adam kadmon adam kadmon
304
BLOG

Śmierć Bóstwa

adam kadmon adam kadmon Kultura Obserwuj notkę 3

Jestem Aleksander , mam ukończone już lat  szesnaście, co czyni mnie w oczach Makedonów , młodym wojownikiem. Właśnie nim się staję , w czas tej właśnie podróży  na Peloponez. Na wycieczkę wybrałem się w towarzystwie najlepszych falangitów , których tysiące ma mój domniemany ojciec - szkaradny ,  jednooki niczym  Polifem , wielki Filip . Zdobywca. Babołak, skończony pijanica , awanturnik , któremu  udaje się wszystko  jak dotąd , osiągnąć.  Mieczem , spiskiem intrygą , układem. Mam tych kilkanaście wiosen , a jednak dostrzegam ,że za długo żyję w posępnym cieniu wielkiego Filipa , w cieniu , który już niebawem , rozciągnięty będzie na całą Helladę. Po to mnie właśnie posłał on , złowrogi Filip. Nie potrafię uwierzyć , żem  latrośl jego . Ja jestem piękny , miły i uczony. Najcnotliwszy z helleńskich mędców , sam Arystoteles - wychowanek Platona - moim przewodnikiem. Uparcie dążącym , abym jako jego dzieło , stał się doskonałym. Na razie z pokorą przyjmuję  starania starego tyrana wszechwiedzy , ale ja nie o tym.

Poszliśmy do Aten , traktaty zawierać. Budować przymierze , tworzyć jeszcze większą - wielką Grecję. Zjednoczoną , silną jak nigdy jeszcze , pod łaskawą dominacją króla Makedonów. Po  drodze mijając nieśmiertelną Spartę , która murów nie ma obronnych. Ich mur ostateczny, wyległ gromadą , w szeregach ciężkozbrojnych , zuchwałych hoplitów, radych w ciała nasze swe pogrążyć ostrza. Stali prości , nieruchomi jak skała, z której własnych zrzucają  - staruszków niepotrzebnych. W słonecznych promieniach błyszczały puklerze , groty włóczni i białka  oczu żolnierzy Lacedemonu.  Cholera im w bok , niech-że sobie stoją , gapiąc się na nasze szyki. Przeszliśmy przed ich  frontem  o kilka  stajów , niczym w defiladzie ; nasze ostatnie szeregi , pokazały  Spartanom niemyte, gołe tyłki - na nich wypinając.  Nie podjęli boju , gapiąc się bezsilnie , gdyśmy ich mijali , a trąby nam grały , flety , i dudniły bębny nasze wojenne.

O wizycie w Atenach , nawet tu nie wspomnę. Oddelegowana starszyzna nasza , poszła na narady z Areopagiem , zmuszając tych ludzi , by z wielkim niesmakiem widzieli , jak nasi  pochłaniają kratery wina , jeden za drugim , bez dolewania wody; na Bogów -  dla nich barbarzyńcy w  centrum kultury znanego  im świata. Swoją drogą , kto normalny widział , by wino - dar boży - bezwstydnie rozcieńczać ? W imię , niby czego ? W dodatku jeszcze  , jakiś  brudny staruszek , bezczelnie wylegujący się w beczcie , w kącie Agory , obraził mnie szpetnie.  Księcia tronu. To ma być kultura ? Z niesmakiem wyszedłem poza bramy Aten.

Wziąwszy  dla towarzystwa kilku zaufanych wojaków z falangi, na podbój ruszyłem samego Olimpu , w odwiedziny nieśmiertelnych.  Na sam szczyt , jak powiadają , dotąd  obcy człowiekowi. U  podnóża rozkazałem  czekać cierpliwie moim towarzyszom ; czas mieli wolny dla siebie , ja go znajdę w drodze na wierch , chmurami spowity.

Filip , znawca koni , ten przeklęty Filip  , jakoby mój surowy i odległy ojciec !  Co mam począć - myślałem - aby mnie nie ubiegł , w moich osobistych planach , ambicjach , w ciekawości świata?

Na  szczyt się puściłem , po drodze lub nawet - z powrotem - ubijając jakieś stare , wyliniałe lwisko , wylazłe ze śmierdzącej , zapuszczonej groty.  Był to dobry omen , na Logos , najlepszy ze znaków ! 

U celu wyprawy bogów nie widziałem , ni kryształowych pałaców , nigdy nie schnącego strumienia  z nektarem ,  ani garkuchni  wypełnionej ambrozją.  Skała była goła , dzika, nieprzyjazna , zimna i upiorna. Obca naszej wierze i jej ideałom.   Mógłbym z satysfakcją  już zostać cynikiem lecz szkoła cyników , nie powstała dotąd . Ach , szkoda !

Wierny Parmenion , mój daimion życzliwy , napisał mi w poczcie , że właśnie utłukłem - ostatniego lwa naszej ekumeny ; przyjmę to za pewnik. Przcież ma wszędzie w Grecji uszy swe i oczy. 

 Tak , jak  uwierzyć winienem mej matce Olimpias , wrogo nazywanej w Pelli czarownicą.      W to, że poczęła mnie z bogiem pod postacią węża , jak noc czarnego , krzepkiego  niezwykle.  Wierzę, spglądając na mordę Filipa.

Zaufać jej muszę ; nigdy jeszcze nie widziałem  kobiety urodziwszej od niej : mądrej , przebiegłej , obdarzonej niezwykłą przenikliwością , nadzwyczają charyzmą. Tylko ona , w czasie odpowiednim , udzielia mi nauk niezbędnych , jak sobie radzić i poczynać z kobietą. Tak jest : muszę jej zaufać , bardziej niż komuś innemu.  Zapewne w świecie szerokim , nieustannie szukał będę  jej wiernego odbicia , w postaciach kobiet , które zechcę kiedyś zdobyć i posiąść.  Tylko co z chłopcami ?

Dobrze wiem , że umrę . Kiedyś . Mój los zapisany w przędzy Parek  tak  , jak losem bogów dysponują Mojry. Lecz umrę nieśmiertelny , w pamięci pokoleń , niechaj sobie będą kolejne potopy , zatraty narodów. Zemrę  nieśmiertelny , zapisany w nazwach niezliczonych miast , miejsc bitewnych i twierdz nieulękłych. W pismach ludzi niepowszednich , w sztuce i ozdobach, a nawet w  przekazie dla każdego  motłochu.

Tak postanowiłem, w w cieniu Góry stojąc  .

 

................................................................................................................................................................................

Powiadali wyznawcy pierwotnego chrystianizmu , że umarł  król bogów Zeus , gdy z portu w  Pireusie , ruszył nawiedzić Ateny sam apostoł Paweł. Wyzionął-był ducha bóg w dniu , w którym stanął przed ateńską tłuszczą ów były celnik , obywatel Rzymu , by dość zawile , chociaż ekspresyjnie , wyłożyć  swoją prawdę o Dobrej Nowinie. Na dowód tego, do dziś nakazują jechać na Kretę , gdzie w ustroniu odległym ,tam gdzie dotąd jeszcze , nieczęsto zaglądają głodni wrażeń turyści , spoczywa głaz wielki o kształcie - jak wolisz- odwróconej misy , albo też kopuły. Pod nią mają spoczywać aż po kres naszego świata , zwłoki martwego boga.   Ale ja nie o tym.

Fachowcy nam mówią , a wiedzą chyba , o czym , że bogowie w ich rozlicznych formach             i odmianach , istnieli w  określonej czasem rzeczywistości , jak długo działała wiara, autentyczna , nieskalana wątpliwościami , czy ateizmem , wojującą kontrą.  Powiadają antropologowie kultury o tym ,że bogowie nie żywili się  ambrozją  i nektarem , ofiarami , dymami ołtarzy i inną celebrą lecz  zaufaniem i zawierzeniem człowieka im - istotom wyższym.

Umarli , gdy kult stracił swój autentyzm ,  siłę skrytą  w duszy każdego człowieka. Oczywiście , to mowa humanistów , więc alegoryczna , chociaż opisująca podstawowy sens żywego wierzenia.

Na Morzu Egejskim , wśród tysiąca ostrowi i niewielkch spłachetków ziemi , jest jedna, o której kiedyś wspomniał-był Zygmunt Kubiak , erudyta nad erudytami - w kraju nad Wisłą.  Nazwę zapomniałem , bo nigdy nie sądziłem , że mi się przyda , a zapytać już dziś - nie ma kogo , bo pan Zygmunt umarł  dziesieć lat temu i nie musi oglądać POgrzebu  na raty, niepodległej  Polski.

Otóż na tej wyspie , zupełnie małej , od zawsze zamieszkałej przez pokolenia dzielnych rybaków i.. hotelarzy , mimo panującego , jak wszędzie w Grecji - ortodoksyjnego  chrześcijaństwa , z pokolenia na pokolenie , niejako odwiecznie  , opowiadają  o tym , jak Zeus , zmęczony niesnastkami wśród bogów, przeniewierstwem większości rodzaju ludzkiego, porzucił Olimp i boskich towarzyszy , że o towarzyszkach nie wspomnę i  człowieczą przybrawszy postać, i ciało śmiertelne , osiadł w tym  wybranym miejscu.

Zostawszy poczciwym rybakiem, wraz z innymi wypływał na łowiska, dary morza odbierał , miał dom z ogrodem i gościnne ognisko. Z czasem otoczony szacunkiem i miłością tubylców , zyskał autorytet i niemałe znaczenie. Dla tamtych ludzi stał się kimś tak  ważnym i uwielbianym , że pamięć o nim nigdy nie zginęła  , dożywając w tradycji autochtonów naszych cynicznych czasów , czasów internetu , podbojów kosmosu i przerażliwej pustki - w ogromnej rzeszy ludzkich - zdawałoby się - bijących serc.

Jeśli nie zrozumiesz , to jest tekst o niczym.

------------------------------------------------------------------------------------------------

Od autora : Przepraszam za  irytującą , być może niektórych Czytelników - stylistykę tekstu. Można go przyjąć z dobrotliwą akceptacją i przymróżeniem oka , albo splunąć  i iść w swoją stronę.

 

 

adam kadmon
O mnie adam kadmon

Jestem istotą czującą , która swoje przeżyła.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura