maciej.rogala maciej.rogala
601
BLOG

30% ostatnich zarobków. Nędza

maciej.rogala maciej.rogala Gospodarka Obserwuj notkę 6
Taka będzie w przyszłości nasza emerytura, nawet po podniesieniu wieku emerytalnego do 67 lat! Czy ktoś się tym przejmuje? No właśnie, prawie nikt. 
Brałem udział w ubiegłym tygodniu w debacie na temat III filara zorganizowanej przez Ministerstwo Pracy i Pomocy Społecznej. Uczestniczyli w niej eksperci, wiceminister pracy Marek Bucior oraz wiceminister finansów Izabela Leszczyna. 
I co? Wszyscy teoretycznie zgadzali się z tezą, że trzeba wprowadzić skuteczne zachęty do oszczędzania na dodatkową emeryturę, że wymaga to pieniędzy w postaci ulg podatkowych. Teoretycznie przedstawicielka ministerstwa finansów też wyraziła podobną opinię, ale na koniec wylała na wszystkich kubeł zimnej wody: większe ulgi w III filarze może w 2015 roku.
Nie będzie lepszego momentu niż teraz. 
Dlaczego w Polsce nie wprowadzono modelu podatkowego EET (odpis wpłat od podstawy opodatkowania, brak podatku od zysków kapitałowych i opodatkowana wypłata) w momencie przeprowadzenia reformy emerytalnego w 1999 roku? Powód był tylko jeden – ogromne koszty związane z przekazaniem części składki z ZUS do OFE. Ten ruch wyczerpał cały limit kosztów budżetowych związanych z reformą systemu emerytalnego. 
W 1999 roku wprowadzono reformę systemu emerytalnego polegającą na zmianie formuły zdefiniowanego świadczenia na formułę zdefiniowanej składki skutkującą w przyszłości obniżeniem się średniej emerytury z 65% zarobków na 30% i jednocześnie nie wprowadzono skutecznych zachęt do oszczędzania dobrowolnego.
Ewenement na skalę światową! Powinno być oczywiście odwrotnie. Najpierw wprowadzamy skuteczne zachęty do oszczędzania na dodatkową emeryturę i dopiero, gdy takie zachęty okażą się skuteczne, wprowadzamy zmiany w obowiązkowym systemie skutkujące obniżeniem się przyszłych świadczeń. Gdyby można było cofnąć się do przeszłości, to należało wprowadzić II filar w mniejszej skali (niższych kosztach dla budżetu) – zamiast 7,3% dużo niższą wysokość składki do OFE (np. 3,5%) oraz system podatkowy EET, który wszędzie na świecie świetnie się sprawdza jako skutecznie zachęcający do oszczędzania. 
Nie wracajmy jednak do przeszłości. Było, minęło. Dzisiaj okazuje się, że koszty utworzenia II filara były zbyt duże. Rząd przekonuje nas, że trzeba przetransferować nasze oszczędności z OFE z powrotem do ZUS w celu ratowania finansów publicznych. 
Jeżeli więc zostanie wprowadzona zasada dobrowolności uczestnictwa a brak decyzji spowoduje nasz powrót do ZUS, to w mojej opinii  co najmniej 80% środków zgromadzonych w OFE trafi do ZUS-u. To będzie kwota około 230 miliardów złotych – jednorazowy, gigantyczny zastrzyk pieniędzy dla budżetu. I część z tych środków, co najmniej 20%, powinna zostać przeznaczona na sfinansowanie ulg w III filarze.
W przeglądzie systemu emerytalnego pojawiły się wyliczenia kosztów ulg podatkowych w III filarze w 2012 roku. Wymieniono kwotę 10 milionów złotych, jako koszt odpisów od podatku PIT z tytułu wpłat na IKZE (na 36 tysięcy kont jakie otworzyliśmy w 2012 roku). 
Nawet 100 milionów złotych to minimalny koszt dla budżetu. Również miliard wydaje się niewielką sumą w porównaniu nie tylko do kwoty jaka wpłynie prawdopodobnie do ZUS-u w wyniku zmian przepisów w systemie obowiązkowym ale przede wszystkim do potrzeb.
Jeżeli teraz nie przeprowadzi się zmian w odpowiedniej skali do przyszłych zagrożeń, to tym bardziej nie wprowadzi się ich w 2015 roku, co zasugerowała podczas ubiegłotygodniowej debaty wiceminister finansów Izabela Leszczyna.
Tylko kto miałby zmusić rządzących do wprowadzenia ulg podatkowych?
Wygląda więc na to, że czeka nas prawdziwa nędza na emeryturze.  
 
notatka pochodzi ze strony www.unionklub.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka