Hej , serwus, witajcie wszyscy mili Admiratorzy Poezji. Witajcie jeszcze latem , ale już u progu jesieni. A jesień, jak wiadomo , jest dla poetów szczególną porą roku. Rzekłbym - pobudzającą wenę , jak żadna inna.
Dziś , tradycyjne z początku pojawia się Ludmiła Janusewicz. Moja Przyjacółka. Trzy z czterech wierszy pobrałem z jej poetyckiego bloga. Pozdrawiam współredaktorkę WITRYNY.
Dalej prezentuje się VITELLO , bloger w portalu Salon 24 , wytrawny smakosz , znakomity komentator , ktoś o kim nie wiedziałem dotąd, że jest także poetą , autorem tekstów songów i kompozytorem.Także człowiekiem , którego w sposób szczególny dotknąło fatum. Najszczerej mu życzę : zdrowiej Krzysztofie - jesteś potrzebny. Bardzo.
JASMINA , prowadząca blog poetycki w S-24 , już tutaj gościła. Mam wielką radość z obserwacji tego , co w Salonie prezentuje i jak. A musisz wiedzieć , że portal ten jest poezji umiarkowanie życzliwy. Mniej-więcej.
Nogi JASMINY wywołują zachwyt , o tym także należy tu wspomnieć.
Na samym , jak zwykle końcu - DESER. Poświatowska , której talent zapisał się wbrew śmierci , na kartach historii naszej polskiej poezji. Na wieczną rzeczy pamiątkę . Proszę młodych rozpoetyzowanych : jest gdzie i u kogo czerpać wzorce. Inspiracja pojawi się sama. I zagra , zapewniam.
A. Kadmon
* * * * * * *
LUDMIŁA JANUSEWICZ
Słowa nie są w stanie oddać
rzeczywistości
więc tniemy ją tworząc pojęcia
na własny użytek
a one są zawsze zamarznięte
gdy tymczasem rzeczywistość
płynna
Gdy chcemy wejść w jej środek
trzeba wykroczyć poza
lingwistykę i wiedzę
* * * * * * * *
Cierpię na konieczność nieustannego
nazywania rzeczy po imieniu
Słowa choć bezszelestne
nie opuszczają mnie nigdy
Potrafią żyć nawet nie poczęte
w zdaniach
Nadymać jak balony i unosić
jak latawce spuszczone ze smyczy
W niewygodnej pozie czekać
na swój czas
Nawet gdy ścieram sen z twarzy
one mnie budzą
* * * * * * * * *
Czas przez swój upływ
wypierając z rzeczywistości
dzianie się
nie musi nas naruszać
jeśli tego nie chcemy
Bo ludzie są zawsze tacy sami
choć ciągle odchodzą
Ale na ich miejsce przychodzą
nowi
Więc świat jest wciąż taki sam
w swojej stałości
i ciągle nowy z nowością
każdego wieku
* * * * * * * *
Jeleń na rykowisku - opowieść mołojca
___________________________________
Nie byłaś brzydka
,
nie byłaś głupia,
nawet nie byłaś ładna.
Ja coś mówiłem,
ty nie słuchałaś,
rozmowa była żadna.
Chcesz mnie? - spytałaś,
skinąłem głową,
co miałem ci powiedzieć?
Dla ciebie kiciu
brylanty skradłem
i poszłem do pierdla
siedzieć!
To jest opowiastka o tym, jak się czasami objawia miłość
w sposób materialny.
* * * * * * * * *
VITELLO
KONTRABASISTA
W niewielkim pokoiku
Tuż pod Monachium, w Ambach
Żył człowiek – tak samotny
Jak ja...
Bo w Ambach czy w Krakowie
Samotność jest podobna
Zbyt szybko stygnie kawa
W jedynej filiżance
Zbyt wolno milkną głosy
Rozpędzonego miasta
Stary jak świat kontrabas
Czeka, aż tumult zgaśnie
By grać...
Taki kontrabas to rzecz
Zupełnie wyjątkowa
Tam, w podalpejskim Ambach
Gdzie tylko wiejskie dzwony
Głosem drżącym wołają
Spóźnioną ciszę ...
W tej ciszy jego głos słyszę
On gra dla pięknej Sary
A może dla Lorelai?
Czarne perły nawleka
Na cztery srebrne struny
Jak krople gorącej lawy
Zagubionych wulkanów
I w iskrach flażoletów
Raz anioły fruwają
Raz diabły
A ja jestem ciekawy
Czy gra dla swojej Sary?
Czy może dla Lorelai?
Tam w jego pokoiku
Rosną zdyszane westchnienia
Rytm serca gubi metronom
Odmierza teraz żądz echa
A on je odgarnia z mozołem
Szczupłą, wychudłą ręką
Dźwięk po dźwięku...
Dźwięk po dźwięku
I gra dla swojej Sary
A może dla Lorelai?
A mój kontrabas milczy
Gdzieś są w nim takie dźwięki
Którymi chciałbym wzruszyć
I siebie i was
Jednak tamten potrafi
Zagrać o mnie więcej
Niż ja sam
Przepraszam, wybaczcie...
Na mnie czas...
* * * * * * * *
TANGO BEZ ZAMIARU
Mroku zimny dotyk, w barach alkoholu mgła
Samotna gitara nocą nieszczęśliwa łka
Chwiejny blask latarni cienie kładzie w tle
Coś się musi zdarzyć! Ale co? Kto wie ...?
Nie bójcie się, to jest tylko historia
W której się może zdarzyć coś lub nie!
Tam w ciasnej uliczce nagle zobaczyłam go
Serce me zamarło, w gardle mi za...schło!
Kurtkę miał z ćwiekami – jak Pazury brat
Na prawym policzku od kastetu ślad
Nie martwcie się to jest nocna przygoda
A przecież w nocy nic nie kończy się źle!
Szłam wolno przed siebie, ciałem wstrząsał
dreszcz
W końcu go ... minęłam – nie poruszył
się!
I nie spojrzał na mnie nawet jeden raz
Co ja mu zrobiłam? Błysk nadziei zgasł!
Nie przejmuj się, to jest nocna przygoda
A w nocy czasem ktoś przeoczy cię!
Zawróciłam wtedy, w oczach miałam łzy
W gębę go strzeliłam raz, dwa, może ...trzy
Nagle ciemność nocy przeciął lśniący
nóż
Kiedy go chowałam – nie oddychał już!
To miała być zwykła nocna przygoda
Ale jednak chyba skończy się źle!
Leżał spokojniutko ...jakoś tak na wznak
W głowie mi się tłukło: a dobrze ci tak!
Muszę tutaj wyznać: nie lubię wa...łów
Co się w nocy włóczą bez złych
za...mia...rów!
* * * * * * * *
JASMINA
MYŚLIWI
mężczyźni Nie muszą już
polować jak
kiedyś
mają Pełne półki w
marketach
ale Atawizm każe im
czyhać na ambonie
przy lesie
Zaopatrzeni w szybką broń
lunety
i rzeźnika co w nocy
odbiera do Przerobienia
łup
godzinami wypatrują
Ofiary
potem zdobycz Oddadzą żonie
lub kochance
Zadowoleni z siebie zjedzą
obiad u swojej
kobiety
może popiją setką wódki
by wznieść toast za
Udane polowanie
* * * * * * * *
JULIA
bo proszę pana ja Nie
jestem
normalna inaczej
Mam dwie ręce
dwie nogi
dwoje oczu
i tylko ten Bałagan
w głowie
gdzie Rosną mi chabry
maki a chmury układają się
w moje Tęsknoty
tam Leżę sobie na
brzuchu
gryzę źdźbło trawy
liczę Nenufary
w stawie
i tak Błąkam się na
obrzeżach snów
w moich Iluzyjnych
obrazach
zastanawiając się czy
Nie jestem może Julią
co ma
Pięćset lat
bo proszę pana
ja
tylko Chcę dośnić to
co
niedośnione
i poszeptać w
pana Snach
* * * * * * * *
ADAM KADMON
PRZYWÓDCA
Szczęśliwy to naród , gdy sobie obrał
takiego prezydenta !
On młodością krzepki , on mocny rozumem
- wykształcony doktor , ach jak babki piszczą
gdy do nich podchodzi !
Symbolem on Polski innej , totemem odnowy ,
ale licho nie śpi.
Czuwają demony śliniące oblicza ,
kły szczerząc w swojej zapiekłości. Nie ma
więc pomiłuj :
kto zasypie rowy , transzeje , okopy
zwali mury , stop powie mowie nienawiści ,
jeżeli nie prezydent ?
Nie od dziś wiadomo : Opatrzność
gdy doświadczyć kogoś pragnie dla dobrej
nauki , temu rozum , godność , moc wewnętrzną
na poczekaniu odbiera , rzecząc Polska ?
Polska właśnie dziś aż taka ?
O wykładnię pytaj dysponentów Boga ,
bo Ten w rozgardiaszu tworzenia ,
być może się mylił , ale oni nigdy.
Chce wierszopis widzieć w prezydencie
niepłonną nadzieję.
* * * * * * * *
ODPRAWA
kochanie nie będę tobą poniewierał
chociaż na mą głowę raczyłaś
wylać SWOJE własne pomyje To nie w moim
stylu wiesz o tym. Niechaj ci starczą
zasłony milczenia opuszczone
na to kim doprawdy jesteś
Niczego nie chcę owszem zależało
na szacunku osoby lecz osoby
nie ma Jest jeno kreacja równie
wiarygodna co zeszłoroczny
śnieg po którym błoto i pieski
świat przylepiony do buta
bez wielkiej atencji kolokwialnie
mówiąc
Nie będzie właściwszej cenzury
z pojawieniem odsłony
wierszopisa w grudniu Tam
tak rzecz jak i wyraz podzięki
Bowiem gdy trwała pogoń twoja
za nigdy niezaznaną miłością
dałbym tobie na konto słowa empatii
lub jak wolisz współczucia
ale nie w miejscu w którym
sam on diabeł zamieszał
przybrawszy twą za logo
postać
* * * * * * * *
DYSFUNKCJA
W tej łodzi nie pobędę zbyt długo,
chociaż dno i pokład suchy.
Niby płynie , toczona prze fale.
lecz nie posuwa się wcale.
Wiatr zaklęciom załogantów
głuchy .
To jest życie , a nie pila ludo. *
* łac. - gra w piłkę.
* * * * * * * *
HALINA POŚWIATOWSKA
Polska poetka. 9.05.1935 - 11.10. 1967 r. Krytyk , który ją pierwszy wydobył na światło dzienne , nawet nie domyślał się , z jaką perłą ma zaszczyt. Ot, zwrócił uwagę na postać lecz już znacznie mniej na talent.
Będąc reprezentantką pokolenia " WSPÓŁCZESNOŚCI " nie napisała zbyt wiele. Choroba pozyskana w okupacji , nigdy nie pozwalała o sobie zapomnieć i w rezultacie doprowadziła do jakże przedwczesnej śmierci. Umarła piękna, młoda, cierpiąca. Wdowa po zaledwie dwóch latach małżeństwa.
Przeszła do historii polskiej poezji XX wieku jako autorka dzieł :
- " Hymn bałwochwalczy "
- " Dzień dzisiejszy "
- " Oda do rąk "
- " Opowieść dla przyjaciela " ( autobiograficzna )
- " Jeszcze jedno wspomnienie " ( wyd. pośmiertne - 1968 )
oraz paru innych rzeczy prozatorskich, nawet bajek dla dzieci i dramatów, pomieszczonych w " DZIEŁACH " ( Wydawnictwo Literackie , 1997 r )
Zapamiętałem z lat 70-tych jej piękny , nieretuszowany portret.
Szczęście
mam szczęście!
krzyczą dzieci
chwytając piłkę
z nurtów wody
a ono - na niebie świeci
roześmaine złotem - młode
wyciagnij rękę - zamknij
płonacy krążek w pięści
i głośno - głośno krzyknij
- mam szczęście -
* * * * * * * *
Pytanie w pustkę
co powiesz nam
porzuconym żonom
żółta Nefretete
w łóżku faraonów
gięłaś się posłuszna
władczym uściskom
a gdy odchodził
krokiem głuchym
kładłaś drobne pięści w usta
gryzłaś
złota
co powiesz nam
bezdomnym
odartym z wszystkich pragnień
ty - z pałacu
ty - z tronu
nad smutną kolebką
martwego dziecka
zadumana pochmurnie
co powiesz nam
wiecznie mijającym
wieczna?
* * * * * * * *
Wieczny finał
obiecywałam niebo
ale to nieprawda
bo ja cię w piekło powiodę
w czerwień - ból
nie będziemy obchodzić rajskich ogrodów
ani zaglądać przez szpary
jak kwitnie georginia i hiacynt
my - położymy się na ziemi
przed brama czarciego pałacu
zaszeleścimy anielsko
skrzydłami o pociemniałych zgłoskach
zaśpiewamy piosenkę
o ludzkiej prostej miłości
w promyku latarni
świecącej stamtąd
pocałujemy się w usta
szepniemy sobie - dobranoc
zaśniemy
* * * * * * * *
Czym jest miłość
Płomieniem który posiadł drewnianą chatę - pijanym
pocałunkiem wgryzł się w głąb strzechy.
Piorunem - który kocha wysokie drzewa - wodą
uwięzioną płasko - wyzwalaną przez niesyty wolności wiatr.
Włosami sosny - gładzonymi jego ręką - włosami
rozśpiewanymi w szaloną wdzięczną pieśń.
Ciemną głową topielicy - która palce rozsnuła
w poprzek fali - a uśmiech dała nieżywemu słońcu.
Wyciągnięta na brzeg - płakała długo i nie wyschła
aż dotąd póki smutni ludzie nie zakopali jej w ziemi.
Płomieniem.
* * * * * * * *
świat jest ładny
to bezsilność uszminkowała świat
do fotografii
śnieg upudrowal kiełki konwalii
i drzewa mają wygięte rzęsy
prześwietlone okrągłym księżycem
- świat jest taki ładny -
na ulicy
długi cień latarni
wplątał się w deski płotu
milczącego podłużnie
w bramie - na przekór
skrzypiącym krokom
kwitną pocałunki
słyszysz - dzwonią
jak drzemiące główki konwalii
- świat jest taki ładny -
po drugiej stronie
zamkniętych okien
Komentarze