przez Binsfelda, inkwizytora z Trewiru), zmusił do przyznania, że hodował pogańskie impy i czarami zatopił statek. Pastor czarownik zawisnął na stryczku, zaś jego oprawca zwyczajowo zgłosił się do kasy miejskiej po dwadzieścia szylingów.

W końcu w Huntington ludzie się zbuntowali – połączyli swe siły i wysłannika, który tradycyjnie wywieszał afisze przed pojawieniem się łowców (które miały zachęcać do donoszenia), poturbowali i przepędzili. Hopkins, jako że był tchórzem, nie zdecydował się otwarty konflikt z mieszkańcami – znęcenia się nad bezbronnymi kobietami to jedno, walka ze wściekłymi mieszkańcami to już co innego.

Przyniosło to efekty – już nie bano się Generalnego Pogromcy Czarownic, ani żadnych innych łowców, którzy także przemierzali wyspy. Sam Hopkins szybko zmarł na suchoty, trzymając w rękach swoje własne dzieło – chorował od jakiegoś czasu i zawsze twierdził (także wielu jego zwolenników), że to zemsta czarownic.

Ale krążyła też inna wersja jego śmierci – podobno kiedyś, gdy wysłał 90-letnią staruszkę na tortury, rozwścieczony tłum rozpoczął pławienie jego samego, co wydaje się dość sprawiedliwe, acz mało prawdopodobne.

Była oczywiście cała masa postaci, dzięki którym zjawisko „polowań na czarownice” w ogóle zaistniało i przybrało tak ogromne rozmiary. Z pewnością to kilku papieży, jak Innocenty III, Jan XXII, Innocenty VIII, Eugeniusz IV (i kilku innych), którzy starali się jak mogli, czy to wywołując wojny i konflikty zbrojne, tworząc Inkwizycję, wreszcie wydając różnego rodzaju bulle o czarach. Cała gromada inkwizytorów, poczynając od najsławniejszego Heinricha Kramera, aż do osób świeckich, których zasługi były większe od Hopkinsowych. Jednak Generalny Pogromca Czarownic to postać wręcz sztandarowa.

Działał krótko i tylko w Anglii, do tego w czasie, kiedy następowało w Anglii pewne nieśmiałe przebudzenie z tego koszmaru. Był tchórzem i sadystą, rozmiłowanym w zadawaniu bólu (jak zdecydowana większość łowców i inkwizytorów). Świecką osobą, która została wychowana gorliwie przez duchownego, od której odziedziczył nienawiść do kobiet. Sam nie potrafił znaleźć się w życiu – łowienie czarownic było dla niego nie tylko formą robienia kariery i zdobywania majątku, ale sensu istnienia.

http://en.wikipedia.org/wiki/Matthew_Hopkins

P.S.

Na podstawie jego życia nakręcono film pod tytułem „Witchfinder General”,„Pogromca czarownic”, z 1968 roku, gdzie główną rolę gra Vincent Price. Jest to zatem film dla lubiących starą, dobrą szkołę:) Jak na lata 60-te film jest brutalny i nieco epatujący golizną (oczywiście, zależy jaką wersję obejrzycie:) Ciekawy też ze względu na to, że jako jeden z nielicznych pokazuje jako potwora łowcę czarownic, nie zaś czarownice … polecam.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura