Pewnie nietrudno się domyślić, że do napisania tego tekstu zainspirował mnie, nie kto inny, jak galopujący na Rubikoniu przez upadające Imperium Rzymskie w święto sześciu króli – sam Ryszard Petru, znany specjalista od wpadek medialnych. Ale wpadki - wpadkami, a dobre samopoczucie lidera Nowoczesnej i tak nie opuszcza, ponieważ nie uważa ich za kompromitujące. Uważa natomiast, że sprawcami jego krytyki, która zalewa internet, są hejterzy (za TVN24).
Wikipedia definiuje hejterów, jako osoby, które krytykują coś lub kogoś w bezwzględny sposób, posuwając się nawet do konfabulacji, najczęściej anonimowo lub pod pseudonimem. W slangu młodzieżowym zaś, hejter to osoba, która publicznie wyraża swoją niechęć lub nienawiść w stosunku do kogoś (zazwyczaj wykorzystując zasoby internetowe, np. fora, portale społecznościowe, fanpage'e).
Przy okazji warto dodać, że hejtowanie nie zawsze wynika z przekonań hejtującego. Nie jest żadną tajemnicą, że oprócz hejterów trapionych ślepą nienawiścią, pojawiła się duża grupa tych bardziej perfidnych, pozbawionych zasad moralnych, bo sowicie opłacanych - ludzi do wynajęcia, dla których nie ma znaczenia, kogo atakują.
I właśnie o krytykę pod swoim adresem, Ryszard Petru oskarża płatnych hejterów. Sama krytyka zaś, ma być spowodowana tym, że pan Petru rzekomo stanowi realne „zagrożenie dla Jarosława Kaczyńskiego”. Trzeba przyznać, że teza jest karkołomna, ale Ryszard Petru nie jest już chyba w stanie niczym zaskoczyć. Ma facet fantazję i tyle. Nie mniej jednak, tym stwierdzeniem zasugerował, czy też insynuuje, że hejterów opłaca…. Jarosław Kaczyński.
W tym miejscu chciałoby się powiedzieć - nie mierz ludzi swoją miarą, co w przypadku pana Ryszarda jest chyba jak najbardziej zasadne, bo to od niego domagał się zapłaty za udział w zgromadzeniu ulicznym, jeden z jego uczestników:
Jak widać na filmie, pan Petru nie zanegował faktu płacenia za uczestnictwo w zgromadzeniu, zatem na pewno i opłacanie hejterów, atakujących rząd i prezydenta, nie jest mu obce. Zresztą, ma z kogo brać przykład. Pewnie większość z nas pamięta słowa byłej premier - Ewy Kopacz, które padły podczas kampanii wyborczej:
zatrudniliśmy 50 hejterów, którzy mają krytykować PiS. Docelowo będzie ich około 100.
Nie trzeba dodawać, że pani premier mówiła o płatnych hejterach, którzy mieli zawojować internet, ale jak to się skończyło, wszyscy wiemy - hejterzy wyborów nie wygrali.
http://wpolityce.pl/polityka/254875-rzeczpospolita-platforma-zatrudnila-internetowych-hejterow-na-razie-50-docelowo-ma-ich-byc-az-100
To, co dziś dotyka Petru, Schetynę, organizatorów marszów KOD-u, to rykoszet. To odreagowanie na zmasowany atak na rząd i prezydenta przez KOD, Lisa, Petru i innych opozycyjnych donosicieli i tzw. celebrytów. Dziejszy hejt to pokłosie przemysłu pogardy, który rozkwitł po katastrofie smoleńskiej i ma się dobrze do dziś. Warto jednak pamiętać, kto był jego twórcą.
Nie chciałabym tylko, by za moje krytyczne uwagi pod adresem Petru oraz wszystkich innych, "broniących" dziś "demokracji", lider Nowoczesnej posądził mnie o płatne hejterstwo, bo wygląda na to, że wg niego każdy, kto jest krytyczny wobec niego, KOD-u i polityków opozycji, jest opłacanym hejterem. Chciałabym, żeby do pana Ryszarda dotarło, że oprócz ludzi bez zasad i poglądów, gotowych na wszystko za pieniądze, są ludzie ideowi, wierzący w to, co robią i w tych, których popierają, którym dali mandat zaufania, że są ludzie, którzy walczą nie tylko piórem (stukaniem w klawisze), poświęcając swój czas, a często również angażują własne pieniądze w to, co wg nich ma sens, a służy dobru wspólnemu - Polsce.
Rozumiem, że ludziom pokroju Ryszarda Petru, Tomasza Lisa czy Ewy Kopacz, trudno w to uwierzyć, ale nie pozostaje im nic innego jak pogodzić się z tą niewygodną prawdą - nie wszystkich można kupić.
http://niezalezna.pl/75784-petru-rozbawil-dziennikarza-lider-nowoczesnej-uwaza-ze-jest-zagrozeniem-dla-jaroslawa-kaczynsk
Syzyfoptymista
