nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
1577
BLOG

Wiara religijna - potrzeba, przyzwyczajenie czy obowiązek?

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Społeczeństwo Obserwuj notkę 251

 

Zupełnie czym innym jest wiara w rozumieniu psychologii, czy też wszelkich dziedzin humanistycznych, a czym innym wiara religijna, zawężająca się w zasadzie do teologii, a w praktyce wyłącznie do któregoś z Bogów. Czym innym ukształtowany przez ewolucję przymiot, instynkt, czym innym środowiskowa postawa, manifestacja, deklaracja. W pierwszym bardziej chodzi o używanie zmysłu - w drugim bardziej o jego wykorzystywanie, zatrudnianie. Wiara spontaniczna, aktywna, niezobowiązująca - wiara domknięta, nakazana, bierna i niedyskutowalna.
 
Lądując awaryjnie na bezludnej wyspie, wierzący religijnie w swojej modlitwie o jakiś przepływający choćby i kajak nie rozgranicza, że jego wiara w ratujacy go statek składa się z wiary zarówno na poziomie psychologicznym jak i teologicznym. Większe szanse rozpoznać różnice między tymi wypełniającymi go wiarami powinien mieć w przypadku przepływania akurat takiego statku, gdy to tylko już od jego umiejętności i aktywności będzie zależeć czy ktoś dostrzeże powodowane wiarą starania o zauważenie go jako rozbitka. Pierwotna, psychologiczna wiara że zostanie dostrzeżony mniej się będzie mieszać z tą teologiczną, a możliwe że wcale.
  
Naczelną potrzebą będzie jego działanie i nadzieja (czyli psychologiczna wiara), że będzie to działanie skuteczne. Im bardziej będzie skoncentrowany na działaniu, im większa wiara w swoje działanie, tym zwiększa szansę na ratunek. 'Teologiczne sposoby' - jak każde zastępujące/wspomagające aktywność - wprost proporcjonalnie do intensywności ich wykorzystywania, szanse zaś tylko zmniejszają. Potrzeba sprawia, że wierzący w pewien sposób ateizuje się. 
   
Wiarę (jak i różne jej nasilenie w tym i niewiarę) w znaczeniu psychologicznym posiada/przejawia każdy człowiek - w teologicznym wyłącznie ten, który tak się deklaruje. Co ciekawe, deklaruje pomimo tego, że częściej posługuje się właśnie tą pierwotną, definiowaną wyłącznie w odniesieniu do człowieka.
 
Bodźcem do tych wynurzeń jest chęć zrozumienia postawy różnych posłów Jaworskich, Sobeckich czy poniektórych biskupów, którzy w odchodzeniu od wiary teologicznej widzą jakoby zagrożenie. Czy te ich zdumiewające "zespoły d/s przeciwdziałania ateizacji Polski" i wszystkie podobne nonsensy nie traktują przypadkiem osobistych ludzkich wyborów jak braku karności tresowanych zwierząt? 
 
Czy nie dokonują czasem gigantycznego oszustwa w celu pozbawienia innych wolności samostanowienia o sobie? Bo co to znaczy ateizacja? Jakieś zło? Jeśli część ludzi wybiera życie bez wiary teologicznej, a pan poseł ze swoim zespołem zdaje się z tym walczyć, to co chce nam powiedzieć... że wiara w Boga to jakiś obowiązek?
 
No to niech nie kręci i wprost nazwie swoją cudaczną komisyjkę: zespołem d/s przeciwdziałania ateizacji Polaków, oraz jawnie postuluje przymus wiary teologicznej.

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo