Stan Kubik Stan Kubik
206
BLOG

Red red wine (Vevey)

Stan Kubik Stan Kubik Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Inna historia..

 

Zbliza sie Solstycjum (Solstice).

Pisalem w poprzednim reportazu o polozeniu Domu w Vevey na zrodle tajemniczej energii. Mozna w to wierzyc lub nie, ale spi i wysypia sie swietnie. Umysl podczas fazy jawy jest (tak mi sie wydaje lub to zwykla, choc pozytywna autosugestia) otwarty i z jednej strony chlonny na zewnetrzne bodzce (i tu uwaga: nie wszystko przeciez jest pozytywne, a wiec selekcja), co w rezultacie moze odpalac tworcze reakcje, jak rowniez wyobraznia daje czadu.

Ok,

Solstycjum i ta noc sobotki (tak ze slowianska)..

Wiele mieszkanek Domu jest pieknych, niektore sa wrecz eterycznie piekne. Tak dla przykladu, choc niezupelnie.

Poznalem mile dziewcze o bardzo wymuskanym imieniu Antonia. Nie powiem, imie mi zaimponowalo, dziewcze tez. Kojarzy sie fizycznie i nie tylko, z Frejia, albo moze z nieco lagodniejsza grecka Demeter (tak, ale to juz antropomorfizm, pelen fizjaszowego, bialego marmuru) Oczy ma jednak Freji, pelne lodowego, normanskiego blekitu.

Poznalismy sie przy rozwiazywaniu jakiejs kretynskiej krzyzowki w „24h”.  Jako typowa Suissette z regionu Vaud ma wlosy koloru rudoblond (celticblond). Wlosy burzliwie uczesane w stylu „jestem spozniona”, twarz pociagla, lecz przyjemna, w stylu bardziej „Drink Cafe”, niz Barbie. Figura, ah, jest na co popatrzec i owszem, patrzylem, co chwila lapany na owym wytrzeszczu przez oczy Krolowej Sniegu. Ona za kazdym razem wdziecznie sie rumienila i usmiechala (patrz sobie, patrz, tyle twego).

Antonia pracuje przy obsludze widowisk sportowych, lecz nie jako hostessa, czy cheerslander, ale przy dystrybucji „Pizza Romandie”. Twierdzi, ze pracuje na faktury (na ich oplacanie). Na moje przytomne: „ po cholere pracowac na wlasne podatki i ubezpieczenia pracownicze?”, odpowiada potrzasaniem rudoblond burzy: „trzeba pracowac” i kropka.

Nie mieszka z nami w budynku, tylko w furgonie kampingowym rozstawionym posrod ogrodowych drzew, a obok przykucniety jakis Twingo, czy „C1” (jeszcze jeden pakiet oplat).

Piekna Antonia i celowo samotna: „facet, to tyle oplat, co furgon i maly car razem”.. aha..

 

Jest i mala czarownica Wika; prawdziwa z niej kumpela.Ogniscie ruda czupryna, w roznych kombinacjach warkoczykow, lacznie z dredami produkowanymi przy pomocy szydelka (w kwadrans i codziennie, bo na koniec dnia rozczesuje cala te misterna konstrukcje). Ubrana raczej w kolory bardziej fonsee niz clair, co powoduje, ze w dni sloneczne szuka w Ogrodzie i Domu miejsc cienistych. Zawsze w poblizu jakiegos krzaczka, czy rozlozystego drzewa, na cienistej werandzie, czy direct w lozku, do ktorego zniosla swoje farby i piorka. Wiki tworzy akwarele, bardzo impresjonistyczne, w zasadzie w kolorze butelkowej zieleni i spatynowanej sieny. Nie brak oczywiscie impresjonistycznych siostr: czerni i calej gamy zolci, rudych i zlotych rozblyskow.

Bon, frywolne piegi jakos smiesznie wygladaja na arystokratycznym nosku (nosku, nie nochalu, a la deGaulle). Z kociej twarzyczki patrza na mnie wsciekle miodowe oczy (wsciekle, bo roziskrzone tym blaskiem jakiegos magicznego natchnienia). Imponuje mi to, ze zawsze chce znac moje zdanie na temat tej, czy innej rozpaplanej plamy farby na karcie czerpanego papieru (drogi, jak cholera).

Blablabla..

Ona patrzy na mnie i wzajemnie. Czasami zachichocze pod laskoczacym spojrzeniem spoczywajacym na tym pieknym fragmencie kobiecego ciala miedzy podstawa szyi, wglebieniem obojczyka i podniecajacym, toczonym niby w alabastrze ramieniu, opietym wiecznie zjezdzajacymi w dol po zewnetrznej ramiaczkami koronkowych biustonoszy i minihalek (bo.. wyciecie t-shirt juz gdzies na wysokosci lokcia).

Wika, to nieodrodne dziecie bogatej, szwajcarskiej familii, majace za nic czas i wartosc pieniadza. Jakze rozna od pracowitej Antonii..

Bezpretensjonalna (Wika), absolutnie pozbawiona hipokryzyjnej pruderii, wydaje sie bezbronna i latwa do schrupania, ale..

Siedzimy sobie pod rozlozystym debem; dla odmiany pada i jest chlodno. Wika „przylepia sie” i kladzie glowke na wysokosci mojego mostka, wlasciwie to w okolice serca i szepcze: „spokojnie bije twoje serce, ten rytm mnie ukaja”.. Hm, no to sie staram, jak moge utrzymac ten rytm, bo serce nie sluga i ma ochote tluc w tym momencie, niby dzwon przeciwpozarowy na trwoge. Przytulam jej ufne cialo i tak sobie siedzimy wsluchani w bicia i drgania naszych cial. Jakze blisko stad do namietnego pocalunku zapierajacego dech piersiach? Eh..

Jest, jak jest, jestesmy kumplami..

Czasami Wika przerywa to misterium i zrywa sie z dzikim wrzaskiem:

„biore hulajnoge i jade po hiszpanskie czerwone do Pakistanca, a Ty mi ani drgnij spod tego debu”..

No to nie drgam, bo ledwo trzymam na uwiezi balon z napisem:”sex”.

A poza tym..

 

Czy czysta nilosc

Gdy idzie do lozka

Niesie cala zlosc

Codzienna,

Co lka za dnia

I jest na potem?

 

Pieprzenie, choc to prawda.. ale kogo to obchodzi?

Ale nie isc, to tez jakos glupio.

 

Podkrecamy ogrzewanie..

Jest w tym calym przedsobotkowym (preSolstice) zamieszaniu Ella (Australijka), szkockoruda, z lekko zadartym noskiem i o ogromnych, brazowych, wiecznie zdziwionych, sarnich oczach Diany.

Tak jest, ze mamy filling, feremony lataja, jak swietliki, ale..

Ella przybyla do Domu lekko po mnie.

Typ kobiety – globtroterki; od Australii samotnie przebyla szmat drogi w ciagu roku, czyli latwo nie bylo. Jest minimalistka i samotnica, tak jak ja (w wersji Alpha) i to nas (troche to przewrotne i nieprawdopodobne) zblizylo na wstepie. Mam moze i pecha w zyciu, ale tak mi sie trafia, ze to One decyduja pierwsze. Ella zadecydowala ze Dom i Stan (czyli ja), to wytarczajacy powod, zeby sobie zrobic przerwe w tym Tour di Monde.

Komplikacje, ktore wzmacniaja nowe wiezi..

Ja nie mowie po angloaustralijsku (jeszcze), a ona dopiero co nabyla dictioner i jakies siermiezne rozmowki francusko- angielskie. Swietnie spiewa do akompaniamentu gitarowego. To nas laczy, bo jej poezja spiewana mnie rozrywa, a pewnego razu..

Dopadlem ja w bibliotece municypalnej, szepczaca cos do ekranu PC-ka. Nie zdazyla zciemnic (monitora rowniez), bo skrepowalem jej rece przytulajac i calujac kolo zgrabnego uszka.

Aha, moj blog, moj wiersz..

 

Tego dnia, tego wieczora, wlasciwie to calkiem w nocy..

 

Raczej przy pomocy mowy wyhodowanego na plazy wschodniego Sydney ciala usilowala mi wytlumaczyc, ze i jak mnie rozumie, ze i jak to ja „kreci” i bylo vice versa..

 

Na zewnatrz szalala wiosenna,

potezna burza,

pioruny tlukly jak na Rangarock..

Dlatego Ella, nie szalona Wika..

Wyzszy poziom uczuciowej jazdy.

Na sercach mamy blizny

W czerni umyslow

Wiele tajemnic

„Nigdy wiecej

Bolu rozstania”

 

Grawitacyjnie, choc to grozi katastrofa, dzien po dniu, godzina po godzinie zblizamy sie do siebie. Czasem z ulga dajemy sobie luz, bo ja cos tam bazgrole, a ona musi zobaczyc w naturze weza, ktorego skore z wylinki przyniosl Jean-Marc.

Wieczory, czasem.. i ranki. Wszystko to pelne spojrzen westchnien, usmiechow, nieuniknionych lecz pelnych spelnionego pragnienia dotkniec, zielonej herbaty i ryby przyrzadzanej przez Elle na jakis aborygenski sposob. Dzwieki, zapachy i smaki..

Jej wlosy pachnace gorskim strumieniem, w ktorym kapala sie z rana i jeziorem, gdzie lowila ryby na kolacje po poludniu..

Jednak staramy sie (jak to tylko jest mozliwe) nie byc cholerna para, lazaca po okolicy za raczke..

W chwilach, gdy czerwone „Rojas” zamazuje nasze bloki i fobie wypytuje Elle o rekiny, czy te drapiezne rybska lubia odgryzac nogi duzym Polakom.

Dictioner i rossmowki rozgrzane do czerwonosci..

Ella tlumaczy, ze rekiny nalezy traktowac, jak samochody prowadzonr przez malolatow. Moga byc niebezpieczne, ale tylko wtedy, gdy im wleziesz w droge (na polmisek).

Ah..Australia, Guillermo, nasz najlepszy gitarzysta lapie temat i gra „Cannbera”..

Sarnie oczy prosza „jedz tam ze mna”, aha..

Maybe..

Smutek, ze patrze w natchnieniu na masyw Alp, ale nie odchodzi, tylko znika rankiem i wlazi na jakis maly szczyt bez ekwipunku, zeby pokochac te cholerne gory (po angloaustralijsku brzmi to dosadniej), a potem siedzimy sobie na werandzie i masuje jej stopy, bo wchodzila oczywiscie boso, sandalki trzymajac w plecaku. Trekking a la Ella..

 

Ah, zapomnialem.. Ella jest po jakiejs wyzszej szkole rzemiosla artystycznych, po metaloplastyce, czyli jest blacksmith, po naszemu kowal. Ze smiechem szukam prawie natychmiast i z ugla nie znajduje przerosnietych bicepsow i triceps, hm..

Moze biust, jak u Wenus z Milo?

Od tego moczenia sie od wczesnego dziecinstwa w okolicach Wielkiej Rafy Koralowej nabrala iscie syrenich ksztaltow, brak na koncowce rybiego ogona naprawiaja wspaniale, „do samej szyi” nogi..

 

Ot i tak

A Solstycjum coraz blizej

Trzymaj sie Stasiek,

Bo to moze byc ta

Cholerna magia

Druidyczna konfabulacja

 

narka

Ps sorry za brak polskich znakow

Stan Kubik
O mnie Stan Kubik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości