Leszek. Leszek.
726
BLOG

Lemingi i nie-lemingi

Leszek. Leszek. Polityka Obserwuj notkę 7

Leming to pojęcie może nie tyle obelżywe dla tak nazywanego (choć na pewno nie jest ono pochlebne) ile przez kontrast jakoś niby nobilituje tego, kto tego okreśenia używa.
Leming bowiem to osobnik czerpiący wiedzę o świecie z telewizji i co większych gazet z wyłączeniam może Naszego Dziennika.
Najważniejszą cechą leminga jest to, że nie jest zdolny do wyrobienia własnej opinii i w sposób zupełnie naturalny przyjmuje za prawdziwe i "własne" opinie podawane przez na przykład Gazetę Wyborczą.
jest więc leming takim sobie matołkiem, którym można dowolnie sterować, niezdolnym do krytycyzmu i żyjącym w błogiej nieświadomości istotnych okoliczności kształtujących mu życie.
I tak leming uważa rząd Tuska za może nieudolny ale jednak polski, PO w jego mniemaniu jest zwykłą partią polityczną jak inne i jak inne mającą w swoich szeregach ludzi nieuczciwych a nawet i głupich i mają lemingi obrzydliwą wadę - nie lubią z jakichś powodów PiSu ia szczególnie pana Kaczyńskiego Jarosława.

Nie-leming natomiast to co innego... Nie-lemnig wie, że gazety kłamią i manipulują, podobnie zresztą jak telewizje i to łżą do tego stopnia, że kiedy podają jakiś fakt, to z całą pewnością jest to jakaś manipulacja.
Wyjątkiem jest oczywiście Nasz Dziennik będący czymś w rodzaju gazetowej Biblli zawierający prawdę w postaci czystej
Nie-leming jest osobnikiem nieco tajemniczym - czemu dziwić się nie można skoro zewsząd działają na niego wrogie jakieś a potężne siły.
Nie sposób zmusić nie-leminga do wyznania jakie jego "środowisko" ma cele, jakim właściwie kieruje się wartościami i czego właściwie ono chce - są to informacje tajne.
Nie-leming przy tym wie też niechybnie rzeczy, które niedostępne są poznaniu przeciętnego, nawet nie lemingowatego człowieka. Wiedzą to jakby znikąd - nic nie pisali o tym w Naszym Dzienniku, nie przypuszczam też, żeby organizowano dla nie-lemingów jakoweś szkolenia ani nie ma chyba jakiegoś tajnego spisu oczywistych oczywistości o których się gadać nie powinno ale które stanowią aksjomat.
Nie-lemnig wie z niezachwianą pewnością co, jak i dlaczgo a pytany o powody przekonania - milczy uznając widocznie, że jeśli kto nie wie to i wiedzieć nie powinien.

Czemu o tym wszystkim piszę?
Ano... jest - oprócz dwunożności - pewna cecha łącząca lemingi i nie-lemingi.
Znaczy - jest takich cech na pewno więcej, ale ja o jednej tylko za to dość istotnej, bo wynikającej z ich oglądu rzeczywistości.
Otóż zarówno leming jak i nie-leming wierzy niezachwianie w zabobon polegający na przekonaniu, że Polska nie tylko ma ale że prowadzi jakąś politykę zagraniczną.
Oczywiście oceniają tę politykę zupełnie inaczej ale jedno ich łączy - granitowa wiara w istnienie polskiej polityki zagranicznej.
Skąd czerpią tę wiarę - nie mam pojęcia.
Lemingi zapewne przeczytały w Gazecie Wyborczej a nie-lemingi wiedzą same z siebie - dość, że potrafią nie tylko dyskutować i spierać się na ten temat ale też roztaczają wizje - że polska polityka zagraniczna powinna to, powinna tamto, powinna owo, że "racja stanu" wymaga...
Toczą te dyskusje i czarują wszystkich wkoło swoimi złudzeniami nie bacząc na znany przecież fakt, że od 01.12.2009 kiedy to pan prezydent podpisał Trybunał Lizboński na mocy którego zrzekł się swoim i swoich kolegów-polityków imieniu niepodległości i suwerenności Polski na rzecz Unii Europejskiej Polska żadnej polityki zagraniczej nie ma.
Tenże Traktat, czyli eurpejska konstytucja precyzuje, że polityka zagraniczna Unii stanowi wyłączną jej domenę a państwa członkowskie nie tylko bezapelacyjnie ją wspierają ale i mają obowiązek powstrzymać się od jakichkolwiek działań mogących stać na przeszkodzie europejskiej polityki zagranicznej.
Wyjaśnię jeszcze jedną rzecz - otóż polityka zagraniczna to są wszelkie stosunki z państwami trzecimi, żaden kraj członkowski nie może więc z definicji ani zawrzeć wojskowego sojuszu z dajmy na to Marsjanami, ani wypowiedzieć im wojny ani też utrzymywać jakichkolwiek z nimi stosunków na własną rękę, bez wiedzy, zgody a nawet na polecenie Unii Europejskiej.

Muszą więc na równi śmieszyć zarówno zachwyty nad "sukcesem polskiej dyplomacji" w postaci obietnicy zainstalowania kilku amerykańskich myśliwców jak i zapewnienia pana Kaczyńskiego o tym, jakie to też miałby pomysły na polską politykę zagraniczną.
Bo i pan Sikorski i pan Kaczyński tylko stroją ważne miny i nadymają się ku waszemu zachwytowi...
Wiedzą obaj doskonale, że mogą co najwyżej kiwać pacem w bucie i co najwyżej zabiegać w Brukseli o to, by ich pomysły wzięto tam pod uwagę.
Co i tak świadczyłoby o ich "ważności" bo tak naprawdę to mają obowiązek wykonywać polecenia.

Leszek.
O mnie Leszek.

Osobnicy o inteligencji niższej lub równej inteligencji owczarka niemieckiego, trolle a także gawędziarze nie potrafiący rozpoznać meritum notki na tym blogu banowani są niezwłocznie i z przyjemnością.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka