Wakacje w pełni, więc czas się trochę wyluzować i skupić na sprawach miłych i radosnych.
Skończył mi się dzisiaj tusz w drukarce, więc chciałem wymienić kasetę. Niestety okazało się, że ta, którą kupiłem wcześniej nie pasuje.
No to znowu wyrzuciłem pieniądze! – pomyślałem ze złością.
Bez wiary w powodzenie reklamacji wziąłem nieprzydatną kasetę i udałem się do znajdującego się tuż obok mojej macierzystej Akademii Górniczo Hutniczej sklepu Centrum Druku, gdzie nabyłem niewłaściwą kasetę. Przyjęło mnie trzech młodzieńców między 20 a 25-tym rokiem życia. Schludnie ubrani. mili, sympatycznie uśmiechnięci przeprosili mnie grzecznie za dyskomfort, po czym doradzili, jak najprościej rozwiązać zaistniały problem. A gdy okazało się, że nie mam faktury odnaleźli ją w komputerze i cenę nowej kasety pomniejszyli na poczekaniu o koszt tej niepasującej. Wszystko trwało niecałe 5 minut.
A więc dało się.
Nie będę teraz szczegółowo opisywał moich przygód z reklamacją nabytego w jednym z krakowskich centów handlowych ekspresu do kawy w punkcie serwisowym obsługiwanym przez panie w wieku balzakowskim. Powiem tylko, że byłem bliski wylewu krwi do mózgu patrząc, jak serwisantki przebrane w chałaty, jakie nosiły niegdyś babcie klozetowe wystukiwały na komputerze jednym palcem opis awarii sprzętu w tempie, przy którym wyścigi ślimaków to prędkości zawrotne. A jak się zawiesił program byłem bliski ataku padaczki. O tym, że straciłem parę dni, a koszt benzyny moich kilkukrotnie bezowocnych wizyt w owym punkcie przewyższył wartość reklamacji nawet nie wspominam.
Słowem, nie dało się.
A dlaczego?
Bowiem osoby w wieku owych pań od naprawy ekspresów nie są już w stanie dostosować się do nienotowanego dotąd przyśpieszenia rozwoju cywilizacji, jakie nastąpiło w ostatnich dwudziestu latach i wciąż następuje. Te nowe warunki pociągają za sobą konieczność zmiany mentalności i przestawienia się na idące z duchem czasu nowoczesne myślenie kompatybilne z tempem i specyfiką dokonujących się zmian. Zaś ekspansja coraz bardziej doskonałych technik generowania, gromadzenia, przekształcania i udostępniania informacji to dla tych nieszczęsnych kobitek tabula rasa nie do przeskoczenia.
No cóż. W czasach, jak widać nie do końca minionych przerabiamy „powtórkę z rozrywki”, że wspomnę słynny cykl dziejowych wykładów śp. profesora katedry mniemanologii stosowanej Jana Tadeusza Stanisławskiego na temat: „O wyższości Świąt Wielkiej Nocy, nad Świętami Bożego Narodzenia!”.
Więc spoko! Ewa Kopacz mówi, że jest cudnie i będzie jeszcze cudniej, a wirówka nonsensu nad Wisłą kręci się jeszcze szybciej, niźli za komuny.
I to by było na tyle.
Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)