Leszek. Leszek.
618
BLOG

Pompowanie balona.

Leszek. Leszek. Polityka Obserwuj notkę 2

Poruszenie niebywałe.
Niezależne media dostają amoku.
Polscy "polytycy" nadymają się i puszą.
Przybył bowiem z wizytą do "miasta" Warszawy własną osobą Jego Ekscelencja Barak Husajn Obama.
Nie sądzę by większe poruszenie było gdyby - zmieniając plany - zapowiedziano że Jezus Chrystus powtórnie przyjedzie na ziemię...
To dość powszechne - im większy zaścianek (zwłaszcza mentalny) tym większe zadęcie przy tego typu okazjach.
Przy czym mało kto - jeśli w ogóle ktokolwiek - zajmuje się celem tej gospodarskiej wizyty naszego (chyba) sojusznika.
Pozwolę więc sobie mimochodem przypomnieć, że Barak Husajn Obama przybył do naszego pięknego kraju na spotkanie z tak zwanymi przywódcami krajów Europy Wschodniej i tematem tego spotkania ma być głównie "pomoc" dla północnej Afryki w postaci oczywiście rad, jak najlepiej zainstalować tam zachodni model demokracji.
Nie wiadomo nic o tym, czym sobie nieszczęśni Arabowie na takie okrucieństwo zasłużyli, najwidoczniej  to jakowaś polityczna tajemnica no ale razie wyrok już zapadł i nie nam wnikać w jego uzasadnienie.

Dość, że z powodu niejakiego doświadczenia jakie nabyli towarzysze w Europy Wschodniej „w temacie przemiany” to oni mają grać pierwsze skrzypce w werbowaniu Lewantyńczyków.
W każdym razie - nikt sobie d... znaczy oczywiście głowy nie zawraca tym, po co też pan Obama przylatuje i słusznie w końcu Egipcjanie, Tunezyjczycy i kto tam jeszcze sami są sobie winni.
Dla mnie ta wizyta niesie dwie ciekawe obserwacje:
O pierwszej wspomniałem wyżej - cecha charakterystyczna każdego zadupia: amok i "powszechne" zainteresowanie kiedy pojawia się jakiś ważniak.
I nie ma tu żadnego znaczenia czy to prezydent Stanów Zjednoczonych, znana modelka, sławny reżyser czy cielę z dwoma rogami - "No! - do nas też przyjeżdżają, więc nie jezdeźwa takie ostatnie!”
Ludzie, którzy z racji wykonywanego zawodu znajdą się choć przez kilka chwil w blasku gwiazdy - ci co ustawiają głośniki, specjalista od weterynarii, ktoś, kto "też" jest reżyserem albo i jakowyś pan polityk przejmuje część blasku i wzbudza czas jakiś ohy i ahy wśród pospólstwa.
Drugą ciekawostka polega na tym, że wszyscy mają nagle pomysły o czymże to trzeba rozmawiać z dostojnym gościem.
Ten że "o wojnie w Afganistanie", tamten że "o gazie i w ogóle o amerykańskim zaangażowaniu w polską gospodarkę", ów że "o naszym bezpieczeństwie".

(coś jak na salonie – kiedy ghost writer p. Kaczyńskiego wklei notkę pod nią natychmiast znajdują się komentarze: „Witam. Panie Premierze”, „genialna notka Panie Prezesie” i już jest się czym żoneczce pochwalić – „Se pogadałem z Kaczyńskim” )
Wszystko to są sprawy rzecz jasna ważne, sprawy w które w taki czy inny sposób "zamieszane są" Stany Zjednoczone i w jakiejś tam mierze my również.
Ale na litość - to wszystko są sprawy wchodzące w kompetencje polityki zagranicznej.
Każdy - pozwolicie, że powtórzę: KAŻDY z rzucających takie pomysły wie (albo jego obowiązkiem jest wiedzieć) że to są rzeczy, w których nikt, kto dostąpi zaszczytu rozmowy z imć Obamą rozmawiać nie tyle nie ma prawa ile nie ma NIC do gadania.
Wie o tym również i pan Obama - jeśli nie sam z siebie to mu doradcy powiedzieli - więc wysoce wątpliwe jest, czy zechciałby podjąć którykolwiek z tych niewątpliwie ważnych tematów.
Decyzje bowiem w takich sprawach zapadają gdzie indziej, podejmowane są przez innych ludzi a p. Tusk, Komorowski, Kaczyński albo inny Napieralski z Pawlakiem jedynie te decyzje mają obowiązek realizować.
A bądźmy szczerzy - czy takiego pana Obamę mogą interesować raporty z wykonania zleconej pracy?
Oczywiście że nie - jego interesuje jedynie efekt i o nim byłby gotów może gadać ale przecież nie z każdym, kto ma to chęć.

Fajne też jest i to, że niektórzy z panów "polityków" usiłują - nie dbając o to, że się ośmieszają - utłuc na boku własny biznesik i ględzą o tym, że "wreszcie należy załatwić z prezydentem USA sprawę wiz".
To już swego rodzaju rytuał się zrobił - prezydent USA zgodzi się przyjąć któregoś z naszych skoczków i natychmiast jak królik z cylindra wyskakuje "sprawa wiz".
Cała śmieszność tego polega na tym, że prezydent USA nic do wiz nie ma - nie zależy to od niego w najmniejszym nawet stopniu.
I na tym, że pokrzykiwania o zniesieniu wiz nie mają żadnego sensu, bo pozytywnie tego załatwić się nie da o czym wiedzą krzykacze równie dobrze jak i o tym, że o polityce zagranicznej to se mogą pogadać co najwyżej u siebie w kuchni.
Albo na użytek elektoratu.

Leszek.
O mnie Leszek.

Osobnicy o inteligencji niższej lub równej inteligencji owczarka niemieckiego, trolle a także gawędziarze nie potrafiący rozpoznać meritum notki na tym blogu banowani są niezwłocznie i z przyjemnością.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka