Kurier z Munster Kurier z Munster
614
BLOG

„Święta wojna” buduje system dwupartyjny

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 10

 

PO i PiS solidarnie dążą do duopolizacji polskiej sceny politycznej. Temu ma służyć wywołanie "wojny symbolicznej", której przejawami są wrzucenie do debaty publicznej tematu Smoleńska oraz dyskusja nad kwestią usunięcia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego. Jest to przemyślana strategia, którą realizują obydwa ugrupowania według ściśle rozpisanego na role scenariusza. Celem tej gry może być de facto system dwupartyjny.

Proszę zwrócić uwagę, że notowania SLD – jeżeli uznać, iż punktem odniesienia dla analizowania poziomu społecznego poparcia Sojuszu jest wyborczy wynik Grzegorza Napieralskiego – spadły ostatnio z prawie 14 do 9 proc. Z kolei PSL jeszcze chyba nigdy tak nisko w swojej historii nie był. To oczywiście nie powód do wyciągania zbyt daleko idących wniosków, bo bazujemy, jak na razie tylko na jednym sondażu, ale gdyby ten trend miał się utrzymać, to sondażowy regres SLD, następujący po chwilowej progresji oraz dalsze „pikowanie” PSL-u należy interpretować jako efekt „wojny symbolicznej”.

Kilka tygodni temu pisałem o „kompasie kulturowym” kształtującym polską scenę polityczną. Kiedyś o podziale na polskiej scenie politycznej decydowały przesłanki historyczne, zamykające się w dychotomii postsolidarność – postkomuna; dziś rozstrzygające są determinanty kulturowe. PO i PiS wpisują się w podział kulturowy. A posługiwanie się symbolami Smoleńska, czy krzyża stojącego przed Pałacem Prezydenckim jest ustawianiem tego właśnie „kompasu kulturowego”, jako elementu orientacyjnego dla elektoratów.

Co ciekawe i zarazem paradoksalne: Bronisławowi Komorowskiemu wcale nie musi zależeć na jak najszybszym usunięciu krzyża...; przeciwnie – polityczna kalkulacja może mu podpowiadać, aby stał on tam jak najdłużej. Podobnie i Jarosław Kaczyński (choć to teza bardzo przewrotna) nie musi być wcale zainteresowany prędkim wyjaśnieniem kulisów katastrofy smoleńskiej. Czym dłużej, bowiem obydwa tematy nie będą rozwikłane tym dłużej będą utrzymywać się w obiegu publicznym. A oto przecież chodzi.

Wybiegając w przyszłość można zaryzykować tezę, że o ostatecznym kształcie polskiej sceny politycznej rozstrzygną nie uwarunkowania polityczne, historyczne, czy ekonomiczne, lecz kulturowe. W sumie wyodrębnienie tych sfer posiada charakter czysto analityczny, gdyż w rzeczywistości wszystkie kategorie przesłanek zawierają się w obszarze kultury, ale ważne jest uchwycenie intensywności poszczególnych akcentów. Gdyby górę wzięła optyka kulturowa, to polska stratyfikacja polityczna upodobni się do amerykańskiej, gdzie liczą się tylko dwie formacje: liberalna Partia Demokratyczna, występująca w amerykańskich realiach jako lewica  i konserwatywna „Grand Old Party”, odgrywająca rolę prawicy. Symptomatyczne jest, że Platforma Obywatelska już wybiera liberalizm kulturowy, otwiera się na środowiska kulturowej lewicy (tak zwanej „obyczajówki"). Siłą więc rzeczy przesuwa się w lewo. Z kolei PiS umacnia swoją pozycję na prawicy. Są to oczywiście procesy, a nie jakby się mogło komuś wydawać pojedyńcze zdarzenia.

Kalkulacja PO i PiS-u oparta jest na takim samym założeniu, że "wojna symboliczna", światopoglądowa, ideologiczna, czy jakby jej inaczej nie nazwać się opłaca. Stąd używając języka Vilfredo Pareto posługiwanie się derywacjami tragedii smoleńskiej, czy krzyża dla zracjonalizowania własnych strategicznych planów. W krótszej perspektywie powinno to zaprocentować korzyściami dla Platformy Obywatelskiej, albowiem przenosi dyskusję z płaszczyzny merytorycznej na ideologiczną, odwraca uwagę od rzeczywistych problemów, dynamizuje tendencje przepływu lewicowego elektoratu w stronę PO. Jednak w dłuższym horyzoncie czasowym beneficjentem takiej operacji może się stać również i PiS, gdyż po wyeliminowaniu politycznej konkurencji (a prowadzenie "wojny symbolicznej" zwykle marginalizuje mniej znaczących uczestników życia publicznego) obydwie partie podzielą się nawzajem obszarami władzy i mogą rządzić na przemian, na przykład według algorytmu dwa do jednego (dwie kadencje PO i jedna PiS).

Tak więc konfrontacyjne wypowiedzi z jednej strony Palikota, a z drugiej Kaczyńskiego, czy Brudzińskiego są łatwe do zinterpretowania. Historiozoficzną dewizę teoretyka wojny Carla Philipa von Clausewitza: „wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami” , można przenieść w warunki pokoju. „Wojna symboliczna” może być również przedłużeniem polityki, może być także kontynuacją wyborów, a mówiąc precyzyjniej wyborczej atmosfery. Nie oznacza to oczywiście, iż premier Tusk i prezes Kaczyński spotkali się w zaciszu sejmowego pokoju i dogadali strategię formowania sceny politycznej. To by było za proste. W  życiu jednak, a w polityce tym bardziej pewne rzeczy mogą funkcjonować na zasadzie wzajemnego domniemania. Wspólny interes może być antycypowany niewerbalnie.

W dalekosiężnym wymiarze „święta wojna” pomiędzy PO a PiS jest dla obydwu partii opłacalna. Przede wszystkim PO potrzebuje PiS-u jako kontekstu. Efektem takiego procesu może się stać duopolizacja polskiej sceny politycznej, a wzajemna „wojna” być wymierzona nie w jej uczestników, lecz w tak zwane osoby trzecie, czyli innych politycznych „graczy”.

 

Romano Manka-Wlodarczyk

 

 

 

Ps. Przez około trzy tygodnie nie będzie mnie na Salonie24. Wyjeżdżam na wakacje do najpiękniejszego kraju na świecie: do Polski. Na pewno nie raz zatęsknię za S24. Uwielbiam to miejsce! Mam nadzieję, że powrócę wypoczęty z nowymi przemyśleniami, pomysłami i inicjatywami. Wszystkich serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego naj., naj., naj.!!!

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka