Mirosław Kraszewski Mirosław Kraszewski
285
BLOG

RP: Jaki sprzęt mają biegli, którzy przeprowadzą sekcję Walentyn

Mirosław Kraszewski Mirosław Kraszewski Polityka Obserwuj notkę 0

 Wojskowi prokuratorzy odrzucili wnioski pełnomocnika rodziny Anny Walentynowicz, wskazujące konkretne badania radiologiczne, które należałoby przeprowadzić podczas autopsji

Jak informowała "Rz", w ramach ekshumacji zwłok Anny Walentynowicz śledczy z Wojskowej Prokuratury Okręgowej (WPO) w Warszawie polecili otworzenie dwóch trumien ofiar katastrofy w Smoleńsku. Prokuratorzy zapewniają, że zakład medycyny sądowej, któremu zlecono sekcje zwłok, dysponuje najnowocześniejszą aparaturą, ale jak przekonuje mieszkający w Niemczech radiolog, biegłym może nie udać się wykryć najmniejszych ciał obcych.

Mecenas Stefan Hambura, który reprezentuje rodzinę legendarnej działaczki "Solidarności", złożył w sprawie ekshumacji kilka wniosków do prokuratury. W jednym z nich zlecał przeprowadzenie m.in badań wykluczających udział osób trzecich w śmierci bliskiej jego klientów. Prokuratura poprosiła o wyszczególnienie konkretnych czynności. Ma to nastąpić w czasie sekcji zwłok zaplanowanej na poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej w Bydgoszczy.

Jeden aparat zamiast kilku

Rp.pl udało się również dotrzeć do pisma, w którym śledczy odrzucają m.in. wnioski o zbadanie zwłok za pomocą urządzeń: "diagnostyki obrazowej, CT (tomografia komputerowa - red.), radiografii konwencjonalnej (RTG - red.) oraz radiografii digitalnej i USG" oraz udostępnienia danych tych urządzeń i kwalifikacji w dziedzinie radiologii techników i lekarzy, którzy będą je obsługiwać. Rodzina nie otrzyma też "technicznych parametrów każdego dokonanego zdjęcia/obrazu oraz szczegółowego opisu ze szczególnym uwzględnieniem lokalizacji wszelkiego rodzaju ciał obcych jak i uszkodzeń narządów i ich genezy".

- Moim zdaniem WPO blokuje dojście do prawdy, gdyż wszelkie wnioski, które składam są rozpatrywane bez przyznania środka odwoławczego - ocenia Hambura. Ujawnia w rozmowie z rp.pl, że złożył zażalenie do Wojskowego Sądu Okręgowego na decyzję prokuratury o nie dopuszczeniu do sekcji amerykańskiego specjalisty prof. Michaela Badena. - Po wykorzystaniu instancyjności w Polsce skieruję sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu - zapewnia.

"Prokuratura podejmując tego rodzaju decyzję procesową kierowała się ugruntowanym naukowo poglądem, że do celów diagnostyki obrazowej zmian pourazowych oraz poszukiwania tzw. ciał obcych w organizmie osoby zmarłej wykorzystuje się obecnie jedynie tomografy komputerowe (TC, TK) jako najnowszej generacji sprzęt służący do obrazowania zmian w ciele osób zmarłych, który zastąpił stosowaną w przeszłości klasyczną aparaturę radiologiczną"- uzasadnia kpt. Marcin Maksjan, który podpisał się pod dokumentem.

Radiolog: Nie ma urządzeń uniwersalnych

Nie zgadza się z tym mieszkający w Niemczech radiolog Mirosław Kraszewski, który doradzał Hamburze w doborze aparatury diagnostycznej koniecznej, jego zdaniem, do najbardziej szczegółowego prześwietlenia zwłok. - W przypadku radiografii konwencjonalnej (zdjęciowej) lub digitalnej można wykryć ciała obce mniejsze niż 0,1 mm - przekonuje, zastrzegając, że konieczne jest odpowiednie ustawienie parametrów.

Jego zdaniem aparat Philips MX8000, wbrew zapewnieniom prokuratorów, nie jest urządzeniem najnowszej generacji, bo powstał około 12 lat temu. Kraszewski polemizuje też z tym, że urządzenie zastąpiło "klasyczną aparaturę radiologiczną" jak, np. RTG. - Każde urządzenie ma swoją specyfikę. Jeśli istniałby sprzęt uniwersalny, należałoby wyrzucić na śmietnik całą resztę - zauważa.

"(...) jedynie tomografia komputerowa uznawana jest jako najnowocześniejsza technika obrazowa do poszukiwania zmian pourazowych w układzie kostnym i wykrywania nawet najdrobniejszych ciał obcych obecnych w organizmie osoby zmarłej" - czytamy w postanowieniu prokuratorskim.

Zerwane połączenie

- Takim urządzeniem nie znajdzie się tzw. pyłu, który występuje w przypadku wybuchu - ocenia Kraszewski. Jego zdaniem może być tak, że przed wydaniem decyzji prokuratorzy konsultowali się z bydgoskim zakładem i zostali poinformowani, że konwencjonalnych urządzeń radiologicznych nie ma na stanie tego ośrodka. Stąd decyzja śledczych nie mogła być inna. Według radiologa utrzymania takich urządzeń wymaga czasu i pieniędzy i może się to nie opłacać w niektórych zakładach medycyny sądowej.

 

Udało nam się skontaktować z  Zakładem Medycyny Sądowej w Bydgoszczy. Kobieta, która podniosła słuchawkę zastrzegła, że wszelkich informacji w sprawie planowanych autopsji udziela rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa. Kiedy zapytaliśmy ją o sprzęt radiologiczny, którym dysponuje zakład, skonsultowała się z osobą, którą nazwała "kierownikiem". Według niej nie mógł on podejść do telefonu. Gdy dopytywaliśmy czy bydgoski zakład dysponuje aparatem do wykonywania zdjęć RTG, połączenie nagle zostało zerwane. Potem nikt nie podnosił słuchawki.

Rzecznik NPW odsyła do zakładu w Bydgoszczy

Płk Rzepa był zaskoczony pytaniem o wyposażenie bydgoskiego ośrodka. - Jesteśmy prokuratorami i nie posiadamy takich informacji - uciął i odesłał nas do Bydgoszczy. Nie chciał też odpowiedzieć, co zdecydowało o wybraniu tego zakładu do wykonania autopsji. Jego zdaniem na to pytanie mogą odpowiedzieć jedynie śledczy z WPO, z którymi może skontaktować się w poniedziałek.

Zaplanowane na przyszły tydzień ekshumacje to czwarty i piąty przypadek w śledztwie smoleńskim. Prokuratorzy decydowali się na nie, kiedy okazywało się, że przysłana z Rosji dokumentacja medyczna nie zgadzała się ze zgromadzonymi w Polsce danymi. Do tej pory dokonano ponownych sekcji zwłok byłych polityków PiS: Zbigniewa Wassermanna i Przemysława Gosiewskiego oraz byłego szefa IPN Janusza Kurtyki. - Gdyby sekcje zwłok odbyły się bezpośrednio po przewiezieniu ciał do Polski, to bylibyśmy dziś dużo dalej - uważa Hambura.

http://www.rp.pl/artykul/933632.html?p=1

Przenikliwy.Pisze o mało znanej patologii. Od stanu wojennego jestem głownie w Niemczech gdzie reaktywuje się od roku 2000 politycznie sterowana kulturę i Eksport NEOkultury Wiodącej Kultury Niemiec -"DEUTSCHE LEITKULTUR"- Zakazy języka polskiego polskim dzieciom i rodzicom w Niemczech są jednymi z objawów realizacji tej Niemieckiej Polityki NEOkultury polecam dokumentalny film polski pod tytułem POLNISCH VERBOTEN oraz reportaże Uwaga i Interwencja które są przelinkowane poniżej Inne dokumenty o działalności organizacji JUGENDAMT są dostępne w Google video oraz Youtube pod hasłem JUGENDAMT. Moj syn Filip oduczany jest języka polskiego w Gütersloh, siedzibie koncernu Bertelsmann i to za wiedza fundacji Bertelsmanna,krzewiącej niemiecka kulturę na całym świecie. Zakazy języka Polskiego są wydane przez dwa niemieckie sady i Jugendamt oraz Kinderschutzbund. Bartoszewski:"Dlatego też postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i - jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków - "przestać uważać bydło za niebydło"." Kopiowanie i redystrybucja tekstów bez zgody autora są dozwolone wyłącznie do celów niekomercyjnych i za podaniem pierwotnego źródła. Lista zablokowanych komentatorow roszpunka, Oda, Cichutki, Voit, borisx, Amstern, Moomintroll, Zachcio, Enrico Palazzo, Franz Maurer

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka