giz 3miasto giz 3miasto
564
BLOG

Rząd premier Kopacz skazany na sukces?

giz 3miasto giz 3miasto Polityka Obserwuj notkę 12

Tak przynajmniej można wywnioskować z krótkiego przeglądu "wiodących mediów". Oczywiście w czołówce tokujących przoduje TVN, która bombarduje oniemiałych lemingów informacjami o członkach i członkiniach gabinetu pani Kopacz. W tej gorączce telewizji z Wiertniczej nie ustępuje GieWu, która awansuje nową premier do stopnia generała. Z kolei Rzepa przynajmniej próbuje zachować zimną krew, dostarczając czytelnikom pele-mele, czyli dogadza wszystkim, nawet tym, co mają wątpliwości. Naczelny Chrobota asekuracyjnie daje rządowi "kredyt zaufania" w nawiasie (krótki), sugerując przy tym, że "nowy rząd jest dość efemeryczny. Mam wrażenie, że bardziej, niż z ludzi, składa się z kompromisów". Chyba również kompromisy miał na myśli cytowany przez Rzepę urzędujący prezydent Komorowski, który z zadowoleniem stwierdził w Białymstoku: "Jestem głęboko przekonany, że to, co widać po składzie rządu proponowanego przez Ewę Kopacz, to jest zamysł, by był to rząd skupiający, a nie dzielący - i środowiska polityczne, i koalicję". 
Podążając za myślą głowy państwa wpadłem w zadumę i zacząłem sobie przypominać w jaki sposób społeczeństwa państw o ugruntowanej demokracji rozumieją rolę rządu i czego od swych rządów oczekują, gdyż jestem pewien, że zdecydowanie więcej niż urzędujący w Polsce prezydent, który wyraził zadowolenie z konsolidacji partii rządzącej targanej wewnętrznymi sporami. Zacząłem więc sobie przypominać jak na przykład w takiej Francji radziły sobie kolejne rządy, czy to z prawa, czy z lewa, i co się działo kiedy przestawały sobie radzić. Im dłużej zagłębiałem się tę problematykę, tym bardziej ogarniało mnie przekonanie, że tej notki nie napiszę, ani dzisiaj, ani nawet przez cały weekend. Na całe szczęście trafiłem przypadkiem na nieznany mi dotąd tekst opisujący zachowanie rządu holenderskiego w sytuacji kryzysowej, traumatycznej, jaką była dla mieszkańców Holandii wiadomość o zestrzeleniu samolotu malezyjskich linii lotniczych i śmierci blisko 200 holenderskich pasażerów. Miesiąc temu, opowiadał o tym w Sejmie polski aktor holenderskiego pochodzenia Redbad Klynstra, a jego wypowiedź jest tak wspaniale obrazowa i prawdziwa, że pozwolę ją sobie zacytować tutaj w całości:
-
Wszystko to co się stało w Holandii jest dosyć świeże, przepraszam państwa za pewne błędy, które mogę popełniać, ale jestem w pewnej emocji. Nie potrafię jej opanować, mimo, że jestem aktorem.
Holendrzy od drugiej wojny światowej nie są przyzwyczajeni do śmierci nienaturalnej. A w jaki sposób Holendrzy się z tą katastrofą obchodzą? To byli zwykli obywatele, którzy jechali na swoje upragnione wakacje. Nasze społeczeństwo jest małe, z wypowiedzi ludzi do mediów wynika, że właściwie każdy Holender znał kogoś osobiście, kto zna kogoś, kto leciał tym samolotem lub rodzinę tej osoby. To byli nasi sąsiedzi, obywatele naszego miasta, albo członkowie stowarzyszenia lub naszego klubu piłkarskiego. Jest nas 14 milionów ludzi, 200 osób zginęło, to jest możliwe. To powoduje, że każdy właściwie miał taką refleksję, że to mógł być każdy z nas, że to mogło się przytrafić każdemu z nas – i to jest to, co w pewnej chwili przeraziło Holendrów.
Holendrzy jako naród pragmatyczny nie od początku byli rozemocjonowani, nie byli wściekli. W swoim pragmatyzmie przyjęli w pierwszych dniach, że mogło się wydarzyć coś, co nie musiało być niczyją winą. Idąc dalej taka prostą, obywatelską logiką, dopóki śledztwo nie wyjaśni, co się wydarzyło, nie byli skorzy, aby kogokolwiek oskarżać. Wściekłość powstała wtedy, gdy okazało się, że wszyscy, którzy są władni, aby pomóc w miejscu katastrofy tego nie robią. To byłe ten moment - Holendrzy zaczęli nabierać emocji, z których do tej pory sami siebie nie znali.
Premier i najważniejsi ministrowie, czyli minister gospodarki i minister spraw zagranicznych na początku też próbowali tonować emocje, które mogłyby powstać. Jeden z ministrów powiedział, że Holandia zawsze kierowała się dwoma filarami - postawą kupca i postawą pastora. Powiedział, żeby uważać, żeby postawa pastora, czyli konsekwencje wyrażania pewnych wartości nie wzięły góry, nie były ważniejsze od postawy kupca, czyli żeby brać pod uwagę interesy z Rosją, które jednak są spore. To bardzo źle zadziałało na społeczeństwo holenderskie i spowodowało nieprawdopodobną presję. Pod jej naciskiem premier musiał zmienić swoją postawę, początkowo taką dyplomatyczną, oczekującą na konkretne informacje. Bardzo szybko rzeczywiście się jednak zreflektował i wystąpił z konkretnym planem. Nie tyle uspokoił Holendrów, co dał im konkretną perspektywę.
Plan zakładał trzy punkty. Pierwszy - zabrać wszystkie szczątki ludzkie i szczątki samolotu z tego miejsca. To jest punkt, w którym nie zakłada się żadnej konfrontacji, raczej polega on na proszeniu wszystkich, włącznie z Rosją o pomoc w tej sprawie. Premier relacjonował, że w pierwszych rozmowach z prezydentem Putinem nie kierował wobec niego oskarżeń, tylko prośby. Że skoro Putin ewidentnie ma wpływ na to, co się dzieje w miejscu katastrofy to z uwagi na nasze relacje handlowe prosimy o to, aby zrobił wszystko, aby miejsce katastrofy było bezpieczne. Aby wszystkie służby pomogły zebrać wszystko z tego miejsca, skatalogować i zbadać.
Drugim punktem tego planu jest przeprowadzenie śledztwa i wskazanie winnych, czyli dalsza kanalizacja tej emocji skupia się na tym, żeby to rzeczywiście były konkretne osoby. Nawet gdyby miało chodzić o osobę, która nacisnęła spust, albo ta, która wydała rozkaz. Premier nie posuwał się do tego aby oskarżać całe państwo lub grupę. Sprawcą zawsze jest jeden człowiek, to znaczy osoba, która mogła podjąć taką decyzję, albo mogła tego nie zrobić. Tutaj wciąż nie ma konfrontacji. W Holandii wciąż jesteśmy w pierwszym punkcie.
Natomiast trzeci punkt, on jest bardzo dokładnie zapisany - pojmać i osądzić tych podejrzanych. I dopiero gdyby ktoś próbował utrudnić realizację tego punktu, to może doprowadzić do konfrontacji. To ewidentna deklaracja, że ze strony Holandii nie ma szukania konfrontacji za wszelka cenę. Ona jest możliwa, ale tylko wtedy, gdy ktoś przeszkodzi nam w realizacji naszego planu. W tym sensie Holendrów nie obchodzi, co inne kraje sądzą o realizacji tego planu. Natomiast wszyscy, którzy chcą pomóc, są witani z otwartymi ramionami.
W tej chwili, do realizacji tego planu są oczywiście uruchamiane wszelkie alianse, które przez lata umacnialiśmy na rożnych polach. Widzimy też, że wieloletnie budowanie sojuszy handlowych, kulturowych i militarnych w takim momencie się opłaca. To działa. Można powiedzieć, że sieć powiązań Holandii z innymi krajami była przez lata dobrze utrzymywana i konserwowana.
Z perspektywy obywatela stwierdzam, że premier ogłosił ten plan pod presją społeczeństwa. Premier doskonale wie, i jest to naturalna postawa, że jest pracobiorcą narodu. Naród jest jego pracodawcą. Czyli dziennikarze zadający pytania premierowi są przedstawicielami tego narodu, są przedstawicielami pracodawcy. Nie ma takiej możliwości, żeby premier się zirytował pytaniami dziennikarza. On może chcieć błyskotliwie uniknąć konkretnej odpowiedzi, ale wie, że jednak rozmawia z przedstawicielem swojego pracodawcy. Ta świadomość spowodowała, że premier zaczął działać szybko, bo w ciągu 24 godzin zaczął realizować wolę narodu, która rzeczywiście była niezwyczajna. Premier i jego ministrowie mogli się pomylić w ocenie tego, co chce naród, a naród zachował się nadzwyczajnie, bo ta tragedia dla wszystkich jest szokiem. Król Holandii powiedział, że to zmieni nasze społeczeństwo i będzie miało jeszcze konsekwencje przez najbliższe miesiące i lata. Dlatego wszyscy obywatele zostali przez rząd poproszeni o wsparcie w takiej właśnie perspektywie, miesięcy i lat.
Obywatele mają też bardzo prostą logikę, którą stosują. My nie podejrzewamy, ani nie osadzamy nikogo, dopóki nie będzie przeprowadzone śledztwo. Ale żeby przeprowadzić śledztwo to trzeba mieć do tego wszelkie dane. Wszystkie szczątki samolotu i wszystkie szczątki ludzkie. Jeżeli nie ma współpracy w zbieraniu tych danych to ten, kto nie współpracuje sam na siebie rzuca podejrzenie. To jest bardzo prosta logika każdego przeciętnego Holendra. Jeżeli nie współpracuje osoba, która ma jakąś władze na terenie tej katastrofy, to albo coś ukrywa, albo wyznaje inne wartości, niezgodne z naszymi. Czyli jest w obszarze, który jest poza naszą cywilizacją. W związku z tym trzeba ten obszar traktować jako dziki, obszar barbarzyński. W związku z tym, tym bardziej trzeba tam wysłać naszych ludzi, którzy i tak muszą wykonać czynności, aby uszanować wolę swoich obywateli.
Holendrzy o wiele słabiej od Polaków orientują się w tym, co dzieje się na Ukrainie. To jest spowodowane zupełnie innym położeniem, to zrozumiałe. Nie wiedzą dokładnie co się dzieje. Pokutuje pewna pasywność, kiedy mieliśmy do czynienia z wydarzeniami na Majdanie, oni teraz to rozumieją. Holendrzy nie potrafią sobie poradzić z natłokiem rosyjskiej dezinformacji, do którego w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni. Ale w przeciwieństwie do nas mają antidotum na tę dezinformację. Ponieważ z tego obszaru docierają sprzeczne informacje, to mnie one nie interesują. Jeżeli jedno z drugim się nie łączy to ja tego nie biorę pod uwagę, ja robię swoje. Mam plan i się go trzymam. Punkt pierwszy: zabrać wszystkie szczątki ludzkie i szczątki samolotu. To jest bardzo proste.
Ja mam w sobie Polaka i Holendra. Po katastrofie smoleńskiej pytano mnie, co Holendrzy by zrobili w takiej sytuacji. Ja wtedy snułem jakieś domniemania, co by było, gdyby spadł samolot z królową. Na pewno samolot jak najszybciej byłby otoczony przez żandarmerię królewską czy wojskową. I zabrano by wszystko do badań we własnym kraju. Mniej więcej tak się teraz dzieje.
Patrząc na to z mojej polskiej strony, jaka jest z tego lekcja dla nas. Mam takie poczucie, że przez ten straszny fakt i przez to, że w zasadzie oba te przypadki można porównać. Można na pewno porównać postawę obywateli. W Holandii obywatele czują się właścicielami własnego kraju, suwerenem i to jest bardzo konkretne. Holandia to jest moja rodzina, to jest mój dom, moja dzielnica, ulica, miasto, województwo, moje państwo. To nie jest nic abstrakcyjnego, to bardzo konkretny zestaw definicji, które powodują, że dla mnie oczywistym jest, że ja żądam od premiera, aby zrobił to, co należy.
Śledztwo smoleńskie jest w takiej sytuacji, w jakiej jest. Mówi się, że stan wraku jest obrazem stanu państwa. Jako obywatel do obywateli powiedziałbym w związku z tym, że stan smoleńskiego śledztwa jest lustrem, w którym odbija się nasza postawa wobec państwa.
/
Tyle Redbad Klynstra.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego świadectwa zaczniecie rozumieć co to takiego jest rząd w normalnym demokratycznym państwie, w jaki sposób służy on społeczeństwu i zabiega o interes państwa, a tym samym zdobędziecie świadomość jakich polityków trzeba nam wybrać i delegować do rządzenia, a następnie czego od nich wymagać, bo to my jako naród i społeczeństwo jesteśmy pracodawcą rządu. Zatem to również my, samodzielnie decydujemy o tym, czy rząd odniósł sukces, czy sam skazał się na porażkę.
/
Dziękuję za uwagę.
/
Jarosław Kurski: Kopacz musi być generałem
Chrabota: Rząd jak talia (znaczonych) kart
Komorowski: Nowy rząd ma skupiać, nie dzielić
Redbad Klynstra: W Holandii to naród jest pracodawcą premiera!
 

giz 3miasto
O mnie giz 3miasto

dostrzegam bzdury, bzdurki i bzdureczki ... zapraszam na: twitter.com/GregZabrisky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka