Polskie zygoty jak wiemy są kluczowym dobrem polskiego narodu. W każdej zygocie bije miarowo, w rytm Mazurka Dąbrowskiego, polskie patriotyczne serce.
Każda zygota, i ta niezagnieżdżona, i ta wyrzucona przemocą z gniazda (a pamiętajmy - gniazdo - Gniezno - Orzeł Biały - Polska - Ojczyzna - ten ciąg myślowy jest oczywisty i nieprzypadkowy) umiera w konwulsjach, cierpieniu i z okrzykiem: "Jeszcze Polska" na ustach.
W obronie racji stanu polskich zygot prawdziwi Polacy organizują na wiosnę Marsze Życia, wymachują transparentami, wznoszą patriotyczne okrzyki. Potem rozchodzą się do domów w poczuciu spełnienia obowiązku obrony Ojczyzny przed szatanem, cywilizacją śmierci oraz jakimś idiotycznym i bluźnierczym prawem kobiet do samodecydowania.
Największe aktywistki polskiej racji stanu ganiają za zgwałconymi nastolatkami, pikietują szpitale, aby te przypadkiem, mimo posiadania zgody sądu i działania zgodnie z prawem nie wyrzuciły ze swego gniazda tego co najcenniejsze i stanowiącego o trwaniu Narodu w Wartościach.
A to, że za ścianą chłop bije babę, że dzieciak katowany przez kochającego tatusia lub konkubenta, że krzyki, płacze, siniaki - a to juz proszę pana nie moja sprawa, ja sie nie wtrącam. Ja jestem prosze pana za życiem. Na marszu byłam, plakaty antyaborcyjne w parafialnej gablotce wieszać z mężem pomagaliśmy. My swoje zrobiliśmy i sumienie mamy czyste.
Komentarze