Alexander Degrejt Alexander Degrejt
635
BLOG

Polska język, trudna język. I obciachowa...

Alexander Degrejt Alexander Degrejt Kultura Obserwuj notkę 7

Podróże kształcą. Nie tylko te dalekie, w nieznane i egzotyczne miejsca, ale też te najbliższe, noszące cechy zwyczajnego spaceru po okolicy. Ja na przykład dziś dowiedziałem się, że oficjalnym językiem obowiązującym w nazewnictwie na terenie mojego pięknego miasta jest angielski.

A było to tak:

Załatwiwszy pilne sprawy szedłem sobie leniwym krokiem w kierunku kościoła św. Wawrzyńca, pięknej, drewnianej świątyni wzniesionej w XVI w. w Knurowie a do Chorzowa przeniesionej w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Liczyłem, że będzie otwarty, lubię drewniane kościoły, w których każda belka, każda deska przesiąknięte są modlitwą, ludzkimi błaganiami i dziękczynieniem, lubię ich zapach i atmosferę niespotykaną w żadnej murowanej budowli. Śmiem twierdzić, że to oddech Pana Boga, który chyba też je lubi.

Ale nie o wspólnych gustach ze Stwórcą chciałem pisać.

Kościół stoi sobie na Wzgórzu Redena a naprzeciwko niego jest całkiem ładny, ceglany budynek otoczony płotem. Też zabytkowy, choć sporo młodszy – z początku XX stulecia. Przy bramie tablica informująca, że jest to teren budowy. Znaczy remontu generalnego. Podchodzę, czytam:

„Budynek biurowy” - stoi napisane na onej tablicy.

Nieźle, myślę sobie, w końcu nie ma przepisu, że biurowce muszą koniecznie reprezentować sobą beton, szkło i aluminium. W zabytkowych murach przyjemniej pracować.

Ale czytam dalej:

„Redenberg Office Park” - ma się nazywać biurowiec.

Nie, szlag mnie nie trafił ani się nawet nie zdenerwowałem. Zamiast tego popukałem się po głowie i pomyślałem kilka niepochlebnych zdań na temat inwestora, kretyna wstydzącego się języka swoich ojców. Przełknąłbym jeszcze ten Redenberg, wielu chorzowian – zwłaszcza starej daty – wciąż używa tej nazwy, powiedzmy, że tradycyjnej, śląskiej. Ale Office Park? Co to ma być? „Centrum Biurowe Góra Redena” albo „Centrum Biurowe Redensberg” jest za bardzo pospolite, za mało światowe, europejskie?

Powie ktoś, że stwarzam wydumane problemy jakby za mało było tych naprawdę poważnych. Cóż mam powiedzieć? Dla mnie to jest poważny problem, może nawet poważniejszy niż idiotyczne pomysły przedstawicieli Narodu rezydujących na Wiejskiej w Warszawie. Świadczy on o tym, że nie szanujemy własnego języka, własnej tradycji i historii, a co za tym idzie własnych przodków, którzy za tę tradycję, język i historię przelewali krew.

No dobra, a jeśli inwestorem jest zagraniczniak, który języka polskiego ni w ząb? Ano nic. Wytłumaczyć mu należy, że tu jest Polska i na jej terenie obowiązuje język, którym mówi na co dzień lud tubylczy.

Angielskie nazwy niech sobie wiszą na budynkach w Anglii czy Ameryce...

Zobacz galerię zdjęć:

Zapraszam do księgarni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura