Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
1228
BLOG

Dlaczego pani wicedyrektor nie będzie dyrektorem

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 13

Do gabinetu dyrektora szkoły zajrzała pani wicedyrektor.
- Czy można...? Bo ja mam nowy plan...
- Proszę, niech pani wejdzie. Co to za plan?
Pani wicedyrektor weszła od środka i położyła plik kartek na biurko pana dyrektora.
- Ostateczny plan pognębienia uczniów oraz uzyskania środków finansowych dla szkoły - przeczytał pan dyrektor. - Wersja szesnasta. Widzę, jest pani ambitna.
- Marzy mi się stanowisko administracyjne na szczeblu centralnym.
- Przecież pani nie ma szans nawet zostać dyrektorem szkoły.
- Ależ dlaczego? Nie dybię oczywiście na pana posadę, lecz chciałabym...
- Chce się pani przebić tym planem - pomachał kartkami pan dyrektor. - No dobrze. Niech się pani podpisze. No co? Niech chce pani? Przecież to pani plan? Żeby go przedstawić dalej musi być podpisany. Ja się pod nim nie podpiszę. To pani chce robić karierę na szczeblu centralnym a nie ja.
Pani wicedyrektor zagryzła wargi, a potem powoli podpisała swój plan. Pan dyrektor pokręcił głową.
- Pani nie będzie dyrektorem szkoły...
- Dlaczego?
- Bo po pierwsze, dyrektor nie powinien czegoś takiego podpisać, po drugie jeśli się pani pyta to znaczy, że pani nie wie, a dyrektor nie może czegoś nie wiedzieć, a po trzecie ten pani plan...
- Co: mój plan?
- Ano wyślę go do kuratorium. Zobaczymy co powiedzą.
Pani wicedyrektor podziękowała i wyszła na korytarz. Zza drzwi dobiegł jej triumfalny krzyk:
- Ha,ha! Trzecia a! Tym razem was zniszczę! Założymy się?!
Pani z kuratorium przyjechała już następnego dnia. Pan dyrektor zaprosił na spotkanie panią wicedyrektor.
- Dostaliśmy ten plan - powiedziała pani z kuratorium mdłym głosem i pokazała kartki podpisane przez panią wicedyrektor.
- Ja nie mam z tym nic wspólnego - oznajmił z radosnym uśmiechem pan dyrektor.
- A więc to wyłącznie pani pomysł - stwierdziła pani z kuratorium. - To pani wymyśliła, aby uczniowie masowo repetowali klasy.
- W pewnym sensie tak - przyznała pani wicedyrektor. - Jak to mawiają strażacy, chciałam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Dlaczego uczniowie z automatu mają być promowani do następnej klasy? I mają się tylko starać aby nie podpaść? Nie muszą się starać, duch w nich podupada. Odwróćmy to! Niech będzie, że z automatu nie przechodzą i muszą o tą promocję walczyć. Wreszcie będą musieli się uczyć! A poza tym, oni szkoły nienawidzą. Wyobrażacie sobie ich miny, ich reakcje? Jak będzie pięknie! Znowu zagości wśród nich strach i panika!
- Podała pani też inny wariant... - zaczęła pani z kuratorium mdłym głosem, ale pani wicedyrektor jej przerwała:
- Tak. Żeby szkoła też coś z tego miała postanowiłam, że w uzasadnionych przypadkach jednostkowych promocja może odbyć się... Za opłatą. Wreszcie skończy się niedofinansowanie szkół!
- Z takimi pomysłami pani kariery zakończy się na stanowisku wicedyrektorki - oznajmiła brutalnie pani z kuratorium. - Przecież uczniowie nie będą się uczyć. Będą masowo repetować.
- No to co? Niech cierpią! Niech płaczą! Niech płacą!
Pani z kuratorium nie wytrzymała. Wstała i zaczęła krzyczeć:
