Dwa tygodnie temu kumpel wrócił ze Stanów. Ot, był na święta u rodziny w Chicago żeby naładować akumulatory.
- Nie mogę się przyzwyczaić - powiada.
- Do czego? - pytam.
- Do cen w Dublinie. W Chicago za pół litra coli i poranną gazetę płaciłem $1,50. Tutaj płace €3,35 i na dodatek butelka jest mniejsza i gazeta gówniana. f**k!
Oczywiście skorzystałem z okazji żeby zamówić za jego pośrednictwem kilka tzw. gizmos (gadżetów elektronicznych). Elektronika za oceanem jest przeciętnie o 30% tańsza ;)
Pozdrawiam.