Przydumek panom Francuzom

...a może i paniom w każdym razie ichnim socjologom.

W serwisie sieciowym GazWybu rzucił się na mnie dramatyczny tytuł:
Sondaż: 36 proc. Francuzów pragnie zwycięstwa Segolene Royal

Oczywiście zajrzałem do środka aby sprawdzić, czy np. 40% nie życzy sobie zwycięstwa Le Pena (z dawnych lat pamiętam wydanieGazWybu z dwoma komentarzami. Jeden dotyczył sceny politycznej we Francji, drugi w Polsce. W jednym Front Narodowy Le Pena określono jako polityczny margines, w drugim Unię Demokratyczną jako "wiodące" ugrupowanie w Polsce. Tak, zgadli państwo, sondaże dawały wtedy Frontowi 18%, Unii 12%). Ale nie. 3% życzy sobie, aby zwyciężył Franciszek Bayrou (ponoć centrysta), 29% wolałoby Mikołaja Sarkozy'ego (podobno prawica).

Super. Ale poniżej podano wyniki innego sondażu, tym razem klasycznego: na kogo pan/pani głosowałby, gdyby wybory bla bla bla. Wiadomo: w pierwszej turze głosuje się za kimś, w drugiej przeciw komuś. Interesują nas wobec tego przewidywane wyniki pierwszej tury. A tu sirupryza:
Sarkozy 28%
Royal 24%
Bayrou 21%
Le Pen 14% (tak na marginesie: dlaczego Human Rights Watch i inni pożyteczni idioci nie protestowali, gdy realnym zagrożeniem była niemożność startu w wyborach Le Pena, co pozbawiłoby jedną szóstą Francuzów możliwości głosowania na "swojego" kandydata? Najwyższy czas aktywnie zaprotestować przeciw niedemokratycznej ordynacji wyborczej we Francji!)

I teraz bardzo proszę mi wytłumaczyć jak to możliwe, że więcej ludzi życzy p.Royal zwycięstwa, niż deklaruje zamiar głosowania na nią.