- Czy pani rozumie konsekwencje swoich czynów?! Przecież pani spowoduje masowe zatory w placówkach edukacyjnych! A co gorsza będzie to skutkować dziurą na rynku pracy! Jak pani myśli, jaką rolę pełni edukacja w społeczeństwie?!
- E... No... - bąkała przerażona pani wicedyrektor. - Mamy uczyć dzieci wiedzy...
- Co za bzdury! Wcale, że nie! Mamy zupełnie inną rolę! Jak pani myśli, po co sześciolatki poszły do szkół!? Mamy ich się jak najszybciej stąd pozbyć! Mamy ich jak najszybciej wypchnąć na rynek pracy! Pani chce ich tu przetrzymać! Kto będzie za to płacił?! Oni mają jak najszybciej iść za kasę, iść na taśmę, iść na wózek do magazynu i zarabiać na emerytów, na ten kraj, na budżetówkę!
- Ale... szkoła zarobiłaby...
- Ile?! Ile, pytam się?! Dwieście, trzysta euro?! A kto będzie robić na nasze pensje?! Żadnego powtarzania klas! Te dzieciaki jak najszybciej mają iść do roboty!! A ten pani plan...
I pani z kuratorium zmięła kartki, cisnęła je do kosza, po czym z chłodnym "żegnam" opuściła gabinet.
- Nie będzie pani dyrektorem - powiedział dyrektor do pani wicedyrektor. - A ostrzegałem.
Proszę stąd wyjść.
Pani wicedyrektor wyszła zgnębiona. Pan dyrektor już chciał zamknąć za nią drzwi, ale ujrzał Łukaszka, Grubego Maćka i okularnika z trzeciej ławki. Przymknął drzwi i schował się za nimi.
- I co, i co? - pytali podekscytowani uczniowie. - Zniszczy nas pani?
- No nie... - westchnęła smętnie pani wicedyrektor.
- Czyli przegrała pani!
- No tak...
- A o co się zakładaliśmy? - zawołał okularnik.
- Że zrobię to, co chcecie...
Pan dyrektor nie wytrzymał i otworzył drzwi.
- Zakładała się pani o takie coś?! Nigdy pani nie będzie dyrektorem.
- Ale ja nie brałam tego pod uwagę, że przegram.
- Przecież oni mogą zażądać wszystkiego! Na przykład pani nagich fotek!
Pani wicedyrektor był bliska łez.
Chłopacy poszeptali chwilę ze sobą.
- No dobrze, mi wystarczy tylko ocena bardzo dobra na koniec roku - Gruby Maciek był wspaniałomyślny. Pani wicedyrektor opuściła głowę.
- Ja poproszę zaświadczenie, że jest mi pani winna przysługę - rzekł Łukaszek.
- I co, pewno chcesz je zaraz wykorzystać.
- O nie - rzekł szarmancko Łukaszek. Pani wicedyrektor spojrzała na niego z nadzieją. - Ja to wykorzystam jak pani zrobi już karierę na szczeblu centralnym... Której pani życzę.
Pani wicedyrektor przygarbiła się zgnębiona.
- Ja też jej pani życzę - zadudnił Gruby Maciek. - Wszyscy pani życzymy! Szkoła bez pani będzie taka...
Łukaszek kopnął go dyskretnie w kostkę.
- ...taka inna!
Pani wicedyrektor westchnęła ciężko.
- A ja nie będę taki, będę dżentelmenem i nie będę pani szantażował za ileś lat jakimiś dokumentami - okularnik wypiął dumnie chudą pierś. - Mi wystarczą pani nagie fotki.
Kiedy chłopcy już poszli, pan dyrektor rzekł:
- No, pośmialiśmy się, a teraz do roboty... Co pani taka przybita?
- Bo myślę co mam im napisać, no i te fotki... - zaczęła pani wicedyrektor, spojrzała na pana dyrektora i urwała. Bo pan dyrektor zrobił kompletnie osłupiały wyraz twarzy i wypalił:
- Zamierza pani dotrzymać słowa? Tak? No to naprawdę pani nigdy nie będzie dyrektorem.


--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka