Lewastronamocy Lewastronamocy
304
BLOG

O miliardzie tańczących pań

Lewastronamocy Lewastronamocy Polityka Obserwuj notkę 1

Wyjdę na niefajnego, nienowoczesnego, nielewicowego, ale trudno. Dziś głośna podobno na całym świecie akcja "One bilion raising".  Akcja skierowana przeciwko przemocy wobec kobiet. Temat ważny, zacny, godny poruszania, jednak czy akurat w takiej formie?

Nigdy nie umiałem zrozumieć akcji typu: "miliard kobiet tańczących o danej godzinie  przeciw przemocy", "podnoszenie rąk do góry w przerwie meczów ekstraklasy, aby walczyć z rasizmem" czy "gaszenie światła z okazji dnia ziemi". Nie wnosi to nic poza najzwyklejszym happenerstwem. Od tańca w różnych miejscach świata nie zmaleje skala przemocy, od podniesienia rąk w przerwie meczu ekstraklasy nie zmaleje liczba rasistów, a zgaszenie światła na minutę ... no okej... tutaj można mówić, że przyniesie oszczędności całkiem spore gdy poda się kwotę, jednak minimalne w skali potrzeb, jakie ziemia obecnie wobec nas wnosi, względem mądrzejszego gospodarowania energią.

"Nazywam się miliard" - głoszą mniej i bardziej znane kobiety w polskim klipie promocyjnym inicjatywy. Miliard, bo tyle (zdaniem autorów akcji) kobiet na świecie pada ofiarą przemocy i milczeć nie można. Oczywiście, że nie można. Nie bagatelizuję problemu, ale czy mam rozumieć, że zdaniem autorów... licząc na szybko 25-30% kobiet świata pada ofiarą przemocy? Śmiem wątpić. Nawet najbardziej chwytliwa akcja promocyjna dobrze gdyby miała powiązanie z rzeczywistością.

Ktoś może powiedzieć: "janse, od akcji nie zmaleje zaraz liczba przypadków przemocy, ale rozpoczniemy dyskusję". Oglądam serwisy informacyjne, czytam sporo gazet, rozmawiam z ludźmi i nie widzę jakiejś wielkiej dyskusji na temat przemocy wobec kobiet w kontekście opisywanej akcji. Może obracam się w całkowicie niezainteresowanych tematem środowiskach, ale tutaj od razu muszę zaprzeczyć. Wręcz przeciwnie. Przemoc wobec kobiet jest zarówno dla mnie, jak i osób z którymi działam, współpracuję czy spędzam czas tematem ważnym.

Sądzę, że problem walki z przemocą wobec kobiet leży gdzie indziej. W tym temacie powinni rozmawiać głównie Ci, którzy mają realne narzędzia. Niestety. Jak rozmawiano chociażby w Sejmie pokazał Minister Gowin, bojący się ratyfikacji konwencji ws. przemocy wobec kobiet. Rozumiem gdyby z związku z tym Panie zatańczyły pod naszym Ministerstwem Sprawiedliwości.

Jeśli ktoś zechce mnie przekonać, że akcja ma jednak wymierny sens, nie ma problemu - dyskutujmy. Ja póki co widzę happening, formę spędzania wolnego czasu, marketingowe doświadczenie dla organizatorów i tyle. Żeby nie było... żadnego z wymienionych nie oceniam negatywnie. Apeluję jednak o to, aby z tańca w różnych miejscach świata nie próbować robić sprawy rangi światowej, bo nabiera to wyrazu groteskowego.  Korelacja między powagą z jaką "Kayah" w klipie promocyjnym powie "miliard", a liczbą cierpiących kobiet jest żadna - niestety.

Zajmijmy się więc realnymi działaniami! Lobbujmy tam gdzie trzeba, domagajmy się sprawiedliwości, ostro karajmy tych, którzy przemoc wymierzają, piętnujmy na szczeblu dyplomatycznym przemoc wobec kobiet w krajach, które mają do nadrobienia całe lata świetlne. Nie sięgając daleko wstecz - przykład gwałtu w Indiach. 

Od tańca nikt nie umarł - wręcz przeciwnie - życzę zdrowia, bo w zdrowym ciele zdrowy duch. Nie sądzę jednak żeby statystyczny samiec alfa z piwem w ręku, z zarobioną po łokcie żoną, w bliżej nieokreślonym miasteczku Polski, na skutek dzisiejszego tańca zadecydował, że dziś żonie "sprawiedliwości" nie wymierzy, bo presja ze strony tańczących jest zbyt duża.

Bezpartyjny. "Na lewo od PO"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka