Od rana słyszę o wielkim zwycięstwie 4. czerwca 1989. roku. A ja pamiętam tamten czas jako coś zupełnie innego.
Mam wrażenie, że nikt nie pamięta już tego, jak głosował w tamtych wyborach. Zdecydowana większość nas głosowała na ekipę Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie, nie dla cech indywidualnych kandydatów, ale po to, by dowalić komunie. To dlatego władza zmieniała reguły gry w trakcie wyborów, bo przepadła lista krajowa, a w prawie całym kraju trzeba było przeprowadzać drugą turę dla kandydatów PZPR, ZSL i SD. To był plebiscyt w sprawie ówczesnej władzy, który to plebiscyt władza przerżnęła. Niemniej jeszcze długo nie byliśmy pewni, czy już jesteśmy we własnym domu, a od pwenego czasu znów niektórzy czują się jakby byli nie u siebie. Co tu świętować? Niewykorzystany sukces? Zawalenie sprawy przez „elity” okrągłostołowe? A zmiany gospodarcze i jej liberalizacja były dokonane wcześniej, przez Mieczysława Wilczka, a nie później przez Leszka Balcerowicza…
Smutno się robi.
Komentarze