Gdy zaczynam pisać ten tekścik , jest godzina 17.00. Wszyscy w napięciu czekamy ,aż jakś granat uruchomi nareszcie SYSTEM lub przegna tych dziadków, którzy go NIEDOPUŚCILI ( dopuszczając ) do pracy , przez swoją indolencję. I kompetencyjny polot . Kosztował 430 tys. Mnie tylko kilka powtarzanych jak mantra , tych samych , pozacenzuralnych określeń.
Nic to.
Ważne, że już około 6-tej rano siadłem sobie do kompa i wyklikałem moją , powiatową komisję wyborczą . W miejscu świeżyzny tkwił nadal reportarz z tegorocznych wyborów do Eurochurału ; 18 % udziału społeczeństwa , było-nie było , głosowało także na blogera Korwina.
Już z pracy , gdzieś o 11-tej , zdrowo podszczuty przez moich wyborców, zadzwoniłem do starostwa w Sz. , mojego starostwa. Zapytałem przemiłą panią z centralki , czy już mogę... - Niestety , jeszcze nie - odparła niezywkłe miło ( od tego serducho rośnie ) , dodając : - W tej chwili Komisja w pełnym składzie pracuje pełną parą , protokół powinien być gotów już po południu. Proszę dzwonić. Nie zadzwoniłem. Zajrzałem do netu. Noll o 15-tej. Ale fajnie rozkładała się frekwencja do Eurfajansu , między poszczególnymi gminami ; moja przeszła samą siebie i do tej pory nie może chyba wrócić.
Coś podpowiedziało ,aby looknąć do serwisu Onet. Piękne ploty. Kto kogo , pic na wodę. Czas leci, jak woda w klo , gdy nieszczelny. Boszsz... Wpadł kumpel z mojej listy.
- Nie pojechałeś mościć sobie fotelika , Radziecki ? - No to mu po radziecku odpowiedziałem. Szybko odjechał.
Jest już pointa tego felietoniku. Niebawem minie druga doba , obciążona bezradnym , radzieckim oczekiwaniem. Ja nadal nie mogę dowiedzieć się , iloma głosami UDAŁO piszącemu nie dostać się do grona wybranych.
Przyszła wieść : nie będzie drugiej tury pomiędzy dotychczasowym wójtem , a byłym - teraz konkurentem. Konkurent wycofał się z konkurów , a ja pytam , jak to możliwe, co się tli we tle. Taką gminę powinni rozwiązać. W cholerę.
Tia, cisza powyborcza wisi nad Polską i okolicznymi sołectwami , niczym cuda nad urną.