Tych wszystkich, którzy z taką satysfakcją oskarżają polskie władze o nieudolność we współpracy z Rosjanami (nie mówię tu o zamianie ciał, bo te pomyłki są rzeczywiście wstydliwe), bardzo proszę o wskazanie, w czym to przedstawiciele państw, których obywatele zginęli nad Ukrainą radzą sobie z Rosją lepiej?
Nie ukrywam, że tekst ten piszę zainspirowany towarzyską dyskusją sprzed kilku dni. Dyskusją, podczas której, kilku jej uczestników próbowało udowodnić mi jak to Holandii i społeczności międzynarodowej – w przeciwieństwie do Polski po katastrofie pod Smoleńskiem – udaje się szybciej i sprawniej osiągać to wszystko, co w takich sytuacjach osiągnąć należy.
Otóż – proszę mnie sprostować - ale, co się udało lepiej? Czy ciała ofiar katastrofy nad wschodnią Ukrainą, o której spowodowanie wszyscy, w tym prezydent USA i wielu przywódców Zachodu słusznie oskarżają Rosję, wróciły szybciej do kraju? Czy eksperci kilku krajów Zachodnich, których obywatele zginęli w tej katastrofie uzyskali szybki, pełny i swobodny dostęp do wraku samolotu? Czy rosyjskie władze mające – co nie ulega wątpliwości – decydujący wpływ na postawę tak zwanych separatystów, chętnie i szybko współpracują z zainteresowanymi stronami? Czy coś słychać o szybkim powrocie wraku samolotu do Malezji?
Tych wszystkich, którzy z taką satysfakcją oskarżają polskie władze o nieudolność we współpracy z Rosjanami (nie mówię tu o zamianie ciał, bo te pomyłki są rzeczywiście wstydliwe), bardzo proszę o wskazanie, w czym to przedstawiciele państw, których obywatele zginęli nad Ukrainą radzą sobie z Rosją lepiej?
Otóż wcale lepiej sobie nie radzą. I to pomimo tego, że tu – w przeciwieństwie do Smoleńska – mówimy o oczywistym zamachu, a nie zamachu zrodzonym w głowach członków Parlamentarnego Zespołu Smoleńskiego. Więcej nawet, biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności, radzą sobie zdecydowanie gorzej.
Może mnie łaskawie koledzy, smoleńscy blogerzy przekonają, że nie mam racji? Że sytuacja jest o wiele gorsza niż gdyby ten malezyjski samolot rozbił się w Smoleńsku…