Warto najpierw zwrócić uwagę, że w owej notce padło nowe, nieznane szerzej nazwisko ważnej figury libijskiej rebelii: chodzi o Alego Tarhuniego, nazywanego „ministrem ropy naftowej i finansów” tymczasowego „rządu opozycyjnego”. O ile można się było wcześniej połapać, kto stoi na czele Tymczasowej Rady Narodowej z Benghazi (Mustafa Abdeldżalil – do lutego długoletni minister sprawiedliwości w rządzie Kaddafiego, to on zatwierdził wyroki śmierci na bułgarskich pielęgniarkach, w końcu niewykonane, i generał Abdelfattah Junis – do niedawna minister spraw wewnętrznych w rządzie Kaddafiego, odpowiedzialny za tortury na pielęgniarkach), o tyle mało kto wie o istnieniu egzekutywy tej Rady, czyli rządu - od 23 marca na jego czele stoi wykształcony w Pittsburghu ekonomista Mahmud Dżibril. Jego kolega, również ekonomista, Ali Tarhuni, „minister ropy naftowej i finansów”, to z kolei Amerykanin (pochodzenia libijskiego), który jeszcze dwa miesiące temu był wykładowcą Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Amerykanie przywieźli go do Benghazi pod koniec lutego. Według Africa Intelligence Tarhuni jest cenionym oficerem CIA od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Chodzi o to, że front libijskiej wojny domowej nie przebiega wyłącznie przez nadmorską drogę z Benghazi do Trypolisu, ale też wewnątrz głównych miast. W Benghazi co noc dochodzi do wybuchów i strzelanin, a zachodni dziennikarze nie bardzo mogą dojść kto z kim się bije. Oprócz rebelianckich milicji działają tam bez wątpienia bojówki wierne rządowi w Trypolisie i jeszcze trzecia siła, niby połączona z rebeliantami, o której mówił ostatnio w amerykańskim Senacie admirał James Stavridis, naczelny dowódca połączonych sił NATO w Europie, mianowicie „elementy Al Kaidy” (fundamentaliści). Amerykanie wprowadzili już „Al Kaidę” do Iraku, teraz wyraźnie się wahają. Nawet jeśli Libia zostanie pokonana lub podzielona, eksport może być utrudniony.
Libia ma największe w Afryce potwierdzone rezerwy ropy. Jest to ropa bardzo łatwa w rafinacji (jest najwyższej jakości z powodu słabego zasiarczenia) i bardzo łatwo ją wydobywać (nie trzeba do niej się przebijać, wystarczy „odkorkować” złoża na kształt butelek szampana). Tereny saharyjskie Libii są bardzo obiecujące. Możliwe, że ropy jest tam dużo więcej. Do tej pory wydobyciem zajmował się przede wszystkim libijski, państwowy koncern National Oil Corporation (NOC), który w przypadku ustanowienia w Libii liberalnej gospodarczo dyktatury prozachodniej mógłby zostać sprywatyzowany. Pozostało jednak do rozwiązania kilka problemów, większych od ubezpieczenia statków.
Komentarze
Pokaż komentarze (5)