echo24 echo24
903
BLOG

Mój Boże! Już 50 lat Studenckiego Festiwalu Piosenki!

echo24 echo24 Rozmaitości Obserwuj notkę 35

 

 

Właśnie wracam z jubileuszowego Koncertu Laureatów krakowskiego Festiwalu Piosenki Studenckiej. 

Niepomiernie wzruszony, bo ani by mi nie przyszło do głowy, że od pierwszego koncertu tego festiwalu minęło już pięćdziesiąt lat!

A mnie się wciąż niepoprawnie zdaje, że rok 1964 dopiero, co minął.

I wszystko się zgadza, bo młodzi laureaci sprawili dziś wieczór, że znowu byłem studentem, który w roku 1962 przekroczył próg Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie. Studenccy Artyści sprawili, że znów poczułem ów, jak już nigdy potem cudowny klimat czasu zbuntowanych i krnąbrnie beztroskich dzieci kwiatów lat sześćdziesiątych mających charaktery zbyt harde by się dać oprawić w za ciasne dla nich ramy ówczesnych konwenansów, którymi buńczucznie gardziły czerpiąc z życia samo piękno i radość. 

Przypomniałem sobie bajeczną studencką przygodę jaką przeżyłem właśnie w roku 1964, kiedy byłem na drugim roku swych hulaszczych studiów. Wówczas w Królewskim Stołecznym Mieście Krakowie, z okazji sześćsetlecia Uniwersytetu Jagiellońskiego odbyły się, stosownie do rangi rocznicy, chyba najdłuższe w świecie żakowskie Juwenalia, które nie uwierzycie, trwały dziesięć dni i nocy z rzędu. A imprezą towarzyszącą tych uroczystości była właśnie inauguracja krakowskiego Festiwalu Piosenki Studenckiej.

Pamiętam jak dziś, jak po uroczystej Mszy świętej w studenckiej kolegiacie św. Anny, kiedy nie tylko w kościele, ale i na Plantach brakowało miejsca, pochód akademicki przeszedł majestatycznie spod Collegium Maius pod Bazylikę Mariacką, gdzie prezydent miasta uroczyście ogłosił otwarcie Juwenaliów wręczając braci żakowskiej pęk kluczy od miasta. Od tej radosnej chwili, blisko dwa tygodnie, we wszystkich możliwych miejscach pod Wawelem tętniła spontaniczna i ani na chwilę nieustająca gigantyczna balanga nieznająca jutra.

Od tamtego czasu minęło równo pół wieku, a to już historia. Wiele się po drodze wydarzyło. W latach osiemdziesiątych naród się zbuntował, powstała „Solidarność”, a potem o ironio! Pan Bóg nas pokarał wolnością, z którą do dnia dzisiejszego nie umiemy sobie poradzić. 

Jaki jest koń każdy widzi.

Ale nie wierzcie proszę tym, którzy mówią, że dzisiejsza młodzież to pokolenie bezpowrotnie stracone, że to sami kibole i jamochłony, dla których liczy się tylko grillowana karkówka podlewana tanim piwskiem.  

Dziś wieczór przekonałem się, że pośród młodych Polaków jest wcale nie mało "pięknych dwudziestoletnich", kórzy wiedzą i czują, czym są prawdziwe wartości, co jest rzeczywistą poezją życia, w co naprawdę warto wierzyć. Z zapartym tchem patrzyłem na te pełne inwencji inteligentne buzie.  

I powiem krótko. Nie jest wcale tak źle proszę Państwa z tą naszą młodzieżą.  

Bowiem dzisiejszego wieczora było mi dane przeżyć coś, czego długo nie zapomnę. Zobaczyłem fascynujący pokaz kunsztu pieśniarsko aktorskiego grany pod partyturę, zdziwicie się teraz, takich ikon moich czasów, jak Jeremi Przybora, Agnieszka Osiecka i Zygmunt konieczny.  

Wszyscy laureaci byli wspaniali, moja dwudziestodwuletnia córka oglądała spektakl z rozdziawioną buzią, a mnie ręce same się składały do oklasków. Wyluzowani, radośni, pełni życia i energii, patrzący z optymizmem w przyszłość.  

Brawo brać żakowska! Wielkie brawo!! Na stojąco!!!

A więc nie jest tak źle!

Tylko "starych koni" żal, że właśnie teraz, jak wszystko zaczyna być piękne będą musiały pakować walizki.  

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

 

Tak było na Festiwalu wczoraj - fragment sceny finałowej koncertu "Piosenka aktorska... i inne demony"

https://www.youtube.com/watch?v=XIm0xV3KNHU  

 

Post Scriptum

Jest niedziela 19 października 1014, godz. 23.15.

Właśnie wróciłem z odbytego w ramach 50. Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie ostatniego już spektaklu tej niesamowitej imprezy.  

Wisienką na torcie okazał się być jubileuszowy koncert pt. „Wszyscyśmy kupcy starej tandety – czyli żadnego jubileuszu nie będzie” dedykowany na 90-te urodziny Jej Magnificencji Pani Profesor Marcie Stebnickiej, wieloletniej nauczycielce śpiewu aktorskiego w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie.  

Koncert wykonali genialni młodzi aktorzy scen polskich, a autorką scenariusza, scenografii, kostiumów i reżyserii była Agata Duda – Gracz, córka Dudy, którego przedstawiać nie muszę.

Jak było? 

Przypomnijcie sobie obrazy Dudy Gracza, a teraz spróbujcie sobie wyobrazić, że ktoś podłożył pod to fascynujące malarstwo muzyką i napisał słowa cudownych piosenek, które ożywiły postaci z obrazów tego krnąbrnego Artysty.  

Taki spektakl już się nigdy nie powtórzy.

Zresztą, po stokroć lepiej ode mnie powiedziała o tym sama Jubilatka.

Próbowałem zapisać, co mówiła ale ręce mi się trzęsły ze wzruszenia. Więc cytuję z pamięci jedynie strzępy historycznych słów Pani Marty Stebnickiej:

„ten cudowny spektakl dodał mi nowych sił, więc mam problem, bo nie wiem, co w tej sytuacji będzie dalej!... Wykonane przez was piosenki, których Was uczyłam i sama śpiewałam dały mi dziś wieczór tak mocno w głowę, że nie potrafię wypowiedzieć jak wspaniały był ten spektakl… myślę, że dostałam tak cudowny prezent w nagrodę za to, że przez całe życie walczyłam z banałem… bo są tajemnice, których poznanie nie każdemu są dane itylko Wy wiecie, o czym mówię…

I na koniec dziewięćdziesięcioletnia Jubilatka wciąż piękna i pełnokrwista kobieta przy zastygłej w bezruchu  widowni zaśpiewała cichutko a capella, jak zapowiedziała swoją ostatnią sceniczną piosneczkę "o życiu staruszki, co ma skrzywione serduszko, a nie tylko nóżki".  

Węcej powiedzieć nie potrafię, bo mi zaschło w gardle.

Zobacz galerię zdjęć:

Jerzy Duda Gracz, Motyw polski, Galeria Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej
Jerzy Duda Gracz, Motyw polski, Galeria Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości