nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
247
BLOG

Religia to taka kieszonkowa polityka dla każdego

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Społeczeństwo Obserwuj notkę 8
 

A w tych de facto wyznaniowych partiach dla wszystkich członków są krzykliwe slogany i wdzięczne dla oka loga. Są też - dokładnie jak w partiach politycznych - specjalnie odróżnialne założenia i różnice programowe, które w zależności od okoliczności i potrzeb zmieniane są, jak za przeproszeniem katolik Chazan zmienia swoje aborcyjne rękawiczki. Jedno tylko różni religię od polityki. Zmyślnie wykoncypowana zbędność zapisywania się/wstępowania w jakoby nobilitujące i obiecujące w przyszłości (innej niż Amber Gold) zyski szeregi.  

Rodzisz się i we właściwej plemiennie religijnej partii już jesteś. Zapisują Cię inni. Podziękować im za tę fatygę będziesz mógł dopiero wtedy, gdy odkryjesz w sobie pierwsze zalążki niezależności intelektualnej. I o ile Twoja religijna partia, do której się nie prosiłeś, nie zryje Ci zbyt skutecznie mózgu.
  
Polityka to umiejętność przedstawiania i realizowania swoich racji - czyli sztuka kłamania. Czy wobec tego, religia to tylko niewinne kłamstwo, czy tylko wygodne narzędzie do kłamania, czyli również tego kłamania sztuka? Mnie akurat, budzące znacznie więcej zaufania niż jakakolwiek religia pryncypia każą ową sztukę nazywać niecnym procederem. Wolno mi?
 
Ano właśnie. Co mi wolno, a co wolno (w kwestii ustalania zakresu co mi wolno) innym? 
 
Jeśli mój światopogląd zakłada, że wizja świata bez wojen jak i wszelkich innych manifestacji religijnych - czyli syntetyzując; dzielenia ludzi na lepszych i gorszych - nie musi być tylko mrzonką, to w którym miejscu moje niewątpliwe prawo do dzielenia się nim (również przez sztukę) tak koliduje, że aż narusza czyjeś uczucia?
  
Czy człowiek zachwycający się sztuką i głęboko ją przeżywający mówi o "uczuciach sztukowych"? Czy pozywa do sądu i rozpętuje wojny za to, że innemu nie podoba się to co jemu i daje temu upust? A 'urażany' religijnie głównie tym się zajmuje. Błyskawicznie i niedostrzegalnie zamienia to swoje "urażenie religijne" na nieskrywaną złość i agresję wobec wszystkich innych. Uraża go nawet istnienie tego, co tworzy sama natura.  
 
A może nic nie zamienia? Może to "obrażanie uczuć religijnych" to tylko polityczna sztuczka, alibi, wygodny oręż do plemiennego walenia w niewierne odstępcze łby i karczowania sobie jeszcze więcej miejsca? Wybieg, przyzwalający przyjemniaczkom na dosłownie wszystko. Od tłuczenia żon, gwałcenia i indoktrynowania dzieci, po wszczynanie wojen. 

Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo