Piszę to z pewnym smutkiem, ale nie z zaskoczeniem. Nigdy nie byłem członkiem NSZZ "Solidarność", ale mam w rodzinie czterech byłych internowanych, w tym dwóch wujków w Gdańsku, więc siłą rzeczy trochę przesiąknąłem ruchem solidarnościowym, nie mówiąc już o tym, że znam bardzo dobrze kilku działaczy tego związku.
W Gdańsku mieści się siedziba krajowych władz NSZZ "Solidarność". Gdy dziś przejeżdżałem obok tej siedziby, mimowolnie zastanowiłem się nad historyczną szansą, którą miał NSZZ "Solidarność", a którą utracił raczej bezpowrotnie. Przypomniał mi się też pisujący w S24 Janusz Śniadek, były przewodniczący "S", do którego nic nie mam, poza tym, że jest człowiekiem przegranym, ale oczywiście nie w sensie kariery osobistej. Większym przegranym od niego jest tylko były przewodniczący Marian Krzaklewski, który nb. bezskutecznie konkurował z Aleksandrem Kwaśniewskim. O Lechu Wałęsie nawet nie wspominam, bo jest to człowiek traktujący instrumentalnie w życiu wszystko, co posłużyło mu do kariery, w tym oczywiście "Solidarność". No, ale ten przynajmniej sam "obalył" komunę i sam został prezydentem RP.
Moim zdaniem największą zmarnowaną szansą NSZZ "Solidarność" były lata 1997-2001, gdy związek ten tworzył w ramach AWS ekipę rządzącą Polską. Pamiętam, że NSZZ "Solidarność" nie robił tego bezpośrednio, lecz w ramach powołanej partii o nazwie Ruch Społecznych AWS, której szefem był jakiś czas Jerzy Buzek.
Pamiętacie cztery reformy rządu Jerzego Buzka, czyli ekipy firmowanej przez NSZZ "Solidarność"? Co z nich zostało? Oświatowa - dno. Emerytalna - jeszcze większe dno. Zdrowotna - lepiej nie mówić. Jedynie na temat administracyjnej można polemizować. Nb. jeśli idzie o reformę oświatową, to zawdzięczamy Buzkowi powstanie terminu "gimbaza", który chyba najlepiej charakteryzuje półgłówków, czyli tzw. młodych, wykształconych, z wielkich miast.
NSZZ "Solidarność" przegrał wszystko, co było w Polsce do przegrania. Dziś okopał się na swoich pozycjach i opiera się na zawodowych działaczach, którzy swoje funkcje będą pełnili zapewne dożywotnio. Ciepłe posadki, pozorowane działania, rutynowe spotkania rocznicowe, nienarażanie się rządzącym. Oto dzisiejszy NSZZ "Solidarność", przeto proszę nie dziwić się tytułowi notki.