W samym środku nocy ze snu wyrwały mnie policyjne syreny i klaksony. Przerażona nie mogłam usnąć. Kolejna wojna na Kaukazie? Ormianie wtargnęli do Baku? A może to Rosjanie czają się w ciemnościach? Nie. Azerbejdżan został zwycięzcą Eurowizji!
Mieszkam w spokojnej dzielnicy w samym centrum Baku, stolicy Azerbejdżanu. Poza śmieciarką, która upodobała sobie odbiór odpadów o 3 nad ranem i okazyjnymi land-roverami tudzież ładami rozbijającymi się po mojej ulicy z muzyką na full, raczej nic nie zakłóca ciszy nocnej. Tym razem jednak entuzjaści nocnych przejażdżek iście powariowali.
Wsłuchiwałam się w ta kanonadę dźwięków rozważając czy to reakcja na inwazję miasta, aż z otępienia wyrwał mnie dzwonek komórki.
Telefonował roześmiany azerski kolega, którego nawet nagannie późna pora (3:30) nie powstrzymała od podzielenia się newsem roku. Veni, vidi, vici! Azerbejdżan wygrał Eurowizję!
W kraju, w którym europejski konkurs piosenki cieszy się mniej więcej stukrotnie większym zainteresowaniem niż wybory parlamentarne, radości nie było i nie będzie końca.
Ell i Nikki już zostali narodowymi bohaterami.
Nie ma co ukrywać, sama poczułam dumę i nawet swoistą radość, że Azerbejdżanowi wreszcie uda się przebić do europejskich gazet w pozytywnym, nienaftowym i niepolitycznym kontekście.
I, co najważniejsze przecież, Armenia w ogóle nie dostała się do finału, więc szczęście Azerów – rzec można -- jest podwójne.
Z drugiej strony pewnie od dziś w kraju zacznie się propaganda sukcesu, a pogarszająca się sytuacja praw człowieka znów zostanie zamieciona pod dywan.
No i właśnie, co dalej? Czy kolejny finał Eurowizji zostanie zorganizowany w Baku? Azerbejdżan będzie chyba zmuszony zliberalizować politykę wizową, jeśli chce zobaczyć u siebie gości z Europy. Od października ubiegłego roku wiz nie można dostać na lotnisku, a ambasady nierzadko kręcą nosem na turystów, którzy próbują wjechać do kraju bez zaproszenia i chcą zostać dłużej niż kilka dni.
Jeszcze jedna kwestia może przyprawić organizatorów o ból głowy. Co z Armenią? Mimo toczących się od kilku lat rozmów pokojowych między Baku a Erewaniem o Górski Karabach (okupowany przez Armenię od 1994r.) granica między dwoma krajami pozostaje zamknięta, a relacje są jeszcze gorsze niż między Rosją a Gruzją. Stopa Ormianina od lat nie postała w Baku. Jakże tu zatem oczekiwać, że przyszli organizatorzy finału ugoszczą ormiańską delegację z honorami?
Poczekamy, zobaczymy. Jeśli nie politycy, może choć piosenkarze przysłużą się pokojowi.
A oto "Running Scared", zwycięska piosenka w konkursie Eurowizji 2011:
Komentarze