Dwa i pół miliona. Niektórzy twierdzą, że co najmniej o milion więcej. Tylu wyjechało z Polski ludzi, mówiąc ogólnie – młodych. Takich, którym chce się co najmniej wyjechać, ale zapewne chce im się więcej: pracować? poprawiać swój los? dać prawdziwą szansę na szczęśliwe życie swojej rodzinie? Taki wyjazd wymaga czegoś więcej niż samego pomysłu; to inicjatywa, wykonanie, wysiłek i trwanie w wysiłku.
Dwa i pół miliona takich ludzi to nieoceniony skarb dla każdego narodu. Każdego narodu i jego państwa. (Niektórzy twierdzą, że trzy i pół miliona.)
Tak wielką stratę ponosi naród, który został zdruzgotany przez wycieńczającą wojnę. Wojnę, w której zginęło z pięć milionów ludzi. Te dodatkowe dwa i pół miliona to osoby starsze, dzieci, ludzie PO prostu nielubiący pracować – wszak wojna zabija wszystkich bez rozróżniania, a emigrują tylko ci, którzy chcą i mogą w nowym kraju pracować. Aby osiągnąć dwa i pół miliona w tej grupie, wróg musiałby spowodować straty w ludziach dwukrotnie wyższe.
Hekatomba.
A jeśli rzeczywiście jest ich trzy i pół miliona?
Po 25 „świetlnych latach” zdajemy się zbliżać do stanu strat, jakie zadali nam Niemcy i Rosjanie przez całą Drugą Wojnę Światową.
Oczywiście, że chciałbym, żeby ci ludzie wrócili. Tylko że nie mam argumentów, którymi chciałbym ich do tego namawiać. Poza jednym: Nie ma czegoś takiego, jakdruga Ojczyzna. Zapewne większość emigrantów, nie jestem pewien, czy nie powinienem napisaćwypędzonych, zdaje już sobie sprawę, że nigdy nie będzie nikim innym niż Polakami. Nie będą wzruszać się ani oburzać historycznymi sporami Anglików czy Holendrów; jakoś ich one nie obchodzą, jakkolwiek nie udawałby się próby kamuflowania jako tubylców. Nie łączy ich z Irlandią ani z Francją, ani z żadnym innym krajem wspólnota dziejów, która pozwala poczuć, że my to MY, a cała reszta świata to ONI.
Niejeden pewnie w nowy sposób czyta teraz MickiewiczaNa paryskim bruku.
Jakaś częśćwypędzonychwie już pewnie także o tym, że ich dzieci będą sobie co prawda nieźle radziły w cudzoziemskich szkołach (co przecież nieźle świadczy o NAS, Polakach?), lecz nigdy nie zostaną lecz Anglikami, Irlandczykami ani Holendrami. Tylko ich kamuflaż będzie na wyższym poziomie.
Uczciwą nagrodą za wykorzenienie jest jedynie uwolnienie od całej masy różnych kamieni u szyi – we własnym kraju. I trudno wymagać więcej.
Ale... ludzie! Te dwa i pół miliona Polaków, którzy tak bardzo pragną zmiany w swoim życiu i pozbycia się przeklętych kamieni u szyi, że aż wyjeżdżają od najbliższych na odległość, która skazuje związki na powolne umieranie! (A niektórzy twierdzą, że trzy i pół miliona.) Taka liczba aktywnych ludzi mogłaby nakryć czapkami tę WSIocko-Sbcką bandę!
Ja wiem, terazwypędzeni mają pracę, dom i kredyt na dom TAM. Ich dzieci mają przyjaciół na TAMTYM podwórku i wrócić byłoby może trudniej niż było wyjechać.
Zresztą nie widać na razie, by ci, którzy zostali, chcieli, by coś się zmieniło... dość przecież spojrzeć na wiadomości na TVN24, dostępne dzięki wywiezionemu dekoderowi.
Tylko czy oni nie są w większościwłaśnie dlatego, że tylu i takich wyjechało? W każdym razie, między innymi.
Więc... nie namawiam.
Powrót byłby trudny, a osiąść w POlsce z powrotem – trudniej niż swego czasu oswoić TAM.
Przyznaję więc, że nie macie obiektywnie dobrego powodu, by to z POlską robić porządek, zamiast pracować ku chwale Jej Królewskiej Mości.
Widzę tylko, że jeszcze trochę, już naprawdę niewiele, i na taką decyzję będzie za późno, bo z Polski zostanie tylko wspomnienie i trochę (nieznanej już nowym maturzystom) literatury, a kondominium spełni w końcu standardy wyznaczone dlań przez Adolfa i Józefa (także te edukacyjne) a egzekwowane przez Angelę i Władimira porzez Donalda i Bronka.
Zresztą, czy można mieć pewność, że po 25 latach nie jest JUŻ za późno...?
Bo jeśli tak, to być może żadneodbudowywanie nie będzie możliwe, bo tylko przez pewien czas możnaznowu zacząć podlewać kwiaty. Raczej krótszy niż 25 lat.
Anglia pozostanie sobie Anglią. ICH Ojczyzną.
A Polską znowu podzielą się Niemcy i Rosja.
Żartowałem: one już tu są.
Komentarze