Tomasz Rakowski Tomasz Rakowski
2978
BLOG

Pendolino i węgiel. Czyli co naprawdę ma znaczenie?

Tomasz Rakowski Tomasz Rakowski Polityka Obserwuj notkę 56

Piątek, 16 stycznia, trzydzieści minut po godzinie siedemnastej. Właśnie wyszedłem z Centrum Obsługi Klienta PKP na Dworcu Głównym w Gdańsku, gdzie złożyłem reklamację z powodu znacznego opóźnienia pociągu, którym jechałem kilka dni wcześniej. Kierowałem się w stronę wyjścia z hali, gdy usłyszałem płynący z głośników komunikat o wjeżdżającym na peron pierwszy pociągu InterCity Premium. Nie widziałem jeszcze Pendolino na polskich torach, więc zawróciłem i podziemnym przejściem ruszyłem w stronę rzeczonego peronu.

Według tablicy informacyjnej, która jako pierwsza ukazała się moim oczom, gdy wchodziłem po schodach pociąg EIP do Krakowa miał odjechać o 17:33. Zawieszony nieopodal zegar wskazywał 17:31. Stanąłem bliżej krawędzi i spojrzałem w lewo, w kierunku Gdyni. Czekający na platformie peronu pasażerowie z niecierpliwością wyglądali wciąż niewidocznego pociągu. Nagle, zza moich pleców, z prawej strony zaczął dobiegać dźwięk innego składu. Odwróciłem się. Na drugi tor peronu, na którym stałem wjeżdżał od strony Tczewa pociąg towarowy. Jechał powoli. Zrobiło się głośno. Duża, ciemna lokomotywa. I wagony załadowane węglem. Zacząłem liczyć. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pociąg miarowo przesuwał się wzdłuż peronu. Pięć. Sześć. Siedem. Osiem. Hałas był wszechogarniający. Dziewięć. Dziesięć. Głos spikera z głośników brzmiał całkowicie niezrozumiale. Jedenaście. Dwanaście. Szybko rzuciłem okiem w stronę miejsca, skąd powinno nadjechać kosztowne cacko. Nic. Trzynaście. Czternaście. Piętnaście. Szesnaście. Siedemnaście. Skład robił wrażenie. Ile węgla mieści jeden wagon? Osiemnaście. Dziewiętnaście. Dwadzieścia. Postanowiłem podejść bliżej, może jest jakaś informacja o ładowności na burcie? Dwadzieścia jeden. Dwadzieścia dwa. Dwadzieścia trzy. Huk stał się jeszcze większy. Węgiel górował nad wagonami, tworząc spiczaste kopczyki. Dwadzieścia cztery. Dwadzieścia pięć. Polskie, czarne złoto. Dwadzieścia sześć. Nasza przewaga. Dwadzieścia siedem. Jedna z niewielu. Dwadzieścia osiem. Pisnęły hamulce! W kilka chwil kilkuset tonowy skład stanął bez ruchu. Dwadzieścia dziewięć i trzydzieści. Dwa ostatnie wagony zatrzymały się tuż obok mnie. Wróciłem na drugą stronę. Szybkie spojrzenie w lewo. Nic. Popatrzyłem na pasażerów. Wszyscy, jak zaczarowani wyczekiwali przyjazdu Pendolino. Skład z węglem nie zwracał niczyjej uwagi. Wtem w ciemności zamajaczyły wyłaniające się zza zakętu światła. Lekko spóźniony EIP nadjeżdżał. Patrzyłem, tak jak wszyscy na peronie i nie spuszczałem wzroku z coraz wyraźniejszych kształtów. Czy pociąg z trzydziestoma wagonami załadowanymi węglem musiał ustąpić pierwszeństwa składowi pasażerskiemu? Pewnie tak. I nagle, drugi raz w ciągu kilku minut do moich uszu dobiegł huk pociągu wjeżdżającego na stację z mojej prawej strony. Odwróciłem głowę. Na torze przy sąsiednim peronie z dość dużą prędkością jechał skład towarowy. Ciągnął za sobą duże lawety. Na każdej z nich stał nowiutki czołg. Hałas. Szok. Spojrzałem na stojących obok mnie pasażerów. Nie patrzyli w stronę Pendolino. Wszyscy śledzili złowrogo przetaczające się w stronę Gdyni czołgi. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć. Siedem. Osiem. Dziewięć. Dziesięć. Trwało to kilka chwil. Niespodziewanie ten dający do myślenia obraz został przesłonięty, niczym teatralną kurtyną, przez śnieżnobiały, nowoczesny pociąg. Ludzie otrząsnęli się z zadumy. Pendolino się zatrzymało. Z otwartych drzwi wyszła obsługa. Pasażerowie ruszyli w stronę wagonów. Nie było za wiele czasu. Pociąg miał kilka minut opóźnienia, a te pociągi spóźniać się nie powinny. Wyładowane węglem wagony wciąż czekały na sąsiednim torze. Stałem i próbowałem zrozumieć symbolikę tego wszystkiego, co działo się przed moimi oczami. Bo to przecież było do bólu symboliczne. Zamykane kopalnie, pakiet klimatyczny, niszczenie podstaw polskiej gospodarki i jednego z ostatnich elementów konkurencyjności. I zbytek, niegospodarność, wspieranie obcych państw, korupcja i propaganda. Odwracanie uwagi od rzeczy ważnych. Wmawianie, że liczy się ta biel i obłe kształty. A nie niezależność i ciężka praca. A w tle, jakby w przypadkowym przebłysku realne zagrożenie, twarda polityka. Być może przesadzam. Ale stojąc tam, pomiędzy mającymi odjechać w dwóch różnych kierunkach pociągami, jednym wypełnionym węglem i drugim wypełnionym ludźmi nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ta krótka chwila, ta obserwacja pasażerów, pierwszeństwa, wyglądu, realnego znaczenia ma jakiś głębszy wymiar.

Pierwszy ruszył pociąg z węglem. Gwałtownie. Może dlatego, że był tak długi mocno szarpnęło ostatnimi wagonami. Peron został obsypany czarnym złotem. Nikt tego nie zauważył. Wszyscy zajmowali miejsca w gotującym się do dalekiej drogi włoskim pociągu.

Od 2006 roku prowadzi własny biznes w branży IT. Zaangażowany w działalność społeczną i publicystyczną od 10/04.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka